Pobił, choć nie było go w kraju?

Pobił, choć nie było go w kraju?

Siedzi za pobicie, choć nie było go w kraju? 19-letni Daniel jest oskarżony o napaść na dwójkę przechodniów. Mężczyzna twierdzi, że w czasie ataku nawet nie było go w Polsce! Tego dnia pracował w restauracji w Anglii, co potwierdza jej manager. Pobite osoby także nie rozpoznały w nim napastnika.

Pan Daniel ma 19 lat, mieszka w Kościerzynie. Nigdy nie był karany. Jest jednym z piątki dzieci państwa Świeczkowskich. Wyjechał do Anglii, by pracować. Gdy przyjechał do Polski na urlop, w domu czekało na niego wezwanie na przesłuchanie. Stawił się w kościerskim komisariacie 3 grudnia 2008 roku. Został aresztowany.  

Pan Daniel wraz z trzema innymi mężczyznami miał pobić i okraść dwójkę przechodniów. Za to właśnie został aresztowany. Jeden z oskarżonych o rozbój odpowiadał z wolnej stopy. Początkowo wskazywał na Daniela, siebie i pozostałych - jako sprawców rozboju.

- Zeznawałem przeciwko Danielowi, bo policja mnie zmusiła. Na początku nie przyznawałem się, to mnie wzięli na dołek, a następnie pobili. Musiałem się przyznać, bo już nie mogłem wytrzymać. Zeznania zmieniłem dopiero w sądzie. Powiedziałem, że nie byliśmy tam w ogóle. To jest prawdziwa wersja - opowiada Piotr Hinca, współoskarżony.

Pan Daniel twierdzi, że kiedy doszło do rozboju, nie było go w Polsce. Pracował wtedy jako kucharz w Anglii. Jako jeden z dowodów przedstawił bilety lotnicze.

- Na żadnym z tych biletów nie ma tej daty, więc w sposób bezpośredni nie wskazują one, ani nie wykluczają jego pobytu w dniu 13 września w Polsce - informuje Przemysław Banasik z Sądu Okręgowego w Gdańsku.

- W momencie, w którym oskarżono go o pobicie, pracował razem ze mną w restauracji Prezo. Nie mógł tego zrobić. Razem mieszkaliśmy, widziałem go 24 godziny na dobę. Potwierdzić może to mój manager, nasz szef. Możecie do niego zadzwonić - twierdzi Paweł Trzebiatowski, znajomy Daniela Ś.

- Oczywiście, mogę potwierdzić, że Daniel pracował 13 września. Mam dokumenty, grafik - powiedział manager Daniela Ś. w restauracji Prezo w Anglii.

Kilka dni po tej rozmowie dokumenty, które przesłał do ambasady w Londynie pracodawca pana Daniela, trafiły do polskiego sądu. Sąd powołał biegłego tłumacza, by ten przełożył je na język polski.

- My przedstawiliśmy dowody w postaci wyjaśnień oskarżonych i zeznań współoskarżonego, który dokładnie wyjaśnił, na czym polegała rola Daniela Ś. w dokonaniu tych przestępstw. Ponadto z zeznań jednego ze świadków wynikało, że po zdarzeniu rozmawiał on z Danielem Ś.

- mówi Dariusz Załucki z Prokuratury Rejonowej w Kościerzynie.

Współoskarżony, o którym mówi kościerska prokuratura, wycofał się z zeznań, a zachowanie świadka oskarżenia, z którym miał od razu po zdarzeniu rozmawiać Daniel, budzi wątpliwości.

- Ten człowiek ma bardzo poważne problemy psychiczne - mówi Marzena Świeczkowska, matka Daniela Ś.

Twardym dowodem w sprawie miał być również monitoring, którego -jak się okazuje- nie było. Zdumiewająca jest również reakcja samych poszkodowanych.

- Ja uczestniczę w każdej rozprawie, która dotyczy mojego brata. Na pytanie sądu, czy ktokolwiek na sali ich pobił, poszkodowani zaprzeczyli. Powiedzieli, że w życiu nie spotkali mojego brata. Napastnicy nosili glany i skórzane kurtki, a mój brat chodzi w dresach i bluzach - opowiada Patrycja Jankowska, siostra Daniela Ś.

Już po zrealizowaniu reportażu, Daniel Ś. po 13 miesiącach aresztu został zwolniony.*

* skrót materiału

Reporter: Bożena Golanowska

bgolanowska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)