Skatował dziecko i jest wolny

Skatował dziecko i jest wolny

Trwa obława na mężczyznę, który zakatował dziecko. Osiemnastomiesięczny Szymek miał pękniętą wątrobę, stłuczone serce i wewnętrzny krwotok. Nie miał szans, by przeżyć. Prokuratura nie miała wątpliwości, że dziecko skatował przyjaciel matki - Tomasz Michalak. Sąd pierwszej instancji wypuścił go jednak na wolność. Dopiero sąd apelacyjny uchylił łagodny wyrok. Niestety, Tomasz Michalak zapadł się pod ziemię.

29 grudnia 2008 rok: osiedle w centrum Elbląga. Tego dnia, według śledczych, Tomasz Michalak bestialsko katuje osiemnastomiesięcznego Szymonka. Następnie wychodzi z domu mówiąc matce dziecka, będącej w innym pokoju, że chłopczyk śpi. Kiedy po godzinie kobieta wchodzi do pokoju, dziecko nie daje znaków życia.

- Karetkę wezwała matka dziecka. Po stwierdzeniu, że dziecko nie żyje, pogotowie wezwało policję - opowiada Krzysztof Nowacki z policji w Elblągu.

Ukrywającego się Tomasza Michalaka policja zatrzymała już dzień później. Nie przyznał się do winy, twierdził, że to był wypadek. Podobno przez "przypadek" upadł na dziecko. Dlaczego nie udzielił chłopczykowi pomocy? Tego już nie wyjaśnił. Sekcja zwłok wykazała u Szymonka pękniecie wątroby, stłuczone serce i wewnętrzny krwotok.

- Ten mężczyzna był wcześniej notowany i karany, m.in. za posiadanie i sprzedaż narkotyków - informuje Krzysztof Nowacki z policji w Elblągu.

- Z naszych ustaleń wynikało, że obrażenia u dziecka powstały w wyniku silnego uderzenia w górną część brzucha i dolną część mostka - dodaje Sławomir Karmowski z Prokuratury Rejonowej w Elblągu.

Prokuratura nie miała wątpliwości, że to Tomasz Michalak skatował Szymka. Postawiono mu zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Jednak Sąd Okręgowy w Elblągu uwierzył zwyrodnialcowi. Uznał, że był to wypadek i skazał go tylko na 2 lata. Na dodatek wypuścił Tomasza Michalaka z więzienia, aby na wolności czekał na uprawomocnienie się wyroku.

- To jest swobodna ocena należąca do sądu pierwszej instancji - mówi Dorota Zientara z Sądu Okręgowego w Elblągu.

- Kwalifikacja tego czynu, jako nieumyślne spowodowanie śmierci jest absolutnie skandaliczna - ocenia prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.

- Wyrok oceniliśmy jako niesłuszny. Oparliśmy się na kilku opiniach biegłych, z których wynika, że było to pobicie - dodaje Sławomir Karmowski z Prokuratury Rejonowej w Elblągu.

Prokuratura zaskarżyła decyzję do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Ten unieważnił wyrok elbląskiego sądu i nakazał sprawę rozpatrzyć raz jeszcze. Jednak Tomasz Michalak nie przyszedł już na żadną rozprawę. Zapadł się pod ziemię.

- Nie wiem, czy mój 7-letni wnuczek uwierzyłby w wersję zdarzeń, jaką podawał ten oskarżony. To jest niebywałe, że sąd wydał taki wyrok. Dobrze, że prokuratura zaskarżyła decyzje, ale człowieka nie ma - zauważa prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.

Kilka dni temu za 24-letnim Tomaszem Michalakiem wystawiono list gończy oraz Europejski Nakaz Aresztowania. Policji w poszukiwaniach zwyrodnialca pomagają Żandarmeria Wojskowa i Straż Graniczna.

Szymon nim został śmiertelnie skatowany, przeżył wiele. Miesiąc przed tragedią trafił do szpitala ze złamaną nóżką, a wcześniej ze złamaną rączką. Podobno to też były "wypadki."

Odwiedziliśmy z kamerą najbliższą rodzinę Tomasza Michalaka. Jak widać śmierć dziecka nie wywarła na nich żadnego wrażenia.

- Ja nie mogę go oskarżać, bo mnie przy tym nie było. Przy mnie się dobrze zachowywał, dziecko się go nie bało - mówi babka Tomasza Michalaka.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)