Zdrowy 12-latek w zakładzie dla upośledzonych
Już sześć miesięcy trwa piekło 12-letniego Damiana z Łodzi. Zdrowego chłopca, decyzją sądu rodzinnego, umieszczono w Domu Pomocy Społecznej dla upośledzonych.
Dodajmy, że jest to zakład zamknięty bez nadzoru pedagogicznego. Oznacza to, że pozbawienie Damiana możliwości nauki i rozwoju - zdaniem specjalistów - może doprowadzić do pogorszenia jego stanu intelektualnego i psychicznego.
Damian ma 12 lat i bagaż doświadczeń dorosłego człowieka. Wychowywała go ulica. Zanim trafił do zakładu zamkniętego dla upośledzonych, przebywał w Domu Dziecka w Łodzi. Matka zrzekła się praw rodzicielskich, a ojca nigdy nie poznał.
Akceptacji nie znalazł także wśród rówieśników z domu dziecka. Opiekunowie zgodnie twierdzą, że Damian to trudne dziecko. Damian dokuczał współlokatorom.
Wychowawcy uznali, że najlepiej będzie poszukać mu innego domu. Błąkał się od placówki do placówki. Z każdego miejsca jednak uciekał. Przebywał nawet na leczeniu w szpitalu psychiatrycznym, ale w żadnej opinii lekarskiej nie ma śladu, że Damian jest dzieckiem upośledzonym.
Na wniosek opiekuna prawnego Damiana czyli domu dziecka, sąd zgodził się umieścić go w domu pomocy społecznej wraz z ludźmi upośledzonymi. Wojewódzki Konsultant w Dziedzinie Psychiatrii Dzieci i Młodzieży - dr Agnieszka Gmitrowicz - jednoznacznie stwierdza, że to błąd.
Dyrektorka domu opieki społecznej już po tygodniu pobytu chłopca w placówce skierowała pismo do sądu o zmianę postanowienia. Jej zdaniem, Damian w ogóle nie powinien był tam trafić.
Sąd swojej decyzji , jednak nie zmienił. Uznał, że dyrektor domu pomocy społecznej nie jest osobą kompetentną do składania takich dokumentów.
Sąd nie zweryfikował dokumentów o stanie zdrowia Damiana, nie powołał nawet biegłego psychiatry, bo jak twierdzi sędzia, sąd tego robić nie musi.
Damian uciekał z ośrodka. Wracał, bo musiał: wyziębiony i głodny... Specjaliści są zgodni: dalszy jego pobyt w ośrodku z osobami upośledzonymi, może mu wyrządzić jeszcze większą krzywdę.
Przed Damianem pojawiła się szansa na normalne życie. Tragedia chłopca nie wszystkim jest obojętna. Zgłosiło się po niego małżeństwo, które chce go adoptować i dać dom. Dom, którego nigdy nie miał. Przed nimi jednak długa i trudna droga.
Reporterka: Beata Cholewińska (Telewizja Polsat)
Damian ma 12 lat i bagaż doświadczeń dorosłego człowieka. Wychowywała go ulica. Zanim trafił do zakładu zamkniętego dla upośledzonych, przebywał w Domu Dziecka w Łodzi. Matka zrzekła się praw rodzicielskich, a ojca nigdy nie poznał.
Akceptacji nie znalazł także wśród rówieśników z domu dziecka. Opiekunowie zgodnie twierdzą, że Damian to trudne dziecko. Damian dokuczał współlokatorom.
Wychowawcy uznali, że najlepiej będzie poszukać mu innego domu. Błąkał się od placówki do placówki. Z każdego miejsca jednak uciekał. Przebywał nawet na leczeniu w szpitalu psychiatrycznym, ale w żadnej opinii lekarskiej nie ma śladu, że Damian jest dzieckiem upośledzonym.
Na wniosek opiekuna prawnego Damiana czyli domu dziecka, sąd zgodził się umieścić go w domu pomocy społecznej wraz z ludźmi upośledzonymi. Wojewódzki Konsultant w Dziedzinie Psychiatrii Dzieci i Młodzieży - dr Agnieszka Gmitrowicz - jednoznacznie stwierdza, że to błąd.
Dyrektorka domu opieki społecznej już po tygodniu pobytu chłopca w placówce skierowała pismo do sądu o zmianę postanowienia. Jej zdaniem, Damian w ogóle nie powinien był tam trafić.
Sąd swojej decyzji , jednak nie zmienił. Uznał, że dyrektor domu pomocy społecznej nie jest osobą kompetentną do składania takich dokumentów.
Sąd nie zweryfikował dokumentów o stanie zdrowia Damiana, nie powołał nawet biegłego psychiatry, bo jak twierdzi sędzia, sąd tego robić nie musi.
Damian uciekał z ośrodka. Wracał, bo musiał: wyziębiony i głodny... Specjaliści są zgodni: dalszy jego pobyt w ośrodku z osobami upośledzonymi, może mu wyrządzić jeszcze większą krzywdę.
Przed Damianem pojawiła się szansa na normalne życie. Tragedia chłopca nie wszystkim jest obojętna. Zgłosiło się po niego małżeństwo, które chce go adoptować i dać dom. Dom, którego nigdy nie miał. Przed nimi jednak długa i trudna droga.
Reporterka: Beata Cholewińska (Telewizja Polsat)