Więzienie za nieprzyjęcie do pracy!

Więzienie za nieprzyjęcie do pracy!

Czy można być aresztowanym za nieprzyjęcie kogoś do pracy? Okazuje się, że tak. Pan Janusz prowadził własną firmę - remontował mieszkania. Ponieważ sam nie mógł poradzić sobie z nawałem pracy, chciał zatrudnić kogoś do sprzątania po remontach.

I znalazł - Ludmiłę B. - Ukrainkę. Umówili się na spotkanie, by dojechać do pracy. Ona zażądała zapłaty z góry za niewykonane jeszcze sprzątanie. Pan Janusz podziękował jej i zostawił blisko przystanku. Dziesięć dni później został aresztowany.

Od policji dowiedział się, że zgwałcił i pobił niedoszłą pracownicę. Według jej zeznań gwałt nastąpił w samochodzie volkswagen golf. Była bita trzonkiem od łopaty i maltretowana przez godzinę. Badania specjalistów to wykluczyły.  

Oskarżony ma bardzo okaleczoną lewą rękę - posiada tylko trzy palce, możliwość chwytania w dwóch. W opinii biegłego czytamy:" Zadawanie uderzeń tą ręką uzbrojoną w trzonek od łopaty jest praktycznie niemożliwe".

Ukrainka zeznała też, że napastnik użył prezerwatywy. To według niej tłumaczy, dlaczego nie znaleziono śladów jego nasienia.

Po prawie rocznym procesie zapadł wyrok. Mężczyzna dostał dziewięć lat. Nie ma świadków, nie ma dowodów. Ale były jej zeznania . Pan Janusz zwrócił się nawet ze swoją sprawą do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Kobieta wystąpiła o trzydzieści tysięcy odszkodowania. Sąd przyznał jej osiem. Więcej nie można było przyznać, bo... nie było śladów pobicia. Chcieliśmy rozmawiać z panią sędzią, ale ona już tam nie pracuje. Nikt nie wie też, gdzie się przeniosła. Po poszkodowanej wszelki ślad także zaginął.

Pan Janusz siedzi w więzieniu od ponad dwóch lat. W Polsce wykorzystał już niemal wszystkie możliwości, aby udowodnić swoja niewinność. Jedyną nadzieją pozostaje jeszcze Sąd Najwyższy. Potem będzie szukał pomocy już tylko w Trybunale w Strasburgu.

Reporter: Jarosław Sznerch interwencja@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)