Niebezpieczne porody

Niebezpieczne porody

- Lekarka tylko przytuliła dziecko i pobiegła z nim na oddział. Nie było żadnego inkubatora - mówi Piotr Zieliński, ojciec Mai. Dziewczynka od urodzenia przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej. Rodzice uważają, że to wina odbierających poród lekarzy. Takich przypadków jest więcej, bo w Polsce brakuje procedur okołoporodowych.

W domu państwa Zielińskich czas zatrzymał się dwa miesiące temu. 12 września przyszło na świat ich pierwsze dziecko, córka Maja. Jednak rodzice nie mieli jeszcze okazji położyć dziecka w jego łóżeczku. Prawdopodobnie - już nie będą mieli.

- Nasze dziecko leży na OIOM -ie, oddycha za nią respirator. Nigdy nie miałem go na rękach. Nawet go nie przytuliliśmy - Piotr Zieliński, ojciec chorej Mai.  

Ciąża u pani Joanny przebiegała prawidłowo. Nie było żadnych powikłań. Inaczej było z porodem. Kilka dni po terminie pani Joanna trafiła na oddział patologii ciąży. Był 6 września. Akcja porodowa rozpoczęła się sześć dni później. Niestety - za późno.

- Nikt nie interesował się, co z tą kobietą się dzieje. Nie było nikogo. Prosiłam, żeby ktoś przyszedł, bo urządzenia nie rejestrowały akcji serca - mówi Katarzyna Spłocharska, która towarzyszyła pani Joannie przy porodzie.

Zaraz po porodzie dziewczynka została przeniesiona na oddział intensywnej opieki medycznej. Lekarka niosła ją na rękach. Rodzice twierdzą, że mogło to mieć zły wpływ na stan zdrowia dziewczynki. Szpital nie zgadza się z ta opinią. Dyrekcja twierdzi, że akcja porodowa również była prowadzona prawidłowo. Sprawę bada prokuratura.

Dyrekcji szpitala Św. Wojciecha w Gdańsku wydała oświadczenie, w którym czytamy:

- W postępowaniu medycznym nie stwierdzono uchybień.

- Szpital nieustannie stosuje zasadę najwyższej staranności przy udzielaniu wszelkich świadczeń medycznych.

- Podejrzewanie nas o niestaranność, czy ignorancję oraz przedwczesne wydawanie wyroków o winie jest nieuzasadnione, a nawet krzywdzące.

Tymczasem podobna historia wydarzyła się w tym samym szpitalu siedem lat temu. Mały Oskar jest wcześniakiem. Urodził się w złym stanie. Dziecko na OIOM również przeniesiono na rękach. Jego mama twierdzi, że z tego powodu dziecko jest w większym stopniu niepełnosprawne.

- Nigdy bym nie przypuszczała, że w specjalistycznym szpitalu moje dziecko zostanie zawinięte w serwetę i wyniesione z sali porodowej - mówi Anna Kraczkowska, która rodziła w tym samym szpitalu, co pani Joanna. *

* skrót materiału

Reporter: Milena Sławińska

mslawinska@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)