Szaleniec zabił i wyszedł po 5 miesiącach
Zabił kuzynkę, ranił żonę i jest wolny! Do dramatu doszło we wsi Stogi koło Malborka. 23-letni Damian D. rzucił się z nożem na 10-letnią kuzynkę, a następnie wbił go w szyję swojej żony. Kobieta przeżyła, dziewczynka niestety nie. Zamiast do aresztu mężczyzna trafił do szpitala psychiatrycznego. Wyszedł z niego po 5 miesiącach. Prokuratura umorzyła postępowanie, bo biegli stwierdzili, że w momencie ataku Damian D. był... niepoczytalny. Kiedy znów zaatakuje?
- Około godziny 18 zadał kilka uderzeń nożem pokrzywdzonej, a następnie jedno uderzenie nożem w szyję swojej żonie - informuje Waldemar Zdunek z Prokuratury Rejonowej w Malborku.
Niestety, dziecka nie udało się uratować. Damiana D. natychmiast ujęto i postawiono prokuratorskie zarzuty. Zamiast do aresztu trafił jednak na pięciomiesięczną obserwację do szpitala psychiatrycznego. A prokuratura umorzyła jego sprawę zaraz po tym, jak opuścił szpital.
- Powodem decyzji była opinia biegłych psychiatrów, którzy po pięciu miesiącach obserwacji podejrzanego doszli oni do wniosku, że w chwili popełnienia tego czynu, miał on zniesioną zdolność do kierowania swoi zachowaniem. Według biegłych, i z tą opinią my też się zgadzamy, to zdarzenie miało charakter jednorazowy, było czymś nadzwyczajnym w życiu tego człowieka, czego nie można było ani przewidzieć, ani temu zapobiec - informuje Waldemar Zdunek z Prokuratury Rejonowej Malbork.
Damian D., po umorzeniu jego sprawy, powrócił do miejscowości, gdzie doszło do tragedii. Jego powrót wywołał u mieszkańców strach i obawę, że ponownie może kogoś zaatakować.
- Teraz to nie wiadomo, jemu nawet po pięciu latach może coś odbić i znów zrobi komuś krzywdę -mówi jedna z mieszanek wsi Stogi.
- Teraz wszyscy będą mordować ludzi i wychodzić na wariatów - dodaje inny mieszkaniec.
- W ocenie biegłych nie istnieje zagrożenie, że do podobnej sytuacji może w życiu tego człowieka dojść, ale nikt nie jest w stanie, teoretycznie takiego przypadku wyeliminować - mówi Waldemar Zdunek z Prokuratury Rejonowej Malbork.
Chcieliśmy porozmawiać z Damianem D. o tym, co zrobił najbliższym przed kilkoma miesiącami. Jednak na rozmowę z nim nie zgodziła się jego żona, która - przypomnijmy - także padła ofiarą jego szaleńczego ataku.
- Dziewuszkę zabił, żonie prawie łeb oderżnął i wyszedł. Teraz za rączkę się prowadzają! - mówi jeden z mieszkańców wsi Stogi.*
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski
ltekielski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
Niestety, dziecka nie udało się uratować. Damiana D. natychmiast ujęto i postawiono prokuratorskie zarzuty. Zamiast do aresztu trafił jednak na pięciomiesięczną obserwację do szpitala psychiatrycznego. A prokuratura umorzyła jego sprawę zaraz po tym, jak opuścił szpital.
- Powodem decyzji była opinia biegłych psychiatrów, którzy po pięciu miesiącach obserwacji podejrzanego doszli oni do wniosku, że w chwili popełnienia tego czynu, miał on zniesioną zdolność do kierowania swoi zachowaniem. Według biegłych, i z tą opinią my też się zgadzamy, to zdarzenie miało charakter jednorazowy, było czymś nadzwyczajnym w życiu tego człowieka, czego nie można było ani przewidzieć, ani temu zapobiec - informuje Waldemar Zdunek z Prokuratury Rejonowej Malbork.
Damian D., po umorzeniu jego sprawy, powrócił do miejscowości, gdzie doszło do tragedii. Jego powrót wywołał u mieszkańców strach i obawę, że ponownie może kogoś zaatakować.
- Teraz to nie wiadomo, jemu nawet po pięciu latach może coś odbić i znów zrobi komuś krzywdę -mówi jedna z mieszanek wsi Stogi.
- Teraz wszyscy będą mordować ludzi i wychodzić na wariatów - dodaje inny mieszkaniec.
- W ocenie biegłych nie istnieje zagrożenie, że do podobnej sytuacji może w życiu tego człowieka dojść, ale nikt nie jest w stanie, teoretycznie takiego przypadku wyeliminować - mówi Waldemar Zdunek z Prokuratury Rejonowej Malbork.
Chcieliśmy porozmawiać z Damianem D. o tym, co zrobił najbliższym przed kilkoma miesiącami. Jednak na rozmowę z nim nie zgodziła się jego żona, która - przypomnijmy - także padła ofiarą jego szaleńczego ataku.
- Dziewuszkę zabił, żonie prawie łeb oderżnął i wyszedł. Teraz za rączkę się prowadzają! - mówi jeden z mieszkańców wsi Stogi.*
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski
ltekielski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)