Mąż zginął za mało spektakularnie...
Mąż pani Janiny był jedynym żywicielem rodziny. Gdy zginął w kopalni, kobieta starała się o rentę specjalną. Taką samą, jaką w 2009 roku, po nagłośnionych w mediach wypadkach w kopalniach, premier Donald Tusk przyznał 42 wdowom po górnikach. Decyzja była jednak odmowna. Wygląda na to, że mąż pani Janiny zginął za mało spektakularnie.
- To było w 10 rocznicę śmierci mojego ojca, mieliśmy zamówioną mszę w kościele. Mąż miał wrócić wcześniej z pracy. Przypuszczalnie przenośnik chwycił go za rękę i wciągnął na taśmę. Całe ciało było pogruchotane - opowiada Janina Podstawa, wdowa po górniku.
- Nasze życie było skromne, ale byliśmy szczęśliwi - mówi Katarzyna Podstawa, córka zmarłego górnika.
- W ZUS-ie usłyszałam, że mając 43 lata jestem za młoda na rentę po mężu i mam szukać pracy. Jak mąż się przyjmował na kopalnię, to podpisywał papiery, że w chwili jego śmierci rodzina ma być zabezpieczona, ale w 1999 roku tę ustawę znieśli, a myśmy o tym nie wiedzieli. Teraz jestem sprzątaczką, zarabiam 1100 złotych na rękę - dodaje pani Janina.
W 2009 roku, po głośnych wypadkach w kopalniach premier Donald Tusk przyznał renty specjalne 42 wdowom po górnikach. Pani Janina także wystąpiła o taką rentę.
- Dostałam odpowiedź, że najpierw muszę wykazać, czym się zasłużyłam dla Polski. Byłam w szoku. Po miesiącu dostałam drugą odpowiedź, że renty nie przyznano - opowiada.
- My byłyśmy na liście popartej przez posłów, grupowo. Jak pojedyncze kobiety się zgłaszają, to są tak właśnie traktowane. Ja tego nie rozumiem, one są w takiej samej sytuacji jak my i też powinny otrzymać - mówi Ewa Nowak ze Stowarzyszenia Wdów Górniczych.
- Sprawiedliwość jest w tym wypadku ślepa, na dodatek politycy też idą na lep tego rozgłosu. Gdy wydarza się coś, co ma duży rozgłos, to polityk pokazuje się z tymi wdowami, pokazuje się nad trumnami, bo to daje mu publicity. Natomiast jedna trumna, jedna wdowa, to nie powód, żeby gdzieś jechać i się pokazywać - komentuje Katarzyna Popiołek, dziekan wydziału zamiejscowego Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Katowicach.
Przez tydzień próbowaliśmy umówić się na rozmowę z przedstawicielem Kancelarii Premiera. Ostatecznie nikt nie zgodził się odpowiedzieć na nasze pytania przed kamerą.*
* skrót materiału
Reporterka: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Nasze życie było skromne, ale byliśmy szczęśliwi - mówi Katarzyna Podstawa, córka zmarłego górnika.
- W ZUS-ie usłyszałam, że mając 43 lata jestem za młoda na rentę po mężu i mam szukać pracy. Jak mąż się przyjmował na kopalnię, to podpisywał papiery, że w chwili jego śmierci rodzina ma być zabezpieczona, ale w 1999 roku tę ustawę znieśli, a myśmy o tym nie wiedzieli. Teraz jestem sprzątaczką, zarabiam 1100 złotych na rękę - dodaje pani Janina.
W 2009 roku, po głośnych wypadkach w kopalniach premier Donald Tusk przyznał renty specjalne 42 wdowom po górnikach. Pani Janina także wystąpiła o taką rentę.
- Dostałam odpowiedź, że najpierw muszę wykazać, czym się zasłużyłam dla Polski. Byłam w szoku. Po miesiącu dostałam drugą odpowiedź, że renty nie przyznano - opowiada.
- My byłyśmy na liście popartej przez posłów, grupowo. Jak pojedyncze kobiety się zgłaszają, to są tak właśnie traktowane. Ja tego nie rozumiem, one są w takiej samej sytuacji jak my i też powinny otrzymać - mówi Ewa Nowak ze Stowarzyszenia Wdów Górniczych.
- Sprawiedliwość jest w tym wypadku ślepa, na dodatek politycy też idą na lep tego rozgłosu. Gdy wydarza się coś, co ma duży rozgłos, to polityk pokazuje się z tymi wdowami, pokazuje się nad trumnami, bo to daje mu publicity. Natomiast jedna trumna, jedna wdowa, to nie powód, żeby gdzieś jechać i się pokazywać - komentuje Katarzyna Popiołek, dziekan wydziału zamiejscowego Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Katowicach.
Przez tydzień próbowaliśmy umówić się na rozmowę z przedstawicielem Kancelarii Premiera. Ostatecznie nikt nie zgodził się odpowiedzieć na nasze pytania przed kamerą.*
* skrót materiału
Reporterka: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)