Pijany kierowca zabił policjanta
Policjant Maciej Walaszczyk przeniósł się z Warszawy do Kozienic, bo chciał być bliżej rodziny i swojej ukochanej. Niestety, zginął tragicznie już na trzeciej służbie w nowym miejscu. 24-letni sierżant zabezpieczał miejsce wypadku, gdy został potrącony przez rozpędzonego opla Vectrę. Samochodem wracało z dyskoteki pięciu mężczyzn. Wszyscy byli pijani!
Sierżant Maciej Walaszczyk niedawno przeniósł się w rodzinne strony. Nikt nie spodziewał się, że wraca tu po śmierć. Feralna służba w nocy z 20 na 21 listopada była zaledwie trzecią w kozienickiej komendzie.
- Był praktycznie moim rówieśnikiem. Cieszył się, że przeniósł się z Warszawy. Tu miał bliżej i do rodziny i do dziewczyny, którą bardzo kochał - opowiada Hubert Pierzchała, policjant drogówki, który był na służbie z Maciejem Walaszczykiem.
- O godzinie drugiej w nocy mieli zgłoszenie do wypadku drogowego. Karetka pogotowia zabrała kierującego do szpitala - mówi Patrycja Adach z Komendy Rejonowej Policji w Kozienicach.
W krótkim czasie policjanci złapali jeszcze jednego pijanego kierowcę. A potem, tuż przed czwartą nad ranem zza zakrętu wyłonił się rozpędzony opel Vectra.
- Ja w radiowozie wypełniałem dokumentację służbową. Kolega stał na poboczu i kontynuował zabezpieczenie miejsca. Nagle pojazd jadący z nadmierną prędkością wyjechał z łuku, z niewiadomych przyczyn skręcił i potrącił śmiertelnie mojego kolegę z pracy - opowiada Hubert Pierzchała, policjant z Kozienic.
- Jechał z tak z dużą prędkością, że odbił się od karpy ściętego drzewa i wybiło go na wysokość około 1,8 metra. Na tej wysokości samochód strażacki ma ślady, bo auto się o niego otarło - informuje Tadeusz Andrzejczak z Prokuratury Rejonowej w Kozienicach.
- Pracuję w policji od 15 lat. Nie przypominam sobie, żeby w tak drastycznych okolicznościach zginął tak młody człowiek w trakcie wykonywania służby - dodaje Patrycja Adach z Komendy Rejonowej Policji w Kozienicach.
Oplem Vectrą, który potrącił śmiertelnie policjanta kierował Piotr R., 19-latek z małej miejscowości pod Kozienicami. Razem z czterema kolegami wracał z dyskoteki. Każdy miał po 1,5 promila alkoholu. Wszyscy cudem uszli z życiem i nie odnieśli przy tym znaczących obrażeń.
- Wydawało mu się, że przed maską widział jakąś sylwetkę w kamizelce, ale, jak sam wyjaśnił, jechał z prędkością 130 km/h, a tam było 90. No i był mocno nietrzeźwy - mówi Tadeusz Andrzejczak z Prokuratury Rejonowej w Kozienicach
Dotarliśmy do matki właściciela Vectry, Rafała F. Kobieta mówi, że siedem lat temu w wypadku samochodowym straciła starszego syna. Dziękuje Bogu, że tym razem młodszy, 24-letni Rafał, nie siedział za kierownicą.
- Mój syn zginął w wypadku mając 19 lat. Minęło już siedem, ale dla mnie jako matki, to jest sprawa bardzo świeżutka jeszcze. Ja ciągle siedzę i czekam, że to dziecko może jeszcze mi nadjedzie. Jestem zła, bo gdyby Rafał się ożenił, to dyskotek by nie było - mówi matka Rafała F.
Zabójca sierżanta Walaszczyka, Piotr R. twierdzi, że feralnej nocy wypił dwa piwa i dwa kieliszki wódki. Mężczyzna trafił na trzy miesiące do aresztu. Miejsce, w którym zginął policjant wciąż odwiedzają jego znajomi i bliscy.
- Był zawsze uśmiechnięty. Czujemy żal, on nie powinien zginąć - mówi znajoma sierżanta Walaszczyka.*
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
- Był praktycznie moim rówieśnikiem. Cieszył się, że przeniósł się z Warszawy. Tu miał bliżej i do rodziny i do dziewczyny, którą bardzo kochał - opowiada Hubert Pierzchała, policjant drogówki, który był na służbie z Maciejem Walaszczykiem.
- O godzinie drugiej w nocy mieli zgłoszenie do wypadku drogowego. Karetka pogotowia zabrała kierującego do szpitala - mówi Patrycja Adach z Komendy Rejonowej Policji w Kozienicach.
W krótkim czasie policjanci złapali jeszcze jednego pijanego kierowcę. A potem, tuż przed czwartą nad ranem zza zakrętu wyłonił się rozpędzony opel Vectra.
- Ja w radiowozie wypełniałem dokumentację służbową. Kolega stał na poboczu i kontynuował zabezpieczenie miejsca. Nagle pojazd jadący z nadmierną prędkością wyjechał z łuku, z niewiadomych przyczyn skręcił i potrącił śmiertelnie mojego kolegę z pracy - opowiada Hubert Pierzchała, policjant z Kozienic.
- Jechał z tak z dużą prędkością, że odbił się od karpy ściętego drzewa i wybiło go na wysokość około 1,8 metra. Na tej wysokości samochód strażacki ma ślady, bo auto się o niego otarło - informuje Tadeusz Andrzejczak z Prokuratury Rejonowej w Kozienicach.
- Pracuję w policji od 15 lat. Nie przypominam sobie, żeby w tak drastycznych okolicznościach zginął tak młody człowiek w trakcie wykonywania służby - dodaje Patrycja Adach z Komendy Rejonowej Policji w Kozienicach.
Oplem Vectrą, który potrącił śmiertelnie policjanta kierował Piotr R., 19-latek z małej miejscowości pod Kozienicami. Razem z czterema kolegami wracał z dyskoteki. Każdy miał po 1,5 promila alkoholu. Wszyscy cudem uszli z życiem i nie odnieśli przy tym znaczących obrażeń.
- Wydawało mu się, że przed maską widział jakąś sylwetkę w kamizelce, ale, jak sam wyjaśnił, jechał z prędkością 130 km/h, a tam było 90. No i był mocno nietrzeźwy - mówi Tadeusz Andrzejczak z Prokuratury Rejonowej w Kozienicach
Dotarliśmy do matki właściciela Vectry, Rafała F. Kobieta mówi, że siedem lat temu w wypadku samochodowym straciła starszego syna. Dziękuje Bogu, że tym razem młodszy, 24-letni Rafał, nie siedział za kierownicą.
- Mój syn zginął w wypadku mając 19 lat. Minęło już siedem, ale dla mnie jako matki, to jest sprawa bardzo świeżutka jeszcze. Ja ciągle siedzę i czekam, że to dziecko może jeszcze mi nadjedzie. Jestem zła, bo gdyby Rafał się ożenił, to dyskotek by nie było - mówi matka Rafała F.
Zabójca sierżanta Walaszczyka, Piotr R. twierdzi, że feralnej nocy wypił dwa piwa i dwa kieliszki wódki. Mężczyzna trafił na trzy miesiące do aresztu. Miejsce, w którym zginął policjant wciąż odwiedzają jego znajomi i bliscy.
- Był zawsze uśmiechnięty. Czujemy żal, on nie powinien zginąć - mówi znajoma sierżanta Walaszczyka.*
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)