Drogowy morderca
Tragiczny wypadek na drodze. 14 sierpnia rozpędzony samochód wpadł na chodnik i uderzył w kobiety z dziećmi. Na miejscu zginęli trzyletni bliźniacy - Piotruś i Pawełek, ich matka doznała wielu obrażeń. Trzyletnia córka drugiej kobiety wciąż walczy o życie. Samochodem kierował policjant Krzysztof T. Jak na razie nie postawiono mu żadnych zarzutów.
14 sierpnia pani Agnieszka i pani Barbara wybrały się na spacer z dziećmi. Szły chodnikiem przy ruchliwej ulicy. Nagle usłyszały pisk opon i zobaczyły samochód, który pędził prosto na nich. Uderzenie było tak silne, że ciała Piotrusia, Pawełka i Kingi zostały odrzucone na kilkadziesiąt metrów.
- Z dużą prędkością wpadł na chodnik. Jeżeli jechałby 60 km/h to nawet, by do nas nie dojechał - mówi Barbara Śnieżek, matka Kingi.
Pani Barbara z młodszym synkiem uniknęli zderzenia. Jej córka Kinga nie miała tyle szczęścia - do dziś walczy w szpitalu o życie. Mama Pawełka i Piotrusia doznała licznych obrażeń. Nie mogła się ruszać. Błagała o pomoc dla synów. Niestety, serca bliźniaków przestały bić jeszcze przed przyjazdem pogotowia.
Pojazdem kierował Krzysztof T. 42-letni policjant z Rzeszowa. Twierdzi, że nie jechał szybko. Mówi, że gdy wyprzedzał jadący przed nim samochód - na drogę wyskoczył pies.
Gdy jego auto wpadło na chodnik, nie próbował hamować, bo jak twierdzi, nikogo tam nie widział.
Poszkodowane rodziny i mieszkańcy Bliznego nie mogą otrząsnąć się po tragedii. Zarzucają sprawcy wypadku nie tylko nadmierną prędkość, ale także to, że po wypadku nie próbował udzielić pierwszej pomocy. Twierdzą też, że Krzysztof T. jak dotąd nie okazał żadnej skruchy.
- Nie udzielał pomocy, nie reanimował. Poszkodowanym pomogli okoliczni mieszkańcy - mówi Aurelia Skiba z Prokuratury Rejonowej w Brzozowie.
Sprawcy wypadku grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Rodziny ofiar mają nadzieję, że prokuratura dokładnie zbada przebieg zdarzenia, a sprawca poniesie zasłużoną karę.
- Nie wykręci się od tego, nie podarujemy mu. Będziemy walczyć do końca, najpierw o życie córki, a potem o to, żeby był sprawiedliwie osądzony - zapowiada Barbara Śnieżek, matka potrąconej przez Krzysztofa T. Kingi.
* skrót materiału
Reporter: Eliza Tokarczyk, Joanna Pecht Telewizja Polsat)
- Z dużą prędkością wpadł na chodnik. Jeżeli jechałby 60 km/h to nawet, by do nas nie dojechał - mówi Barbara Śnieżek, matka Kingi.
Pani Barbara z młodszym synkiem uniknęli zderzenia. Jej córka Kinga nie miała tyle szczęścia - do dziś walczy w szpitalu o życie. Mama Pawełka i Piotrusia doznała licznych obrażeń. Nie mogła się ruszać. Błagała o pomoc dla synów. Niestety, serca bliźniaków przestały bić jeszcze przed przyjazdem pogotowia.
Pojazdem kierował Krzysztof T. 42-letni policjant z Rzeszowa. Twierdzi, że nie jechał szybko. Mówi, że gdy wyprzedzał jadący przed nim samochód - na drogę wyskoczył pies.
Gdy jego auto wpadło na chodnik, nie próbował hamować, bo jak twierdzi, nikogo tam nie widział.
Poszkodowane rodziny i mieszkańcy Bliznego nie mogą otrząsnąć się po tragedii. Zarzucają sprawcy wypadku nie tylko nadmierną prędkość, ale także to, że po wypadku nie próbował udzielić pierwszej pomocy. Twierdzą też, że Krzysztof T. jak dotąd nie okazał żadnej skruchy.
- Nie udzielał pomocy, nie reanimował. Poszkodowanym pomogli okoliczni mieszkańcy - mówi Aurelia Skiba z Prokuratury Rejonowej w Brzozowie.
Sprawcy wypadku grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Rodziny ofiar mają nadzieję, że prokuratura dokładnie zbada przebieg zdarzenia, a sprawca poniesie zasłużoną karę.
- Nie wykręci się od tego, nie podarujemy mu. Będziemy walczyć do końca, najpierw o życie córki, a potem o to, żeby był sprawiedliwie osądzony - zapowiada Barbara Śnieżek, matka potrąconej przez Krzysztofa T. Kingi.
* skrót materiału
Reporter: Eliza Tokarczyk, Joanna Pecht Telewizja Polsat)