On za granicą - oni w długach

On za granicą - oni w długach

To człowiek bez sumienia - mówią klienci Janusza K., byłego przedstawiciela firmy Provident. Mężczyzna miał ich namawiać, aby zaciągali dla niego kolejne kredyty. Obiecywał, że wszystko spłaci, ale... wyjechał z Polski. Oszukał nawet chorą psychicznie kobietę i zostawił ją z 60 tys. zł długu. Do prokuratury zgłosiło się 15 poszkodowanych osób, ale ta umorzyła postępowanie.

Janusz K. mieszkał i pracował w Strzyżowie, małej miejscowości w województwie podkarpackim. Mężczyzna był między innymi przedstawicielem firmy Provident.

- Wzięłam kredyt i go spłacałam. Zeszłej wiosny odezwał się Provident, okazało się, że mam ponad 22 tys. zł długu! Mój i męża podpis był sfałszowany. Później mąż zmarł, jego kredyt umorzyli, a mój został, muszę się z nim borykać - opowiada pani Danuta, która zaciągnęła kredyt w firmie Provident.  

- On i jego matka prosili, bym zaciągnął dla nich kredyt, mówili, że mają potrzeby, że choroba w domu. Ja lubię pomóc, bo i sama potrzebowałam kiedyś pomocy. Wiedziałam, że mają dochody, więc zaufałam i wzięłam im te kredyty - wspomina pani Maria, która czuje się oszukana przez Janusza K.

- On był znany tym ludziom, podobnie jego matka i dlatego te osoby wzbudzały zaufanie - dodaje Tomasz Ziobro, Powiatowy Rzecznik Konsumentów w Strzyżowie.

Problemy ma także pani Helena i jej mąż. Kobieta od lat leczy się psychiatrycznie. Kontakt z nią jest utrudniony. Obecnie sprawami pani Heleny zajmuje się jej siostra, Danuta.

- Brał siostrę do samochodu i woził po Rzeszowie. Kazał jej zachować w tajemnicy, że ma pożyczki. W sumie siostra ma prawie 60 tys. zł długu w Providencie i innych bankach. To jest człowiek bez sumienia, wykorzystuje ludzi upośledzonych, już dawno powinien za kratami siedzieć - mówi Danuta Gadzina, siostra pani Heleny.

- Badałem okoliczności zawarcia tych umów i jestem zdumiony. Pracownik banku powinien wykazać szczególną czujność przy udzielaniu kredytu bankowego - zauważa Tomasz Ziobro, Powiatowy Rzecznik Konsumentów w Strzyżowie.

A to już prawdziwi rekordziści: pani Małgorzata i pan Krzysztof poznali Janusza K. i jego rodzinę na weselu. Proceder wyglądał identycznie. Janusz K. zabierał panią Małgorzatę lub jej męża do banku, gdzie podpisywana była umowa kredytowa.

- W bankach mamy ponad 240 tys. zł długu, a samym Providencie 29 tysięcy - wylicza Małgorzata Szostak, która czuje się oszukana przez Janusza K.

Z ukrytą kamerą idziemy do domu Janusza K. Okazuje się, że mieszkanie zostało sprzedane, a Janusz K. wyjechał z Polski.

- Oni tu już nie mieszkają. Sprzedali mieszkanie i pojechali do Anglii. Później się dowiedziałam, że mieszkanie jest zadłużone. Przez kilka miesięcy nie płacili za wodę, śmieci - mówi nowa właścicielka lokalu.

W marcu 2010 roku do Prokuratury Rejonowej w Strzyżowie zgłosiły się osoby, które czują się oszukane przez Janusza K. Do tej pory zawiadomienia złożyło 15 osób.

- Wszystkie postępowania zakończyły się bądź umorzeniem postępowania, bądź też odmową wszczęcia postępowania przygotowawczego. Prokurator uznał, iż brak było znamion czynu zabronionego w postępowaniu Janusza K. - informuje Dorota Roman z Prokuratury Rejonowej w Strzyżowie.

O Januszu K. chcieliśmy także porozmawiać w firmie Provident. Przed naszą kamerą nikt nie chciał się wypowiedzieć. Odpowiedź dostaliśmy drogą elektroniczną. Oto jej fragment:

"Pan Janusz K. był przedstawicielem naszej firmy od 2001 r. Przestał pracować dla nas na początku 2010 r. (...) Wszystkie umowy zostały sprawdzone, podczas kontroli wykryliśmy dwie fikcyjne pożyczki, które zostały umorzone. (...) Zgodnie z polityką firmy, umowy fałszywe są umarzane. Osoba, która ma informacje, że ktoś użył jej danych osobowych do sfałszowania umowy pożyczki, powinna to nam zgłosić."

- Moje podpisy są sfałszowane. Poinformowałam o tym Providenta, ale nie było żadnej reakcji. Usłyszałam, że ja z państwem K. współpracowałam - mówi pani Danuta, która czuje się oszukana przez Janusza K.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)