Mania zbierania śmieci
Pani Stanisława z Oławy ma obsesję zbierania śmieci. Jest ich tak dużo, że nie mieszczą się w mieszkaniu i emerytka musi koczować na klatce schodowej! Odór gnijących odpadów jest nie do zniesienia, dlatego sąsiedzi pani Stanisławy apelują o pomoc. Rodzina kobiety o sprawie rozmawiać nie chce.
Po skończonych studiach medycznych pani Stanisława pracowała w miejscowym szpitalu. Przez prawie 40 lat robiła rentgen i EKG mieszkańcom Oławy. Wszyscy ją znali i szanowali. Problem pojawił się, gdy pani Stanisława przeszła na emeryturę.
- Zbiera dużo niepotrzebnych rzeczy: zgniłe owoce, czerstwy chleb, jakieś sedesy, deski klozetowe. Codziennie przynosi trzy reklamówki pełne śmieci - opowiada Aneta Nawrot, sąsiadka.
- Tam były fajne rzeczy, np. nowa kołdra, nowe ubrania. Ja sobie wszystko ładnie w kąciku poukładałam, nic nie było porozrzucane - twierdzi pani Stanisława.
- Przede wszystkim tam jest brud i smród, a więc istnieje obawa przed roznoszeniem chorób przewodu pokarmowego, takich jak WZW czy biegunka. Poza tym powstały warunki do gnieżdżenia się insektów, myszy i szczurów. Zagrożenie jest więc spore - mówi dr Maria Wolfinger-Pliszka, kierownik Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Oławie.
Uzbierane ze śmietników rzeczy z czasem przestały mieścić się w mieszkaniu. Zabrakło tam też miejsca dla samej lokatorki, która zaczęła mieszkać na... klatce schodowej.
- Rano idę wyrzucić śmieci, a ona tam śpi, jak idę z psem też jest - mówi Danuta Nowicka, sąsiadka.
- To dobra, wrażliwa kobieta, nam jest jej szkoda, bo ona śpi na schodach, zachowuje się, jak by była w mieszkaniu - dodaje Aneta Nawrot, sąsiadka.
Sąsiedzi pani Stanisławy zgodnie twierdzą, że odór gnijących odpadów jest nie do zniesienia, zwłaszcza latem. Trzy lata temu w lipcu władze miasta nakazały eksmisję z wtedy jeszcze komunalnego lokalu i posprzątały mieszkanie. Wkrótce jego nowym właścicielem został syn pani Stanisławy i problem powrócił.
- Jak wywieziemy te śmieci, to w ciągu miesiąca one znów będą w tym mieszkaniu. Dlatego wystąpiliśmy do sądu o eksmisję i o sprzedaż tego lokalu - mówi Bronisław Paszyński, zarządca budynku.
Eksmisja pani Stanisławy nie rozwiąże problemu. Jest prawdopodobnie chora na zespół Diogenesa, który przy pomocy rodziny i zainteresowaniu instytucji społecznych można skutecznie leczyć. Próbowaliśmy skontaktować się z najbliższymi pani Stanisławy. Ci jednak nie chcieli rozmawiać o jej problemach.
- Czego ja bym dzisiaj chciała? Ja bym chciała przeprowadzić się do tego Nowego Dworu. To piękna okolica, wokół grzyby, jagody, spokój, cisza, czyste powietrze i ogród, który można uprawiać. Wtedy można zaprosić córkę i syna na weekend. Bardzo marzę o wnuczkach - zdradza pani Stanisława.*
* skrót materiału
* Imię bohaterki zostało zmienione.
Reporterka: Agnieszka Zalewska
azalewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Zbiera dużo niepotrzebnych rzeczy: zgniłe owoce, czerstwy chleb, jakieś sedesy, deski klozetowe. Codziennie przynosi trzy reklamówki pełne śmieci - opowiada Aneta Nawrot, sąsiadka.
- Tam były fajne rzeczy, np. nowa kołdra, nowe ubrania. Ja sobie wszystko ładnie w kąciku poukładałam, nic nie było porozrzucane - twierdzi pani Stanisława.
- Przede wszystkim tam jest brud i smród, a więc istnieje obawa przed roznoszeniem chorób przewodu pokarmowego, takich jak WZW czy biegunka. Poza tym powstały warunki do gnieżdżenia się insektów, myszy i szczurów. Zagrożenie jest więc spore - mówi dr Maria Wolfinger-Pliszka, kierownik Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Oławie.
Uzbierane ze śmietników rzeczy z czasem przestały mieścić się w mieszkaniu. Zabrakło tam też miejsca dla samej lokatorki, która zaczęła mieszkać na... klatce schodowej.
- Rano idę wyrzucić śmieci, a ona tam śpi, jak idę z psem też jest - mówi Danuta Nowicka, sąsiadka.
- To dobra, wrażliwa kobieta, nam jest jej szkoda, bo ona śpi na schodach, zachowuje się, jak by była w mieszkaniu - dodaje Aneta Nawrot, sąsiadka.
Sąsiedzi pani Stanisławy zgodnie twierdzą, że odór gnijących odpadów jest nie do zniesienia, zwłaszcza latem. Trzy lata temu w lipcu władze miasta nakazały eksmisję z wtedy jeszcze komunalnego lokalu i posprzątały mieszkanie. Wkrótce jego nowym właścicielem został syn pani Stanisławy i problem powrócił.
- Jak wywieziemy te śmieci, to w ciągu miesiąca one znów będą w tym mieszkaniu. Dlatego wystąpiliśmy do sądu o eksmisję i o sprzedaż tego lokalu - mówi Bronisław Paszyński, zarządca budynku.
Eksmisja pani Stanisławy nie rozwiąże problemu. Jest prawdopodobnie chora na zespół Diogenesa, który przy pomocy rodziny i zainteresowaniu instytucji społecznych można skutecznie leczyć. Próbowaliśmy skontaktować się z najbliższymi pani Stanisławy. Ci jednak nie chcieli rozmawiać o jej problemach.
- Czego ja bym dzisiaj chciała? Ja bym chciała przeprowadzić się do tego Nowego Dworu. To piękna okolica, wokół grzyby, jagody, spokój, cisza, czyste powietrze i ogród, który można uprawiać. Wtedy można zaprosić córkę i syna na weekend. Bardzo marzę o wnuczkach - zdradza pani Stanisława.*
* skrót materiału
* Imię bohaterki zostało zmienione.
Reporterka: Agnieszka Zalewska
azalewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)