Stracili miliony na lokatach

Stracili miliony na lokatach

Nie jestem zaskoczony samą kradzieżą, bo to się zdarza. Najgorsze, że bank postępuje jak na dzikim zachodzie - mówi pan Zygmunt. To jedna z wielu osób, których pieniądze ukradła Aneta F., pracownica banku BPH. Mimo deklaracji banku, poszkodowani wciąż nie otrzymali skradzionych pieniędzy.

Aneta F. stała się bohaterką jednej z największych afer bankowych ostatnich lat. Kiedy o sprawie zrobiło się głośno, do prokuratury zaczęli zgłaszać się kolejni poszkodowani. Wtedy bank obiecał zwrócić pieniądze, które przywłaszczyła Aneta F.

- Ostatnia propozycja banku była absurdalna, nie mogliśmy jej przyjąć. Chciano nam zwrócić 2/3 kapitału włożonego - mówi Bogdan K., poszkodowany.  

Dzisiaj rozgoryczeni klienci banku twierdzą, że dyrekcja nie chce wypłacić należnych im pieniędzy, ponieważ Aneta F. wystawiała im spreparowane dokumenty.

- Ta pani była pracownikiem banku i w jego imieniu podpisywała określone dokumenty. W takim razie każdy klient ma prawo oczekiwać, że te dokumenty zostały sporządzone zgodnie z literą prawa - mówi Lidia Baran-Ćwirta, rzecznik praw konsumenta w Lublinie.

Jak to możliwe, że nikt w banku przez 5 lat nie kontrolował Anety F.? Czy nie były przeprowadzane wewnętrzne audyty? Te pytania skierowaliśmy do Nadzoru Bankowego. Niestety, nikt nie chciał wypowiedzieć się przed kamerą.

Odpowiedź otrzymaliśmy mailem: "Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego przeprowadził dwie kontrole kompleksowe w banku BPH S.A. (?) W wyniku ustaleń inspekcji GINB (z 2005 roku) nie wniesiono uwag do jakości unormowań określających zasady funkcjonowania systemu kontroli wewnętrznej. Tym niemniej stwierdzono, że w niektórych obszarach działalności Banku funkcjonujące mechanizmy kontrolne działały nie w pełni skutecznie ?.".

Dyrektorzy banku, w którym pracowała Aneta F. nie chcieli z nami rozmawiać. Informacji udzieliła tylko rzecznik z centrali BPH w Warszawie.

- Kontrole w banku BPH były. Niestety, system kontroli w tym przypadku nas zawiódł, za to przepraszamy - mówi Dagmara Jaklewicz, rzecznik banku BPH.

Rzecznik banku przeprasza za zaistniałą sytuację. Tylko czy przeprosiny są wystarczającą rekompensatą? Co z pieniędzmi, o które walczą poszkodowani klienci? Sprawą zajęła się lubelska prokuratura.

Czy to, co przydarzyło się klientom banku BPH może spotkać klientów innych banków? Nie wiadomo. Pewne jest, że każdy z nas, powierzając bankowi pieniądze, powinien dokładnie sprawdzać, co się nimi dzieje. *

* skrót materiału

Reporter: Maja Włodek (Telewizja Polsat)