Dziecięce hospicjum bez pieniędzy NFZ
NFZ obojętny na los umierających dzieci. Warszawskie hospicjum pomaga najmłodszym w bólu i cierpieniu. Jednak od przyszłego roku nie będzie otrzymywać pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia.
Ewa ma piętnaście lat. Trzy lata temu wykryto u niej guza mózgu. Operacja była niemożliwa, chemioterapia okazała się nieskuteczna. Choroba zaatakowała ze wzmożoną siłą. Ewa przestała chodzić, później siedzieć, dziś już nawet nie mówi. Warszawskie Hospicjum dla Dzieci opiekuje się nią od dwóch miesięcy.
- Pogodziliśmy się z myślą, że ona odejdzie. Chcemy zapewnić jej odpowiednie warunki, żeby nie cierpiała - mówi Jerzy Karwacki, ojciec Ewy.
Dzienny koszt opieki nad dziećmi, takimi jak Ewa to prawie 300 złotych. Narodowy Fundusz Zdrowia przeznacza 57 zł na jedno dziecko. Dlatego hospicja zawsze potrzebują pomocy sponsorów i ludzi dobrej woli. W przyszłym roku może być jeszcze gorzej, bo NFZ odmówił podpisania kontraktu z warszawskim hospicjum.
NFZ domaga się, by chorzy na raka stanowili 60 proc. wszystkich będących pod opieką hospicjum. Takich dzieci jest znacznie mniej niż "wymagają" tego przepisy".
- Dziecko chore na nowotwór wymaga bardzo intensywnej opieki. Inne choroby nie wymagają tak częstych wizyt lekarskich i pielęgniarskich. Czyli koszt prowadzenia pacjenta z nowotworem jest zazwyczaj wyższy - mówi Jerzy Serafin, rzecznik mazowieckiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.
Na 29 dzieci, których odwiedzają pracownicy hospicjum, tylko troje choruje na raka. Taka proporcja utrzymuje się od kilku lat. Czy to możliwe, aby urzędnicy nie znali tych danych?
- Żadne hospicjum domowe nie jest w stanie zapewnić wymaganej liczby chorych na raka - mówi dr hab. Tomasz Daniel, z Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci.
Na szczęście Warszawskie Hospicjum dla Dzieci nie do końca skazane jest na łaskę urzędników. Wspomagają je sponsorzy, ludzie dobrej woli. Dzięki nim, hospicjum może zajmować się tym, co najistotniejsze - pomaganiem śmiertelnie chorym dzieciom.*
* skrót materiału
Reporter: Milena Sławińska (Telewizja Polsat)
- Pogodziliśmy się z myślą, że ona odejdzie. Chcemy zapewnić jej odpowiednie warunki, żeby nie cierpiała - mówi Jerzy Karwacki, ojciec Ewy.
Dzienny koszt opieki nad dziećmi, takimi jak Ewa to prawie 300 złotych. Narodowy Fundusz Zdrowia przeznacza 57 zł na jedno dziecko. Dlatego hospicja zawsze potrzebują pomocy sponsorów i ludzi dobrej woli. W przyszłym roku może być jeszcze gorzej, bo NFZ odmówił podpisania kontraktu z warszawskim hospicjum.
NFZ domaga się, by chorzy na raka stanowili 60 proc. wszystkich będących pod opieką hospicjum. Takich dzieci jest znacznie mniej niż "wymagają" tego przepisy".
- Dziecko chore na nowotwór wymaga bardzo intensywnej opieki. Inne choroby nie wymagają tak częstych wizyt lekarskich i pielęgniarskich. Czyli koszt prowadzenia pacjenta z nowotworem jest zazwyczaj wyższy - mówi Jerzy Serafin, rzecznik mazowieckiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.
Na 29 dzieci, których odwiedzają pracownicy hospicjum, tylko troje choruje na raka. Taka proporcja utrzymuje się od kilku lat. Czy to możliwe, aby urzędnicy nie znali tych danych?
- Żadne hospicjum domowe nie jest w stanie zapewnić wymaganej liczby chorych na raka - mówi dr hab. Tomasz Daniel, z Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci.
Na szczęście Warszawskie Hospicjum dla Dzieci nie do końca skazane jest na łaskę urzędników. Wspomagają je sponsorzy, ludzie dobrej woli. Dzięki nim, hospicjum może zajmować się tym, co najistotniejsze - pomaganiem śmiertelnie chorym dzieciom.*
* skrót materiału
Reporter: Milena Sławińska (Telewizja Polsat)