400 tys. zł zniknęło z konta
Pani Małgorzata trzymała na koncie w Banku Millennium 400 tys. zł. Pod koniec grudnia 2009 roku jej pieniądze zniknęły. W oddziale banku ktoś podał się za osobę upoważnioną do ich wypłaty i bez problemu zawłaszczył całą kwotę. Nie pomogło nawet to, że pani Małgorzata założyła konto prestige, którym miał opiekować się pracownik Millennium. Okradzionej kobiecie bank powinien zwrócić pieniądze. Zwleka z tym już ponad rok.
Jest 23 grudnia 2009 roku. Nieustalona do dziś kobieta wchodzi do jednego z oddziałów Banku Millennium w Warszawie. Podaje się za osobę upoważnioną do wypłaty pieniędzy z konta pani Małgorzaty. Wypłaca 20 tysięcy złotych, 380 tysięcy przelewa na konto mężczyzny, Dariusza Ł.
- Na nagraniu z kamer w banku zobaczyłam panią, która się całkowicie ode mnie różniła wzrostem, sylwetką, kolorem włosów, miała okulary, których ja nie noszę - opowiada pani Katarzyna, córka pani Małgorzaty.
- Dane w dowodzie osobistym były zasłonięte ręką przez tą panią, i kasjer również wziął je w taki sposób, że nie było widać - dodaje pani Małgorzata.
- Zbadaliśmy sprawę. Pracownicy postępowali zgodnie z procedurami. Została sprawdzona tożsamość osoby wypłacającej pieniądze na podstawie okazania dokumentów ze zdjęciami oraz został porównany jej podpis z istniejącym podpisem w bazie danych banku - informuje Wojciech S. Kaczorowski, rzecznik prasowy Banku Millennium.
Pani Małgorzata złożyła w banku reklamację. Liczyła, że ten zwróci jej pieniądze.
- Najpierw śledztwo musi wykluczyć udział w sprawie którejkolwiek z osób, do których należały te pieniądze, bo mogą one być w to zamieszane - informuje Wojciech S. Kaczorowski, rzecznik prasowy Banku Millennium.
- Jeżeli doszło do nieuprawnionych transakcji, to klient ma prawo domagać się zwrotu pieniędzy, które gromadził na swoim rachunku. Oczywiście pod warunkiem, że nie doszło do żadnych zaniedbań ze strony klienta - mówi Marta Chmielewska-Racławska z Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego.
- Jeszcze to było konto prestige! Przecież po coś ono zostało tak nazwane, jest opiekun, który powinien wszystkiego pilnować. A okazało się, że ktoś obcy może wypłacić pieniądze i nie ma winnego - denerwuje się pani Katarzyna, córka pani Małgorzaty.
Konto prestige w Banku Millennium jest przeznaczone dla klientów, którzy mają więcej niż sto tysięcy złotych. Postanowiliśmy sami sprawdzić, jak w praktyce wygląda opieka nad takimi klientami.
- Przy wypłacie pieniędzy z konta trzeba przedstawić dokument tożsamości. W tym zakresie każdy pracownik jest szkolony. Czasami jest wykonywany telefon do opiekuna konta, gdy przelewane są większe pieniądze. Wczoraj dostałem taki telefon z oddziału w Krakowie, bo przelewano 200 tys. zł. Jednak opiekun może zweryfikować tylko, czy wszystko się zgadza od strony technicznej, bo nie zawsze jest możliwość skontaktowania się z klientem w momencie wypłaty - opowiedział nam jeden z opiekunów konta prestige w Banku Millennium.
Śledztwo w sprawie zniknięcia pieniędzy z konta pani Małgorzaty prowadzi Centralne Biuro Śledcze, pod nadzorem prokuratury. Ta nie chce udzielać szczegółowych informacji, zasłaniając się dobrem postępowania.
Dariusz Ł. - mężczyzna, na którego konto przelano pieniądze, został złapany. Trafił na trzy miesiące do aresztu. Potem areszt był przedłużany. Aż do grudnia ubiegłego roku. Niemal rok po kradzieży Dariusz Ł. wyszedł na wolność, bo sąd nie wysłał do jego adwokata zawiadomienia o terminie rozprawy. O tym fakcie nikt pani Małgorzaty nie poinformował.
- Teraz boję się o córkę, wnuczki. Czuję strach, nawet gdy wychodzę z psem na ulicę. Każdy wydaje mi się podejrzany. Słyszałam, że człowiek, który wypłacił te pieniądze ma styczność ze światem przestępczym - mówi pani Małgorzata.*
* skrót materiału
Reporterka. Marta Terlikowska
(Telewizja Polsat)
- Na nagraniu z kamer w banku zobaczyłam panią, która się całkowicie ode mnie różniła wzrostem, sylwetką, kolorem włosów, miała okulary, których ja nie noszę - opowiada pani Katarzyna, córka pani Małgorzaty.
- Dane w dowodzie osobistym były zasłonięte ręką przez tą panią, i kasjer również wziął je w taki sposób, że nie było widać - dodaje pani Małgorzata.
- Zbadaliśmy sprawę. Pracownicy postępowali zgodnie z procedurami. Została sprawdzona tożsamość osoby wypłacającej pieniądze na podstawie okazania dokumentów ze zdjęciami oraz został porównany jej podpis z istniejącym podpisem w bazie danych banku - informuje Wojciech S. Kaczorowski, rzecznik prasowy Banku Millennium.
Pani Małgorzata złożyła w banku reklamację. Liczyła, że ten zwróci jej pieniądze.
- Najpierw śledztwo musi wykluczyć udział w sprawie którejkolwiek z osób, do których należały te pieniądze, bo mogą one być w to zamieszane - informuje Wojciech S. Kaczorowski, rzecznik prasowy Banku Millennium.
- Jeżeli doszło do nieuprawnionych transakcji, to klient ma prawo domagać się zwrotu pieniędzy, które gromadził na swoim rachunku. Oczywiście pod warunkiem, że nie doszło do żadnych zaniedbań ze strony klienta - mówi Marta Chmielewska-Racławska z Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego.
- Jeszcze to było konto prestige! Przecież po coś ono zostało tak nazwane, jest opiekun, który powinien wszystkiego pilnować. A okazało się, że ktoś obcy może wypłacić pieniądze i nie ma winnego - denerwuje się pani Katarzyna, córka pani Małgorzaty.
Konto prestige w Banku Millennium jest przeznaczone dla klientów, którzy mają więcej niż sto tysięcy złotych. Postanowiliśmy sami sprawdzić, jak w praktyce wygląda opieka nad takimi klientami.
- Przy wypłacie pieniędzy z konta trzeba przedstawić dokument tożsamości. W tym zakresie każdy pracownik jest szkolony. Czasami jest wykonywany telefon do opiekuna konta, gdy przelewane są większe pieniądze. Wczoraj dostałem taki telefon z oddziału w Krakowie, bo przelewano 200 tys. zł. Jednak opiekun może zweryfikować tylko, czy wszystko się zgadza od strony technicznej, bo nie zawsze jest możliwość skontaktowania się z klientem w momencie wypłaty - opowiedział nam jeden z opiekunów konta prestige w Banku Millennium.
Śledztwo w sprawie zniknięcia pieniędzy z konta pani Małgorzaty prowadzi Centralne Biuro Śledcze, pod nadzorem prokuratury. Ta nie chce udzielać szczegółowych informacji, zasłaniając się dobrem postępowania.
Dariusz Ł. - mężczyzna, na którego konto przelano pieniądze, został złapany. Trafił na trzy miesiące do aresztu. Potem areszt był przedłużany. Aż do grudnia ubiegłego roku. Niemal rok po kradzieży Dariusz Ł. wyszedł na wolność, bo sąd nie wysłał do jego adwokata zawiadomienia o terminie rozprawy. O tym fakcie nikt pani Małgorzaty nie poinformował.
- Teraz boję się o córkę, wnuczki. Czuję strach, nawet gdy wychodzę z psem na ulicę. Każdy wydaje mi się podejrzany. Słyszałam, że człowiek, który wypłacił te pieniądze ma styczność ze światem przestępczym - mówi pani Małgorzata.*
* skrót materiału
Reporterka. Marta Terlikowska
(Telewizja Polsat)