Na londyńskim bruku
- Do Anglii przyjechałem dwa lata temu. Nie mam mieszkania i pracy. Śpię na ulicy - mówi Jerzy, bezdomny w Londynie.
Pan Jarosław i pan Jerzy wyjechali z Polski dwa lata temu, pan Andrzej przed czterema laty. Żaden z nich nie miał stałej pracy, nigdy też nie wynajmowali mieszkania. Nie znają języka angielskiego.
- Każdy mówił, że tu będzie łatwo. Przyjechałem pod słynną "ścianę płaczu" i poznałem Polaków. Tak się zaczęło. Okradli mnie i zabrali paszport - opowiada Andrzej, bezdomny w Londynie.
Polacy padają ofiarą swojej niewiedzy i łatwowierności. Pośrednicy obiecują im złote góry. Niestety na miejscu często zamiast pracy czekają oszuści.
Zziębnięci, głodni i sponiewierani trafiają do polskiego kościoła. Proszą o schronienie i o pieniądze. Ksiądz Władysław Wyszowadzki jest otwarty na ludzkie problemy. Nauczony doświadczeniem nie daje pieniędzy, ale zawsze nakarmi i doradzi. Założył w parafii grupy anonimowych alkoholików.
- Wciąż wielu bezdomnych nie potrafi przyjść do parafii po pomoc - mówi ksiądz Władysław Wyszowadzki
Polscy bezdomni doskonale wiedzą, gdzie i kiedy brytyjskie dobroczynne organizacje wydają darmowe posiłki. Pani Halina pracuje w jednej z nich. Do "Upper Room" przychodzi dziennie 100-120 osób.
- Przychodzą do nas różni ludzie. Połowa to Polacy. Ci co szukają pracy znajdują ją i odchodzą. Niektórzy przychodzą od lat. Wydaje mi się, że mają problem z alkoholem i bardzo ciężko jest im znaleźć pracę - mówi Halina Jakubik, pracownik organizacji dobroczynnej Upper Room.
Dla bezdomnych Polaków rodzina to trudny temat: zawiedli, okłamali, teraz się wstydzą lub próbują zapomnieć.
- Rodzinę okłamuję. Przecież nie powiem im, że jestem na ulicy - mówi bezdomny Jarek.*
* skrót materiału
Reporter: Anna L. Oblicka (Telewizja Polsat)
- Każdy mówił, że tu będzie łatwo. Przyjechałem pod słynną "ścianę płaczu" i poznałem Polaków. Tak się zaczęło. Okradli mnie i zabrali paszport - opowiada Andrzej, bezdomny w Londynie.
Polacy padają ofiarą swojej niewiedzy i łatwowierności. Pośrednicy obiecują im złote góry. Niestety na miejscu często zamiast pracy czekają oszuści.
Zziębnięci, głodni i sponiewierani trafiają do polskiego kościoła. Proszą o schronienie i o pieniądze. Ksiądz Władysław Wyszowadzki jest otwarty na ludzkie problemy. Nauczony doświadczeniem nie daje pieniędzy, ale zawsze nakarmi i doradzi. Założył w parafii grupy anonimowych alkoholików.
- Wciąż wielu bezdomnych nie potrafi przyjść do parafii po pomoc - mówi ksiądz Władysław Wyszowadzki
Polscy bezdomni doskonale wiedzą, gdzie i kiedy brytyjskie dobroczynne organizacje wydają darmowe posiłki. Pani Halina pracuje w jednej z nich. Do "Upper Room" przychodzi dziennie 100-120 osób.
- Przychodzą do nas różni ludzie. Połowa to Polacy. Ci co szukają pracy znajdują ją i odchodzą. Niektórzy przychodzą od lat. Wydaje mi się, że mają problem z alkoholem i bardzo ciężko jest im znaleźć pracę - mówi Halina Jakubik, pracownik organizacji dobroczynnej Upper Room.
Dla bezdomnych Polaków rodzina to trudny temat: zawiedli, okłamali, teraz się wstydzą lub próbują zapomnieć.
- Rodzinę okłamuję. Przecież nie powiem im, że jestem na ulicy - mówi bezdomny Jarek.*
* skrót materiału
Reporter: Anna L. Oblicka (Telewizja Polsat)