Pobity przez policję?
- Jeden z policjantów stanął mi na plecach, drugi deptał łokcie - mówi Piotr P. Mężczyzna twierdzi, że został pobity przez policjantów.
Na warszawską Pragę po zmroku lepiej się nie zapuszczać. Wiedzą o tym zarówno mieszkańcy, jak i zwykli turyści. Miesiąc temu przekonał się o tym pan Piotr.
- Późnym wieczorem szliśmy do kolegi. Mężczyzna, który przechodził obok nas uderzył mojego kolegę. Chwilę później z pobliskiej restauracji wyszło dwóch mężczyzn, by pomóc temu człowiekowi nas bić - relacjonuje Piotr J., pobity przez policjantów.
Udało mu się jednak zadzwonić na policję. Widząc nadjeżdżający radiowóz bandyci uciekli do jednej z pobliskich knajp. Policjanci postanowili ich tam odszukać. Wszystko wskazywało na to, że chuligani za kilka chwil znajdą się więc w areszcie. Wydarzyło się jednak coś zupełnie nieoczekiwanego.
- Wszedłem do restauracji z policjantami i wskazałem napastników. Funkcjonariusze kazali mi jednak natychmiast wyjść z lokalu. Zawieziono mnie wtedy na komisariat i pobito - opowiada Piotr P.
Mężczyzna twierdzi, że po kilkunastu godzinach przewieziono go do... Izby Wytrzeźwień, bo mimo braku badań policjanci stwierdzili, że jest pijany. Po kolejnych kilku godzinach, pobity trafił do domu.
- Odczuwał potworny ból jąder. Nie mógł chodzić. Miał nudności i zawroty głowy - mówi Elżbieta K., teściowa pobitego.
Pan Piotr nie może zrozumieć dlaczego stróże prawa - zamiast go chronić - dotkliwie pobili.
Według przedstawicieli policji, wszystkiemu winien jest sam Piotr J. To on, ich zdaniem zachowywał się agresywnie, tym samym prowokując swoje aresztowanie. Kto zatem jest winny? Nie wiadomo. Co więcej, kilka dni później, panu Piotrowi przedstawiono zarzuty - jest podejrzany o napaść na policjanta. *
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski
rzalewski@polsat.com.plnbsp(Telewizja Polsat)
- Późnym wieczorem szliśmy do kolegi. Mężczyzna, który przechodził obok nas uderzył mojego kolegę. Chwilę później z pobliskiej restauracji wyszło dwóch mężczyzn, by pomóc temu człowiekowi nas bić - relacjonuje Piotr J., pobity przez policjantów.
Udało mu się jednak zadzwonić na policję. Widząc nadjeżdżający radiowóz bandyci uciekli do jednej z pobliskich knajp. Policjanci postanowili ich tam odszukać. Wszystko wskazywało na to, że chuligani za kilka chwil znajdą się więc w areszcie. Wydarzyło się jednak coś zupełnie nieoczekiwanego.
- Wszedłem do restauracji z policjantami i wskazałem napastników. Funkcjonariusze kazali mi jednak natychmiast wyjść z lokalu. Zawieziono mnie wtedy na komisariat i pobito - opowiada Piotr P.
Mężczyzna twierdzi, że po kilkunastu godzinach przewieziono go do... Izby Wytrzeźwień, bo mimo braku badań policjanci stwierdzili, że jest pijany. Po kolejnych kilku godzinach, pobity trafił do domu.
- Odczuwał potworny ból jąder. Nie mógł chodzić. Miał nudności i zawroty głowy - mówi Elżbieta K., teściowa pobitego.
Pan Piotr nie może zrozumieć dlaczego stróże prawa - zamiast go chronić - dotkliwie pobili.
Według przedstawicieli policji, wszystkiemu winien jest sam Piotr J. To on, ich zdaniem zachowywał się agresywnie, tym samym prowokując swoje aresztowanie. Kto zatem jest winny? Nie wiadomo. Co więcej, kilka dni później, panu Piotrowi przedstawiono zarzuty - jest podejrzany o napaść na policjanta. *
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski
rzalewski@polsat.com.plnbsp(Telewizja Polsat)