Bez renty i pracy
- Nie pracuję, a odebrano mi środki na dalsze leczenie. Niestety, bólu nikt mi nie odebrał i to jest upokarzające - mówi Elżbieta Mazurek, której ZUS odebrał prawo do renty. Kobieta pozostała bez środków do życia. Nie może być zatrudniona, bo lekarz stwierdził, że jest niezdolna do pracy.
Pani Elżbieta dziś ma pięćdziesiąt cztery lata. Gdy miała siedemnaście lat zachorowała na stwardnienie rozsiane. Początkowo choroba rozwijała się powoli. Pani Elżbiecie udało się skończyć szkołę i podjąć pracę.
Niestety, dwadzieścia jeden lat temu choroba zaatakowała tak mocno, że pani Elżbieta nie mogła już dalej pracować. Wtedy, po badaniach i orzeczeniu komisji lekarskiej, otrzymała rentę.
Pobierała ją przez dwadzieścia lat. Rok temu choroba cofnęła się. Pozostały jednak inne dolegliwości: niedowzroczność, uszkodzony kręgosłup. Niestety, zmieniły się przepisy dotyczące stwierdzania zdolności, bądź niezdolności do pracy. Zakład Ubezpieczeń Społecznych uznał, że pani Elżbieta nie ma trwałego kalectwa i odebrał jej rentę. Nic nie dały odwołania do sądu.
Pani Elżbieta pozostała bez środków do życia. Nie poddała się jednak i próbowała znaleźć pracę. Udało się. Znalazła pracę sprzątaczki. Kiedy zgłosiła się do lekarza zakładowego, ten natychmiast odmówił jej wystawienia zaświadczenia o zdolności do pracy. Następnym razem pani Elżbieta postanowiła więc ukryć swój stan zdrowia. Niestety, po dwóch dniach pani Elżbieta musiała zrezygnować.
- Nie dawałam sobie rady. Męczyłam się, nawet niosąc odkurzacz, ale sprzątałam dalej. Na trzeci dzień opadłam z sił - mówi Elżbieta Mazurek.
Kobieta mieszka z mamą i osiemnastoletnim synem Chrystianem. Utrzymują się za siedemset złotych miesięcznie. Pani Elżbieta twierdzi, że po prostu głodują.
Pomimo choroby Elżbieta Mazurek chce podjąć pracę. Taką, którą mogłaby wykonywać, pomimo złego stanu zdrowia. Najlepiej w domu. Skoro dla urzędników nie jest na tyle chora, by otrzymać rentę, chce zarobić choć tyle, by móc się leczyć. *
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk (Telewizja Polsat)
Niestety, dwadzieścia jeden lat temu choroba zaatakowała tak mocno, że pani Elżbieta nie mogła już dalej pracować. Wtedy, po badaniach i orzeczeniu komisji lekarskiej, otrzymała rentę.
Pobierała ją przez dwadzieścia lat. Rok temu choroba cofnęła się. Pozostały jednak inne dolegliwości: niedowzroczność, uszkodzony kręgosłup. Niestety, zmieniły się przepisy dotyczące stwierdzania zdolności, bądź niezdolności do pracy. Zakład Ubezpieczeń Społecznych uznał, że pani Elżbieta nie ma trwałego kalectwa i odebrał jej rentę. Nic nie dały odwołania do sądu.
Pani Elżbieta pozostała bez środków do życia. Nie poddała się jednak i próbowała znaleźć pracę. Udało się. Znalazła pracę sprzątaczki. Kiedy zgłosiła się do lekarza zakładowego, ten natychmiast odmówił jej wystawienia zaświadczenia o zdolności do pracy. Następnym razem pani Elżbieta postanowiła więc ukryć swój stan zdrowia. Niestety, po dwóch dniach pani Elżbieta musiała zrezygnować.
- Nie dawałam sobie rady. Męczyłam się, nawet niosąc odkurzacz, ale sprzątałam dalej. Na trzeci dzień opadłam z sił - mówi Elżbieta Mazurek.
Kobieta mieszka z mamą i osiemnastoletnim synem Chrystianem. Utrzymują się za siedemset złotych miesięcznie. Pani Elżbieta twierdzi, że po prostu głodują.
Pomimo choroby Elżbieta Mazurek chce podjąć pracę. Taką, którą mogłaby wykonywać, pomimo złego stanu zdrowia. Najlepiej w domu. Skoro dla urzędników nie jest na tyle chora, by otrzymać rentę, chce zarobić choć tyle, by móc się leczyć. *
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk (Telewizja Polsat)