Emerytura = jałmużna
Emeryci. Ci ludzie liczyli na państwo. Na to, że za dziesiątki lat pracy dostaną emeryturę, za którą będą mogli godnie żyć, albo przynajmniej przeżyć. Żeby jednak przeżyć, muszą dorabiać. Na śmietniku, handlując na ulicy, a i tak odmawiać sobie muszą niemal wszystkiego.
Zaskoczeni niską emeryturą są nie tylko ci, którzy pracowali na niższych stanowiskach. W swoje emerytury do dziś nie mogą uwierzyć ci, którzy za PRL-u i w III RP pełnili wysokie stanowiska, głównego księgowego czy dyrektora departamentu w ministerstwie. Miesięcznie dostają od 800 do 1400 zł na rękę.
Czy z takich emerytur można coś odłożyć i wyskoczyć na wakacje? Na przykład do taniej Tunezji czy na Cypr. To około tysiąc złotych za tydzień pobytu. Emeryci odpowiadają - nie.
Na co stać przeciętnego emeryta, po kilkudziesięciu latach pracy? Polskiego na niewiele.
Emeryci kupują najtańsze rzeczy. Odmawiają sobie słodyczy i owoców.
Emerytury są niskie i być może będą jeszcze niższe, bo pracujących i płacących drogie składki jest coraz mniej, a emerytów coraz więcej. ZUS ma kłopoty finansowe i zaciąga kredyty na wypłatę obecnych emerytur.
Politycy już myślą o wprowadzeniu kolejnych zmian w systemie emerytalnym. Chodzi zwłaszcza o obniżenie wysokich emerytur grup uprzywilejowanych: wojskowych, sędziów, prokuratorów.
System już teraz jest tak chory, że nie można się dowiedzieć, ile w przyszłości będą wynosić emerytury.
Jak wielkie pieniądze tracimy w ZUS-ie, świadczą wyliczenia ekspertów finansowych firm doradczych.*
*skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski abogoryja@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)