Niewyjaśnione morderstwo
To niemożliwe, by katowane w środku wioski dziecko nie uzyskało pomocy - mówi Krzysztof Kwiatkowski, ojciec 15 - letniej Małgosi. Dziewczyna została brutalnie zgwałcona i pozostawiona na pewną śmierć.
Miłoszyce, mała wieś pod Wrocławiem. To tu, dziesięć lat temu, w noc sylwestrową, dokonano bestialskiego mordu na 15 - letniej Małgosi Kwiatkowskiej.
Dziewczyna wraz z koleżankami przyjechała z Jelcza na swoją pierwszą i jednocześnie ostatnią w życiu zabawę. Z dyskoteki wyprowadził ją jej rówieśnik - Krzysztof K. Co stało się potem - nie wiadomo. Z zeznań chłopaka wynika, że zostawił ją w towarzystwie nieznanych mężczyzn. Doszło do brutalnego gwałtu.
Małgosia umierała w prawdziwych męczarniach. Oprawcy kilka godzin gwałcili ją i katowali. Byli wyjątkowo okrutni. Kiedy skończyli zostawili konającą dziewczynę na śniegu. Dopiero koło południa na swoim podwórku znalazł ją właściciel gospodarstwa.
Prokuratura wszczęła śledztwo. Sprawcy niemal podpisali się na zwłokach. Na ciele Małgosi były liczne rany od ugryzień. Znaleziono włosy oprawców, a na miejscu zbrodni mordercy zostawili zegarek i czapkę.
Niestety, mimo wielu śladów sprawa do dziś nie jest wyjaśniona. Wiele razy prokuratura chciała ją umorzyć, ale wtedy lokalne media podnosiły wrzawę. Między innymi publikowały portrety pamięciowe sprawców. Dzięki temu po trzech latach udało się zatrzymać i skazać Tomasza K. To ślady jego zębów znaleziono na ciele Małgosi.
Tomasz K. nigdy nie przyznał się do winy. Nie powiedział też kim byli jego wspólnicy. Mieszkańcy Miłoszyc zgodnie twierdzą, że w gwałcie musieli brać udział również miejscowi. Wskazują na Marcina Ł. - starszego syna lokalnego biznesmena.
- Prosiliśmy prokuraturę, żeby przebadali pana Marcina, ale sprawdzono nie tego człowieka - mówi Krzysztof Kwiatkowski, ojciec Małgosi.
To nie wszystkie niewyjaśnione okoliczności tej sprawy. Do dziennikarki Polskiego Radia Wrocław zgłosił się Norbert B. - ochroniarz z dyskoteki, w której bawiła się Małgosia feralnej nocy. Mężczyzna opowiedział, że widział wtedy Marcina Ł. w towarzystwie miejscowego, byłego policjanta. Dziennikarka nagrała jego wypowiedź.
Kiedy ojciec Małgosi zaniósł nagranie do prokuratury, Norbert B. wszystkiego się wyparł. Powód? Prawdopodobnie bał się zemsty. Już wcześniej mu grożono, został też napadnięty.
Podejrzenie pada na Krzysztofa K., który wyprowadził Małgosię z dyskoteki. Jego DNA również znaleziono na miejscu zbrodni. Mimo to prokuratura nie postawiła mu żadnego zarzutu. *
* skrót materiału
Reporter: Katarzyna Betcher (Telewizja Polsat)
Dziewczyna wraz z koleżankami przyjechała z Jelcza na swoją pierwszą i jednocześnie ostatnią w życiu zabawę. Z dyskoteki wyprowadził ją jej rówieśnik - Krzysztof K. Co stało się potem - nie wiadomo. Z zeznań chłopaka wynika, że zostawił ją w towarzystwie nieznanych mężczyzn. Doszło do brutalnego gwałtu.
Małgosia umierała w prawdziwych męczarniach. Oprawcy kilka godzin gwałcili ją i katowali. Byli wyjątkowo okrutni. Kiedy skończyli zostawili konającą dziewczynę na śniegu. Dopiero koło południa na swoim podwórku znalazł ją właściciel gospodarstwa.
Prokuratura wszczęła śledztwo. Sprawcy niemal podpisali się na zwłokach. Na ciele Małgosi były liczne rany od ugryzień. Znaleziono włosy oprawców, a na miejscu zbrodni mordercy zostawili zegarek i czapkę.
Niestety, mimo wielu śladów sprawa do dziś nie jest wyjaśniona. Wiele razy prokuratura chciała ją umorzyć, ale wtedy lokalne media podnosiły wrzawę. Między innymi publikowały portrety pamięciowe sprawców. Dzięki temu po trzech latach udało się zatrzymać i skazać Tomasza K. To ślady jego zębów znaleziono na ciele Małgosi.
Tomasz K. nigdy nie przyznał się do winy. Nie powiedział też kim byli jego wspólnicy. Mieszkańcy Miłoszyc zgodnie twierdzą, że w gwałcie musieli brać udział również miejscowi. Wskazują na Marcina Ł. - starszego syna lokalnego biznesmena.
- Prosiliśmy prokuraturę, żeby przebadali pana Marcina, ale sprawdzono nie tego człowieka - mówi Krzysztof Kwiatkowski, ojciec Małgosi.
To nie wszystkie niewyjaśnione okoliczności tej sprawy. Do dziennikarki Polskiego Radia Wrocław zgłosił się Norbert B. - ochroniarz z dyskoteki, w której bawiła się Małgosia feralnej nocy. Mężczyzna opowiedział, że widział wtedy Marcina Ł. w towarzystwie miejscowego, byłego policjanta. Dziennikarka nagrała jego wypowiedź.
Kiedy ojciec Małgosi zaniósł nagranie do prokuratury, Norbert B. wszystkiego się wyparł. Powód? Prawdopodobnie bał się zemsty. Już wcześniej mu grożono, został też napadnięty.
Podejrzenie pada na Krzysztofa K., który wyprowadził Małgosię z dyskoteki. Jego DNA również znaleziono na miejscu zbrodni. Mimo to prokuratura nie postawiła mu żadnego zarzutu. *
* skrót materiału
Reporter: Katarzyna Betcher (Telewizja Polsat)