Miał być w areszcie, a zgwałcił córkę
Miał być w areszcie, a gwałcił córkę! 66-letni Piotr O. znęcał się nad rodziną i regularnie molestował swoją 22-letnią, upośledzoną córkę. Mężczyzna trafił do aresztu. Tam po pewnym czasie się rozchorował i z podejrzeniem nowotworu płuc trafił do szpitala w Zabrzu. Kiedy stan Piotra O. się poprawił, lekarze zwolnili go do domu. Wtedy mężczyzna ponownie zaczął gwałcić córkę.
Zabrze, jedno z osiedli mieszkaniowych. Tu w zaciszu czterech ścian rozgrywał się koszmar upośledzonej 22-latki. Jej ojciec, Piotr O. regularnie wykorzystywał ją seksualnie. Pierwsze sygnały o rodzinnym dramacie pojawiły się trzy lata temu.
- Policjanci prowadzili postępowanie dotyczące znęcania się pana Piotra wobec 22-letniej córki, a także swojej małżonki. Już na tamtym etapie pojawiły się informacje wskazujące na to, że może on dopuszczać się czynności seksualnych względem swych krewnych - informuje Marek Wypych z Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu.
- Pod koniec 2008 roku Prokuratura Rejonowa w Zabrzu oskarżyła Piotra O. o znęcanie się i współżycie z członkami rodziny, a także o gwałty - dodaje Michał Szułczyński z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Piotr O. trafił do aresztu. Tam się jednak rozchorował. Początkowo leczono go na szpitalnym oddziale dla aresztantów w Bytomiu. Jednak jego stan wciąż się pogarszał. Do sądu trafiły dokumenty, z których wynikało, że dalej w areszcie leczyć się go nie da.
- Podejrzewano nowotwór płuc, wskazywano na problemy z samodzielnym oddychaniem. W zasadzie sąd nie miał innego wyjścia, jak ten tymczasowy areszt uchylić celem zapewnienia oskarżonemu możliwości leczenia się w warunkach odpowiedniej placówki medycznej - mówi Tomasz Pawlik z Sądu Okręgowego w Gliwicach.
W szpitalu Piotr O. spędził prawie miesiąc. Z dnia na dzień jego stan ciągle się poprawiał. Pod koniec kwietnia czuł się już niemal doskonale.
- Pacjent opuścił szpital. Jego stan się na tyle poprawił, że nie wymagał leczenia w warunkach lecznictwa stacjonarnego - informuje Piotr Trybalski ze Szpitala Miejskiego w Zabrzu.
- Sąd o tym nie wiedział. Z dokumentów wynikało, że oskarżony cały czas przebywa w szpitalu, w bardzo ciężkim stanie - mówi Tomasz Pawlik z Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Ale w rzeczywistości Piotr O. czuł się dobrze i z radością powrócił do własnego domu. Nie trzeba było długo czekać, by koszmar jego upośledzonej córki rozpoczął się na nowo. Dziewczyna zwierzyła się matce ze swojej tragedii.
- O tym, że coś niepokojącego może się dziać w domu rodziny Piotra O. dowiedzieliśmy się tydzień temu od jednego z sąsiadów - mówi Marek Wypych z Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu.
- 9 czerwca ponownie przedstawiono Piotrowi O. zarzuty obcowania płciowego z członkiem rodziny - dodaje Michał Szułczyński z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Jak to się stało, że Piotr O. beztrosko powrócił do domu do gwałconej wcześniej córki? Dziś odpowiedzialności za to nie bierze nikt.
- Sąd nie uzyskał żadnych sygnałów ani ze szpitala, ani od prokuratury, ze Piotr O. wrócił do swojego domu - mówi Tomasz Pawlik z Sądu Okręgowego w Gliwicach.
- Traktowaliśmy go jak normalnego chorego. Nikt nas nie zobowiązywał do informowania odpowiednich organów o wyjściu tego pacjenta ze szpitala - twierdzi Piotr Trybalski ze Szpitala Miejskiego w Zabrzu.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Policjanci prowadzili postępowanie dotyczące znęcania się pana Piotra wobec 22-letniej córki, a także swojej małżonki. Już na tamtym etapie pojawiły się informacje wskazujące na to, że może on dopuszczać się czynności seksualnych względem swych krewnych - informuje Marek Wypych z Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu.
- Pod koniec 2008 roku Prokuratura Rejonowa w Zabrzu oskarżyła Piotra O. o znęcanie się i współżycie z członkami rodziny, a także o gwałty - dodaje Michał Szułczyński z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Piotr O. trafił do aresztu. Tam się jednak rozchorował. Początkowo leczono go na szpitalnym oddziale dla aresztantów w Bytomiu. Jednak jego stan wciąż się pogarszał. Do sądu trafiły dokumenty, z których wynikało, że dalej w areszcie leczyć się go nie da.
- Podejrzewano nowotwór płuc, wskazywano na problemy z samodzielnym oddychaniem. W zasadzie sąd nie miał innego wyjścia, jak ten tymczasowy areszt uchylić celem zapewnienia oskarżonemu możliwości leczenia się w warunkach odpowiedniej placówki medycznej - mówi Tomasz Pawlik z Sądu Okręgowego w Gliwicach.
W szpitalu Piotr O. spędził prawie miesiąc. Z dnia na dzień jego stan ciągle się poprawiał. Pod koniec kwietnia czuł się już niemal doskonale.
- Pacjent opuścił szpital. Jego stan się na tyle poprawił, że nie wymagał leczenia w warunkach lecznictwa stacjonarnego - informuje Piotr Trybalski ze Szpitala Miejskiego w Zabrzu.
- Sąd o tym nie wiedział. Z dokumentów wynikało, że oskarżony cały czas przebywa w szpitalu, w bardzo ciężkim stanie - mówi Tomasz Pawlik z Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Ale w rzeczywistości Piotr O. czuł się dobrze i z radością powrócił do własnego domu. Nie trzeba było długo czekać, by koszmar jego upośledzonej córki rozpoczął się na nowo. Dziewczyna zwierzyła się matce ze swojej tragedii.
- O tym, że coś niepokojącego może się dziać w domu rodziny Piotra O. dowiedzieliśmy się tydzień temu od jednego z sąsiadów - mówi Marek Wypych z Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu.
- 9 czerwca ponownie przedstawiono Piotrowi O. zarzuty obcowania płciowego z członkiem rodziny - dodaje Michał Szułczyński z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Jak to się stało, że Piotr O. beztrosko powrócił do domu do gwałconej wcześniej córki? Dziś odpowiedzialności za to nie bierze nikt.
- Sąd nie uzyskał żadnych sygnałów ani ze szpitala, ani od prokuratury, ze Piotr O. wrócił do swojego domu - mówi Tomasz Pawlik z Sądu Okręgowego w Gliwicach.
- Traktowaliśmy go jak normalnego chorego. Nikt nas nie zobowiązywał do informowania odpowiednich organów o wyjściu tego pacjenta ze szpitala - twierdzi Piotr Trybalski ze Szpitala Miejskiego w Zabrzu.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)