Strzelali do przestępcy, zginął świadek
Makabryczny wypadek w Tuchowie pod Tarnowem. Podczas pościgu za groźnym przestępcą policjanci zastrzelili stojącego w pobliżu 28-letniego mężczyznę. Andrzej Swoszowski został trafiony w głowę przez jedną z kul wystrzelonych za uciekinierem. Wcześniej trafił na pobliski komisariat za jazdę pod wpływem alkoholu.
13 stycznia 2010 roku, okolice Tarnowa: jest tuż po północy. Policja zatrzymuje do kontroli drogowej jadącego mazdą Andrzeja Swoszowskiego. Funkcjonariusze wyczuwają od kierowcy woń alkoholu. Ponieważ nie mają przy sobie alkomatu, mazdę zostawiają na poboczu, a kierowcę zawożą radiowozem na najbliższy posterunek w Tuchowie. Tam na stacjonarnym alkomacie badają go. Wynik: 0,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
- Ponieważ był pod wpływem alkoholu, nie mógł jechać. Zadzwonił więc po kolegę, miał go odwieźć do domu i dostarczyć samochód - opowiada Genowefa Swoszowska, matka zastrzelonego mężczyzny.
Po przesłuchaniu Andrzej Swoszowski zostaje odprowadzony przez policjantów do radiowozu, aby zostać odwiezionym w miejsce, gdzie zatrzymał go patrol. Tam ma na niego czekać kolega. Nim policjanci ruszyli spod komisariatu, usłyszeli komunikat wzywający do akcji wszystkie radiowozy będące w pobliżu Tuchowa. Okazało się, że w okolicy trwa pościg za groźnym przestępcą.
- Policjanci mówią do mężczyzny w radiowozie, że trwa pościg, żeby wysiadł i poczekał. Mówią, że wrócą po niego i zawiozą na miejsce, tak się rozstali - relacjonuje Dariusz Nowak z małopolskiej policji.
Policjanci zostawiają pod komisariatem, na bocznej drodze, Andrzeja Swoszowskiego i jadą 200 metrów dalej do głównej trasy. Tam na rogatkach Tuchowa organizowana jest blokada. Trzy radiowozy ustawiają się na drodze uniemożliwiając przejazd. Jednak ściganego przestępcę to nie odstrasza.
- On uciekając przed goniącym go samochodem służbowym najechał na blokadę. Cofnął i omijając blokadę usiłował najechać na stojących tam pięciu funkcjonariuszy. Blokadę ominął - mówi Bożena Owsiak z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Wówczas policjanci oddają strzały. Mimo że dziurawią samochód jak sito, bandycie udaje się uciec. Stróże prawa z Tarnowa i Tuchowa oddają w sumie 13 strzałów w tym dwa ostrzegawcze w powietrze.
Niestety, okazało się, że jeden z pocisków trafia w głowę znajdującego się na poboczu, sto metrów od blokady Andrzeja Swoszowskiego. Skąd znalazł się przy głównej drodze i dlaczego szedł w stronę blokady? Nie wiadomo.
- Kiedy pościg rozpoczął się na nowo, jeden z radiowozów zobaczył, że ktoś leży na ziemi. Policjanci się zatrzymali i zobaczyli postrzelonego mężczyznę. Nie wiemy, czy był to strzał bezpośredni czy rykoszet, nie mamy jeszcze badań balistycznych - informuje Dariusz Nowak z małopolskiej policji.
Ścigany bandyta zostaje zatrzymany kilka kilometrów dalej na następnej policyjnej blokadzie. W tym samym czasie postrzelony przez przypadek Andrzej Swoszowski trafia do Szpitala Wojewódzkiego im. Św. Łukasza w Tarnowie. Mimo kilkugodzinnej operacji, lekarzom nie udaje się wyciągnąć pocisku z głowy.
- Pani doktor powiedziała mi, że dla Andrzeja nie ma żadnej nadziei, że mózg nie funkcjonuje - rozpacza Genowefa Swoszowska, matka zastrzelonego mężczyzny.
- Dla mnie jest to ewidentna wina policji. To się stało bardzo blisko komisariatu, tam byli ludzie, którzy mieli zapobiegać tego typu zdarzeniom. Ścigany uciekł, a niewinny został zabity - dodaje Adam Swoszowski, brat zastrzelonego mężczyzny.
Zdaniem byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego może się okazać, że winę za tę tragedię ponosi wyłącznie postrzelony mężczyzna. Słysząc strzały ostrzegawcze powinien położyć się na ziemię i przeczekać całe zdarzenie, a nie obserwować policyjną akcję.
- W tej sytuacji policjanci mogli strzelać do uciekającego kierowcy, który chciał przerwać blokadę. Odrębne pytanie jest takie, co robił w tym czasie zatrzymany kierowca. Czy został w miejscu wyznaczonym przez policjantów i przemieszczał się samowolnie. To, że on się przemieścił, może odciążać funkcjonariuszy policji - mówi Zbigniew Ćwiąklaski.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
- Ponieważ był pod wpływem alkoholu, nie mógł jechać. Zadzwonił więc po kolegę, miał go odwieźć do domu i dostarczyć samochód - opowiada Genowefa Swoszowska, matka zastrzelonego mężczyzny.
Po przesłuchaniu Andrzej Swoszowski zostaje odprowadzony przez policjantów do radiowozu, aby zostać odwiezionym w miejsce, gdzie zatrzymał go patrol. Tam ma na niego czekać kolega. Nim policjanci ruszyli spod komisariatu, usłyszeli komunikat wzywający do akcji wszystkie radiowozy będące w pobliżu Tuchowa. Okazało się, że w okolicy trwa pościg za groźnym przestępcą.
- Policjanci mówią do mężczyzny w radiowozie, że trwa pościg, żeby wysiadł i poczekał. Mówią, że wrócą po niego i zawiozą na miejsce, tak się rozstali - relacjonuje Dariusz Nowak z małopolskiej policji.
Policjanci zostawiają pod komisariatem, na bocznej drodze, Andrzeja Swoszowskiego i jadą 200 metrów dalej do głównej trasy. Tam na rogatkach Tuchowa organizowana jest blokada. Trzy radiowozy ustawiają się na drodze uniemożliwiając przejazd. Jednak ściganego przestępcę to nie odstrasza.
- On uciekając przed goniącym go samochodem służbowym najechał na blokadę. Cofnął i omijając blokadę usiłował najechać na stojących tam pięciu funkcjonariuszy. Blokadę ominął - mówi Bożena Owsiak z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Wówczas policjanci oddają strzały. Mimo że dziurawią samochód jak sito, bandycie udaje się uciec. Stróże prawa z Tarnowa i Tuchowa oddają w sumie 13 strzałów w tym dwa ostrzegawcze w powietrze.
Niestety, okazało się, że jeden z pocisków trafia w głowę znajdującego się na poboczu, sto metrów od blokady Andrzeja Swoszowskiego. Skąd znalazł się przy głównej drodze i dlaczego szedł w stronę blokady? Nie wiadomo.
- Kiedy pościg rozpoczął się na nowo, jeden z radiowozów zobaczył, że ktoś leży na ziemi. Policjanci się zatrzymali i zobaczyli postrzelonego mężczyznę. Nie wiemy, czy był to strzał bezpośredni czy rykoszet, nie mamy jeszcze badań balistycznych - informuje Dariusz Nowak z małopolskiej policji.
Ścigany bandyta zostaje zatrzymany kilka kilometrów dalej na następnej policyjnej blokadzie. W tym samym czasie postrzelony przez przypadek Andrzej Swoszowski trafia do Szpitala Wojewódzkiego im. Św. Łukasza w Tarnowie. Mimo kilkugodzinnej operacji, lekarzom nie udaje się wyciągnąć pocisku z głowy.
- Pani doktor powiedziała mi, że dla Andrzeja nie ma żadnej nadziei, że mózg nie funkcjonuje - rozpacza Genowefa Swoszowska, matka zastrzelonego mężczyzny.
- Dla mnie jest to ewidentna wina policji. To się stało bardzo blisko komisariatu, tam byli ludzie, którzy mieli zapobiegać tego typu zdarzeniom. Ścigany uciekł, a niewinny został zabity - dodaje Adam Swoszowski, brat zastrzelonego mężczyzny.
Zdaniem byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego może się okazać, że winę za tę tragedię ponosi wyłącznie postrzelony mężczyzna. Słysząc strzały ostrzegawcze powinien położyć się na ziemię i przeczekać całe zdarzenie, a nie obserwować policyjną akcję.
- W tej sytuacji policjanci mogli strzelać do uciekającego kierowcy, który chciał przerwać blokadę. Odrębne pytanie jest takie, co robił w tym czasie zatrzymany kierowca. Czy został w miejscu wyznaczonym przez policjantów i przemieszczał się samowolnie. To, że on się przemieścił, może odciążać funkcjonariuszy policji - mówi Zbigniew Ćwiąklaski.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)