Nie ma zgody, nie ma wody

Nie ma zgody, nie ma wody

Państwo Kozłowscy z Krakowa dowożą wodę do swojego domu ciągnikiem. Rodzina starała się o jej podłączenie w wodociągach, ale zgody nie wyraził sąsiad. To przez jego drogę miała przechodzić instalacja. Obie rodziny od lat toczą ze sobą wojnę, w którą angażują policję i straż miejską. Teraz spór będzie musiał rozstrzygać sąd. Wszystko na kosz podatnika.

- Są granice wytrzymałości, złośliwości. Na okrągło przyjeżdża tu policja, straż miejska, a raz musiał nawet przyjechać leśniczy, gdyż zostaliśmy posądzeni o kłusownictwo, chore historie - mówi Antonina Kozłowska.

- Koszę trawę, jest policja. Oram, jest policja, zbieram czereśnie, jest policja - dodaje Paweł Kozłowski, który walczy z sąsiadem o podłączenie wody.  

Spór sąsiedzki trwa. Największym problemem dla Kozłowskich jest brak wody. A raczej brak możliwość jej podłączenia.

- Męczące jest to. Jako ojciec jestem zobowiązany do zabezpieczenia dzieciom podstawowych potrzeb do egzystencji. Dzięki życzliwości sąsiada, przewożę wodę ciągnikiem i przelewam ze zbiornika do zbiornika - mówi Paweł Kozłowski.

Państwo Kozłowscy mieszkają z dziećmi i ich dziadkiem. Od lat wodę pobierali ze studni. Niestety, powódź ją skaziła, więc zaczęli starać się w Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji (MPWiK) o jej podłączenie. Okazało się to nie takie proste. By móc to zrobić, rodzina musi uzyskać zgodę sąsiada na poprowadzenie instalacji w jego drodze. A na to sąsiad się nie zgadza.

- Ta droga została wydzielona z prywatnej działki już w 1951 roku. Mieliśmy prawo przejazdu przez nią, przechodu i przegonu - opowiada Paweł Kozłowski.

- Chodzi nam tylko o przekopanie tej drogi. Jeżeli by się zgodzili, to dostaliby pieniądze, ale i to ich nie przekonało - dodaje Antonina Kozłowska, żona pana Pawła.

Nie dało się normalnie porozumieć z sąsiadami, więc rodzina Kozłowskich szukała pomocy w sądzie. Sprawa ciągnęła się trzy lata. W końcu sąd pierwszej instancji zezwolił rodzinie na podłączenie wody. Jednak kilka miesięcy później sąd drugiej instancji orzeczenie zmienił.

- Sytuacja jest paradoksalna, bo gdy w 2007 roku strony wytaczały powództwo, to obowiązywały stare przepisy. Później sąd drugiej instancji musiał to orzeczenie skasować. W myśli nowego prawa, strona nie może samodzielnie występować do sądu o taką służebność. Może to zrobić tylko zakład, który jest właścicielem usługi przesyłowej - wyjaśnia Waldemar Żurek z Sądu Okręgowego w Krakowie.

Próbowaliśmy porozmawiać z sąsiadem i zażegnać konflikt, ale ten nie chciał rozmawiać.

Ponieważ porozumienia nie ma, MPWiK w Krakowie listownie poprosiło rodzinę o zgodę na służebność, czyli możliwość podłączenia wody do państwa Kozłowskich. Jeśli sąsiedzi się nie zgodzą, pozostaje droga sądowa. A koszty się mnożą.

- Oprócz tego, że na tego typu budowę wszyscy łożymy z podatków, to jeszcze zapłacimy za procedurę ustanowienia służebności i koszty, które Wodociągi poniosą. Czyli każdy mieszkaniec Krakowa poniesie koszty wojny między tymi sąsiadami - mówi Piotr Ziętara z Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Krakowie.*

* skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk

e-mail

(Telewizja Polsat)