Niepełnosprawny - klient drugiej kategorii

Niepełnosprawny - klient drugiej kategorii

To nie jest kraj dla osób niepełnosprawnych. Pani Agata Schilf od lat czuje się dyskryminowana przez PKP Intercity. Kobieta jest częściowo sparaliżowana i musi podróżować ze specjalnie szkolonym psem. Niestety, pociągami spółki normalnie jechać nie może. By pies mógł wejść do przedziału, właścicielka musi wykupić w nim wszystkie miejsca!

28-letnia Agata Schilf z Gdańska jest inwalidką I grupy. Ma sparaliżowaną lewą część ciała. Aby mogła normalnie funkcjonować, towarzyszy jej specjalnie szkolony pies asystujący. Pomaga jej otwierać drzwi, wiązać buty czy zapinać torebkę.

- Mam problemy z PKP. Nie mogę podróżować z psem asystującym nocnymi pociągami, a pies jest integralną częścią mojej osoby. Zastępuje mi lewą rękę - opowiada Agata Schilf.  

Pani Agata od lat czuje się dyskryminowana przez PKP Intercity. Kobieta kilka razy w miesiącu jeździ służbowo do Krakowa i Katowic. Aby zdążyć na czas musi podróżować nocami. Niestety, PKP Intercity nie pozwala jej wykupić miejsca w kuszetce tak, aby mogła podróżować z psem asystującym.

- Pisałam do PKP, informowałam, że weszła ustawa o psach asystujących, że zmieniły się przepisy i osoby niepełnosprawne mają prawo wejść z psem do miejsc użyteczności publicznej i podróżować. PKP odpisało, że nie zabrania, ale stawia warunki - mówi pani Agata.

Dlaczego kobieta musiała wykupić cały przedział, by móc podróżować z psem?

- To wynika z regulacji wewnętrznych firmy i regulacji istniejących w naszym kraju. Musimy brać pod uwagę także prawa innych pasażerów - informuje Małgorzata Sitkowska, rzecznik PKP Intercity.

- Wymuszanie opłaty za cały przedział po to, by pies mógł towarzyszyć osobie niepełnosprawnej, to tak naprawdę wymuszanie opłaty za brak odpowiednich dostosowań w samej infrastrukturze tego ośrodka transportu - twierdzi Marek Plura poseł Platformy Obywatelskiej.

Problem ten dotyczy także osób niewidomych, które poruszają się z psami przewodnikami. Rzecznik prasowy spółki Intercity, należącej do Polskich Kolei Państwowych nie miała pojęcia, jak i gdzie ma podróżować pies przewodnik, gdy niepełnosprawna osoba zdecyduje się jechać kuszetką bez psa w przedziale.

- Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Podejrzewam, że tak osoba nie podróżuje wtedy z psem, a może podróżuje na korytarzu - powiedziała Małgorzata Sitkowska z PKP Intercity

To nie jedyny przypadek, który zbulwersował opinię publiczną w ostatnich dniach. Tadeusz Radoń z Tarnowa spędził kilka godzin w upale na przystanku autobusowym, bo jak twierdzi, kilkukrotnie w ciągu jednego dnia nie zabrał go kierowca autobusu. Mimo licznych próśb, nie wysunął specjalnego pomostu, aby pan Tadeusz mógł wjechać do pojazdu. Zdesperowany mężczyzna wezwał policję.

- Gdybym nie wezwał policji, to on by mnie nie zabrał. Pewnie czekałbym tam aż przyjedzie inna zmiana, inny kierowca się pojawi i wtedy może bym pojechał. Złożyłem doniesienie do prokuratury - mówi Tadeusz Radoń.

Niepełnosprawny mężczyzna twierdzi, że kilka dni wcześniej ten sam kierowca także nie zabrał go z przystanku. Mężczyzna pracował wcześniej w MPK. Od dwóch miesięcy zasila szeregi pracowników PKS-u, którzy obsługują kilka linii miejskiej komunikacji w Tarnowie. Chcieliśmy zapytać go, dlaczego nie chciał zabrać pana Tadeusza z przystanku. Kierowca był jednak agresywny i wulgarny w stosunku do naszego reportera.

- Tegoroczne lato obfituje w różne trudne wydarzenia. Chciałbym, żeby sytuacje, które jawnie wiążą się z dyskryminacją osób niepełnosprawnych, tłumaczone były tylko upałem. Każde z tych wydarzeń jest niedopuszczalne. Najgorsze jest to, że tych czynów dopuszczają się pracownicy pewnych służb społecznych - podsumowuje Marek Plura, poseł Platformy Obywatelskiej.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)