Skorumpowani pracownicy politechniki?
W styczniu wyemitowaliśmy dwa materiały o Politechnice Radomskiej. Jeden z nich poświęcony był Olenie B., wykładowcy z Katedry Wychowania Fizycznego, która pisała prace licencjackie swoim studentom.
Z ustaleń prokuratury wynika, że Olena B. żądała 10 złotych za stronę. Za jedną pracę inkasowała średnio około 300-400 złotych. Byli już studenci katedry wychowania fizycznego umawiali się z Oleną B. na terenie uczelni. Zdarzało się, że i tu odbierali gotowe prace. Mówią, że napisanie licencjatu przez wykładowcę katedry było jednoznaczne z tym, że jej obrona będzie tylko formalnością.
Kiedy prokuratura zabezpieczyła twardy dysk komputera doktor Oleny B., słuch po niej zaginął. Poszukiwana jest listem gończym. Na uczelni pani doktor otrzymała roczny płatny urlop. Nikt nie zna jej miejsca pobytu. Także - uwaga - jej matka Ełła B., która jest kierownikiem katedry i jednocześnie szefem córki.
To już inna historia z Politechniki Radomskiej. Profesor Andrzej S., kierownik katedry wychowania technicznego w błyskawicznym tempie habilitował się. Jednak nie w Polsce, ale w Nitrze na Słowacji. Ówczesna minister edukacji Krystyna Łybacka nostryfikowała jego dyplom. Andrzej S. mógł więc bez przeszkód zostać profesorem nadzwyczajnym. Jednak profesor Andrzej S. nie widzi nic zdrożnego w tym, że jego habilitacja jest po prostu sklonowaną własną pracą doktorską.
Zdaniem prokuratury, na Politechnice Radomskiej można było też kupić zaliczenia i egzaminy. Po ujawnieniu tych praktyk, jesienią 2004 roku jeden z profesorów katedry matematyki Longin P. został wyprowadzony z egzaminu w kajdankach. Wkrótce po aresztowaniu profesora Longina P. do aresztu trafiła również jego asystentka, Bożena M. Branie łapówek od studentów zarzucono też czterem innym wykładowcom: matematyki i chemii. Jedna z wykładowców przekazała nawet studentom listę rzeczy, które chciała od nich otrzymać w zamian za zaliczenia.
Dochodzenie w sprawie brania łapówek przez pracowników politechniki od dwóch lat prowadzi Prokuratura Okręgowa w Radomiu. Niedawno do redakcji Interwencji zgłosiła się wykładowca dr Bożena M., która za branie łapówek dwa miesiące spędziła w areszcie. Kobieta przekonuje, że od momentu gdy zaczęła współpracować z prokuraturą i ujawniać nazwiska swoich kolegów z uczelni, którzy też brali łapówki - prokurator prowadzący jej sprawę stwierdził, że będzie wnioskował o surowszy wyrok dla niej.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu mówi, że najpierw przed radomskim sądem staną kolejni studenci, którzy wręczali łapówki. Dochodzenie w sprawie ich wykładowców nie jest zakończone. Dlatego trudno jej się wypowiadać się na temat Bożeny M.
Rektor Politechniki Radomskiej przekonuje nas, że niepotrzebnie wracamy do starej już sprawy łapówek. Teraz należałoby pokazywać pozytywny obraz uczelni, informować o tym, co władze uczelni robią w walce ze łapówkarstwem i korupcją. Zresztą nie jest przecież źle. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)