Pogotowie nie chce pomocy
Są szybcy, rewelacyjnie wyszkoleni i skuteczni. Chwali ich policja, straż miejska i pożarna. Ratownicy z Fundacji R2 przez 5 lat na rowerach i motocyklach nieśli pomoc mieszkańcom Krakowa. Za darmo pomagali Krakowskiemu Pogotowiu Ratunkowemu. Niestety, w styczniu pogotowie zerwało współpracę.
Od 5 lat wolontariusze z Fundacji R2 ratowali na ulicach Krakowa życie rannym i chorym. Współdziałali z pogotowiem ratunkowym, które po otrzymaniu zgłoszenia informowało ich, gdzie powinni się udać. Byli na miejscu o wiele wcześniej niż karetki. Mowa o 30 ratownikach, który bezpłatnie, na motocyklach i rowerach udzielali potrzebującym pomocy.
- W tej fundacji działają lekarze, studenci medycyny, pielęgniarstwa i zawodowi ratownicy - wylicza Mikołaj Spodaryk, wiceprezes Fundacji R2.
- Przy zatłoczonych, wąskich ulicach Krakowa duże karetki nie są w stanie osiągnąć takich czasów dojazdów, jak motocykl - dodaje Jarosław Maj, prezes Fundacji R2.
Patrole motocyklowe ratowników działają od maja do października na terenie całego miasta. W zeszłym roku, kiedy w Nowej Hucie rozbił się mały samolot Cessna, na miejscu katastrofy lotniczej motocykle ratunkowe R2 były pierwsze. Ich wyposażenie od karetki reanimacyjnej różni tylko brak noszy.
Niestety, w styczniu ratownicy dowiedzieli się, że nie będą już współpracować z Krakowskim Pogotowiem Ratunkowym. Najpierw wyrzucono ich z dyżurki, następnie odebrano krótkofalówki i kazano opuścić garaż, gdzie trzymali rowery i motocykle. Podobno przepisy nie pozwalają by ratownicy-ochotnicy współdziałali z pogotowiem.
- Nasz sprzęt powinien być użytkowany tylko przez naszych pracowników. Nie ma możliwości udostępniania go firmom zewnętrznym - wyjaśnia Marek Maślerz z Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego.
Dyrekcja pogotowia, która w Krakowie nie zmieniła się od lat, tłumaczy swoją nagłą decyzję troską o los pacjenta. Nie chce brać odpowiedzialności za skutki ratowania życia przez ratowników z R2. Jest to zaskakujące, ponieważ inne służby uczą się ratować życie właśnie od nich.
- Ratownicy R2 raz w miesiącu szkolą funkcjonariuszy straży miejskiej z zakresu niesienia pomocy medycznej - potwierdza Marek Anioł ze Straży Miejskiej Miasta Krakowa.
Doktor Mikołaj Spodaryk pracuje jako lekarz w Instytucie Pediatrii w Krakowie-Prokocimiu. Po pracy jest jednym z wolontariuszy fundacji R2.
- Nie godzę się na to, by ratowanie życia zależało od unormowań prawnych, od tego czy jest ustawa, czy jej nie ma. Ważne są pierwsze minuty. My je kradniemy po to, żeby pogotowie ratunkowe mogło przyjechać i zastać człowieka żywego, a nie stwierdzić zgon - mówi dr Spodaryk.
- Ja mam reguły, w których muszę się poruszać - odpowiada Marek Maślerz z Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego.
Zarówno krakowska policja, jak i straż miejska są zaskoczone decyzjami dyrekcji pogotowia. Wielokrotnie uczestniczyli we wspólnych akcjach z ratownikami R2. Straż miejska rok temu przekazała fundacji nawet kolejny motocykl-ambulans, aby zwiększyć mobilność ratowników.
- Ci ludzie są potrzebni. Nie sprawiają żadnych problemów, pracują bardzo dobrze, co do ich profesjonalizmu nie można mieć zastrzeżeń - mówi Dariusz Nowak z małopolskiej policji.
Okazuje się, że rozwiązanie kontrowersyjnych decyzji Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego znalazła Państwowa Straż Pożarna, która udostępniła R2 garaże w jednej z remiz. Dodatkowo przekazała ratownikom motocykle crossowe, żeby mogli patrolować bulwary wiślane i tereny rekreacyjne.
- Jednym z rozwiązań jest przynależność ich do ochotniczych straży pożarnych.
Zawsze jesteśmy z osobami, które ratują ludzkie życie, nie widzimy innego rozwiązania - mówi Andrzej Siekanka z małopolskiej Straży Pożarnej.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
- W tej fundacji działają lekarze, studenci medycyny, pielęgniarstwa i zawodowi ratownicy - wylicza Mikołaj Spodaryk, wiceprezes Fundacji R2.
- Przy zatłoczonych, wąskich ulicach Krakowa duże karetki nie są w stanie osiągnąć takich czasów dojazdów, jak motocykl - dodaje Jarosław Maj, prezes Fundacji R2.
Patrole motocyklowe ratowników działają od maja do października na terenie całego miasta. W zeszłym roku, kiedy w Nowej Hucie rozbił się mały samolot Cessna, na miejscu katastrofy lotniczej motocykle ratunkowe R2 były pierwsze. Ich wyposażenie od karetki reanimacyjnej różni tylko brak noszy.
Niestety, w styczniu ratownicy dowiedzieli się, że nie będą już współpracować z Krakowskim Pogotowiem Ratunkowym. Najpierw wyrzucono ich z dyżurki, następnie odebrano krótkofalówki i kazano opuścić garaż, gdzie trzymali rowery i motocykle. Podobno przepisy nie pozwalają by ratownicy-ochotnicy współdziałali z pogotowiem.
- Nasz sprzęt powinien być użytkowany tylko przez naszych pracowników. Nie ma możliwości udostępniania go firmom zewnętrznym - wyjaśnia Marek Maślerz z Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego.
Dyrekcja pogotowia, która w Krakowie nie zmieniła się od lat, tłumaczy swoją nagłą decyzję troską o los pacjenta. Nie chce brać odpowiedzialności za skutki ratowania życia przez ratowników z R2. Jest to zaskakujące, ponieważ inne służby uczą się ratować życie właśnie od nich.
- Ratownicy R2 raz w miesiącu szkolą funkcjonariuszy straży miejskiej z zakresu niesienia pomocy medycznej - potwierdza Marek Anioł ze Straży Miejskiej Miasta Krakowa.
Doktor Mikołaj Spodaryk pracuje jako lekarz w Instytucie Pediatrii w Krakowie-Prokocimiu. Po pracy jest jednym z wolontariuszy fundacji R2.
- Nie godzę się na to, by ratowanie życia zależało od unormowań prawnych, od tego czy jest ustawa, czy jej nie ma. Ważne są pierwsze minuty. My je kradniemy po to, żeby pogotowie ratunkowe mogło przyjechać i zastać człowieka żywego, a nie stwierdzić zgon - mówi dr Spodaryk.
- Ja mam reguły, w których muszę się poruszać - odpowiada Marek Maślerz z Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego.
Zarówno krakowska policja, jak i straż miejska są zaskoczone decyzjami dyrekcji pogotowia. Wielokrotnie uczestniczyli we wspólnych akcjach z ratownikami R2. Straż miejska rok temu przekazała fundacji nawet kolejny motocykl-ambulans, aby zwiększyć mobilność ratowników.
- Ci ludzie są potrzebni. Nie sprawiają żadnych problemów, pracują bardzo dobrze, co do ich profesjonalizmu nie można mieć zastrzeżeń - mówi Dariusz Nowak z małopolskiej policji.
Okazuje się, że rozwiązanie kontrowersyjnych decyzji Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego znalazła Państwowa Straż Pożarna, która udostępniła R2 garaże w jednej z remiz. Dodatkowo przekazała ratownikom motocykle crossowe, żeby mogli patrolować bulwary wiślane i tereny rekreacyjne.
- Jednym z rozwiązań jest przynależność ich do ochotniczych straży pożarnych.
Zawsze jesteśmy z osobami, które ratują ludzkie życie, nie widzimy innego rozwiązania - mówi Andrzej Siekanka z małopolskiej Straży Pożarnej.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)