Lekarz był, ale pacjentka zmarła
- Przyjechał lekarz i powiedział, że dziecku nic nie jest i że do wariatkowa może ją zawieść, bo udaje. Dał jej tylko zastrzyk uspokajający - wspomina Elżbieta Gołoś, matka Żanety. Mimo interwencji lekarza dziewczyna zmarła.
Żaneta miała 17 lat. Energiczna i wesoła, tak mówią o niej najbliżsi. Marzyła, by w przyszłości wyjechać do pracy za granicę. Chciała zarobić, żeby chociaż trochę pomóc rodzinie. Niestety nie doczekała wyjazdu. 12 listopada zmarła.
Sobotni wieczór Żaneta spędziła z siostrą i ze znajomymi. Razem byli na dyskotece. Kilka godzin po powrocie do domu dziewczyna zaczęła skarżyć się na potworne bóle żołądka.
Kiedy leki przeciwbólowe nie zadziałały, rodzice wezwali pogotowie. Mieli nadzieję, że lekarz po dokładnym zbadaniu Żanety poda jej odpowiednie leki albo zabierze dziewczynę do szpitala.
- Lekarz powiedział: młoda ty świrujesz, udajesz - wspomina Mirosław Gołoś.
Żaneta zmarła. Według pracowników pogotowia ratunkowego - lekarz postąpił prawidłowo. Co więcej, jego przełożony twierdzi, że lekarz Jakub Ł. może nadal pracować w pogotowiu. Dlaczego? Bo zrobił wszystko aby pomóc Żanecie. Jest jednak kilka niewiadomych w tej sprawie. Przede wszystkim zaginął oryginał karty informacyjnej dla pacjenta. Jest kopia ale... w pogotowiu.
- Przecież jak pogotowie przyjeżdża, to zostawia pokwitowanie, a nam lekarz nic nie zostawił. Tak jakby go nie było - mówi Mirosław Gołoś.
Na razie nie wiadomo, co było przyczyną śmierci 17 -letniej Żanety. Na wyniki sekcji trzeba będzie czekać jeszcze kilka tygodni. Rodzice dziewczyny są jednak przekonani, że to Jakub Ł. jest winien śmierci ich córki. Sprawą już zajęła się prokuratura.
- Ustalamy przyczyny zgonu Żanety. Chcemy wyjaśnić też czy załoga pogotowia ratunkowego, a w szczególności lekarz, dopełnili obowiązków w zakresie udzielenia pomocy - mówi Stanisław Stróżak, z Prokuratury Rejonowej w Białej Podlaskiej.
Państwo Gołoś z bólem serca pochowali swoją ukochaną córkę. Jednak mają jeszcze dość sił by walczyć. Zrobią wszystko, żeby lekarz poniósł karę. Karę za to, że nie pomógł Żanecie. *
* skrót materiału
Reporter: Joanna Pecht (Telewizja Polsat)
Sobotni wieczór Żaneta spędziła z siostrą i ze znajomymi. Razem byli na dyskotece. Kilka godzin po powrocie do domu dziewczyna zaczęła skarżyć się na potworne bóle żołądka.
Kiedy leki przeciwbólowe nie zadziałały, rodzice wezwali pogotowie. Mieli nadzieję, że lekarz po dokładnym zbadaniu Żanety poda jej odpowiednie leki albo zabierze dziewczynę do szpitala.
- Lekarz powiedział: młoda ty świrujesz, udajesz - wspomina Mirosław Gołoś.
Żaneta zmarła. Według pracowników pogotowia ratunkowego - lekarz postąpił prawidłowo. Co więcej, jego przełożony twierdzi, że lekarz Jakub Ł. może nadal pracować w pogotowiu. Dlaczego? Bo zrobił wszystko aby pomóc Żanecie. Jest jednak kilka niewiadomych w tej sprawie. Przede wszystkim zaginął oryginał karty informacyjnej dla pacjenta. Jest kopia ale... w pogotowiu.
- Przecież jak pogotowie przyjeżdża, to zostawia pokwitowanie, a nam lekarz nic nie zostawił. Tak jakby go nie było - mówi Mirosław Gołoś.
Na razie nie wiadomo, co było przyczyną śmierci 17 -letniej Żanety. Na wyniki sekcji trzeba będzie czekać jeszcze kilka tygodni. Rodzice dziewczyny są jednak przekonani, że to Jakub Ł. jest winien śmierci ich córki. Sprawą już zajęła się prokuratura.
- Ustalamy przyczyny zgonu Żanety. Chcemy wyjaśnić też czy załoga pogotowia ratunkowego, a w szczególności lekarz, dopełnili obowiązków w zakresie udzielenia pomocy - mówi Stanisław Stróżak, z Prokuratury Rejonowej w Białej Podlaskiej.
Państwo Gołoś z bólem serca pochowali swoją ukochaną córkę. Jednak mają jeszcze dość sił by walczyć. Zrobią wszystko, żeby lekarz poniósł karę. Karę za to, że nie pomógł Żanecie. *
* skrót materiału
Reporter: Joanna Pecht (Telewizja Polsat)