Morderca na wolności

Morderca na wolności

Ta zbrodnia jest równie brutalna, co tajemnicza. W listopadzie 2003 roku pani Monika nie wróciła z pracy do domu. Świadkowie twierdzą, że tego dnia podwoził ją nieustalony do dziś mężczyzna. Kilkanaście godzin później zwłoki kobiety odnaleziono w lesie. Przed śmiercią została brutalnie pobita i zgwałcona. Mimo upływu lat, sprawca do dziś pozostaje na wolności. Od niedawna poszukują go policjanci z poznańskiego Archiwum X.

Jest 26 listopada 2003 roku: pani Monika właśnie kończy pracę. Jest bardzo mglisty i deszczowy dzień. Około godziny 16 do kobiety dzwoni jej mąż. Proponuje, że po nią przyjedzie. Pani Monika postanawia jednak wrócić do domu autobusem.

- Szła na ten autobus, to jest kawałek drogi, i ślad się urwał - mówi Jan Czyżewski, brat pani Moniki.  

Około godziny drugiej w nocy mąż pani Moniki wraz z policją odnajduje jej zwłoki. Morderca porzucił je w oddalonym o sześć kilometrów lesie. Przed śmiercią kobieta została pobita oraz brutalnie zgwałcona. W pierwszym momencie nie poznali jej nawet najbliżsi.

- Miała mocno zbity prawy policzek oraz głowę. Na plecach miała także pręgi, jakby ktoś uderzał ją kołkiem - opowiada Katarzyna Wierzbo, siostra zamordowanej Moniki.

- Po tych uderzeniach żyła jeszcze cztery godziny. Nie czuła już, jak ją gwałcili, ale jeszcze żyła - dodaje pani Marianna, matka zamordowanej Moniki.

Przyczyną śmierci pani Moniki okazało się silne uderzenie w splot słoneczny. Jak udało się ustalić morderca był jeden. Jest niemal pewne, że dobrze znał teren, w którym porzucił ciało. Zabójstwa dokonał jednak zupełnie gdzie indziej.

- Nie udało nam się ustalić miejsca zabójstwa. Nie wiemy, czy doszło do niego w samochodzie, czy w jakimś innym miejscu, trudno powiedzieć - informuje Anna Pacholik z Prokuratury Rejonowej w Złotowie.

- Mając DNA sprawcy cały czas szukali nie wiadomo czego. Chcieli ze mnie wydusić, że to ja zrobiłem. Dobili mnie psychicznie na długie lata. Nie życzę nikomu, żeby był tak traktowany - opowiada mąż zamordowanej Moniki.

Ciało pani Moniki znaleziono kompletnie nagie. Nie wiadomo, co stało się z ubraniem, które miała na sobie feralnej nocy. Zniknęły też jej telefon oraz biżuteria. Rodzina zwróciła się o pomoc do jasnowidza.

- Mogło się to stać w busie, w samochodzie. Sympatyczny człowiek się wydaje, wesoły. Mógł się w niej podkochiwać. Zaczął się do niej dobierać i później już nie umiał się cofnąć, poszedł na całość wtedy. Michał to imię - mówi Krzysztof Jackowski, jasnowidz.

Jak wykazało śledztwo, tuż przed śmiercią pani Monika opowiadała, że zaleca się do niej jakiś mężczyzna. Bała się go. Był nachalny i mimo odmów, wciąż usiłował namówić ją na spotkanie. W dniu zaginięcia jeden ze świadków dostrzegł ją, jak wsiada do stojącego obok przystanku auta. Prowadził je nieznany mężczyzna. Dalej wszystko owiane jest już tajemnicą.

Za informację na temat mordercy rodzina pani Moniki wyznaczyła 10 tysięcy złotych nagrody. Mimo upływu lat, w śledztwie nie pojawiły się jednak żadne sensowne tropy. Sprawą zajęło się poznańskie Archiwum X. Z każdym dniem szanse na schwytanie zabójcy stają się jednak coraz mniejsze.

- Wykrywamy sprawy po 12-15 latach. Zrobimy wszystko, aby i tym razem do tego doprowadzić - zapowiada Romuald Piecuch z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)