Polacy na niemieckiej roli
Do Niemiec jeździmy już nie tylko po samochody. Szukamy też tam zatrudnienia. Polacy najczęściej wyjeżdżają do sezonowej pracy w rolnictwie. Niemieccy pracodawcy są z nas zadowoleni. W zatrudnieniu na stałe przeszkadzają jednak niemieckie przepisy.
Niemieccy przedsiębiorcy bardzo chętnie zatrudniają Polaków. Gwarantują im dobre warunki: cztery euro za godzinę pracy w sadzie, premie, przyzwoite warunki socjalne, a często nawet rozrywkę.
- Po pracy mamy do dyspozycji świetlicę, gry, polską telewizję. Oprócz tego w dni wolne korzystamy z busów. Jeździmy na wycieczki do Berlina, Poczdamu. Są też dyskoteki dla młodzieży - opowiada pan Kazimierz, który jest pracownikiem sezonowym. Do Niemiec przyjeżdża od siedmiu lat. Trzy miesiące pracy w roku, to dla niego jakieś 3.500 euro, czyli 10.000 złotych dochodu. Bez nadgodzin.
Niestety niemieckie władze zezwalają tylko na kilkutygodniowe prace sezonowe. Wciąż nie zdecydowały się na otwarcie granic. Jednocześnie wprowadzają coraz więcej utrudnień. W tym roku to dodatkowe limity - gospodarz może przyjąć o 10 proc. mniej pracowników z Europy Wschodniej niż rok temu. Wszystko po to, by zapewnić pracę niemieckim bezrobotnym.
Politycy nie zamierzają poświęcać więcej uwagi otwarciu rynku dla Polaków. Radzimy sobie jednak sami. Polacy od dwóch lat mogą prowadzić działalność gospodarczą na terenie Niemiec. Zakładane firmy mogą świadczyć także usługi w branży rolniczej. Choć ich rejestracja i prowadzenie przysparza jeszcze wiele kłopotów.
Największy problem to dokument niemieckiego Urzędu Skarbowego. Od dwóch lat obarczony błędem, którego nikt nie koryguje. Polski przedsiębiorca może starać się o przyznanie ulgi podatkowej, ale musi wypełnić ten formularz. Powinien w nim umieścić wysokość dochodów. Jednak w formularzu widnieje słowo "przychody". Mylnie wpisana kwota może sprawić, że polski przedsiębiorca nie otrzyma ulgi podatkowej.
Mimo, że o problemie donosiła już niemiecka prasa, nikt się nim nie zajął. Polska także nie domaga się korekty w Niemieckim dokumencie. Polski przedsiębiorca sam musi więc radzić sobie z problemami. A jest ich więcej. Niemieckie banki nie chcą nam udzielać kredytów. Polacy nie potrafią też promować swojej działalności. Mogą skorzystać z pomocy firm doradczych, ale i tu nietrudno trafić na oszustów. *
*skrót materiału
Reporter: Magdalena Dercz (Telewizja Polsat)