W dzień budują, w nocy kradną
Tak dorabiają drogowcy! Podczas budowy polskich dróg kwitnie nielegalny handel. Pracownicy kradną co mogą, między innymi materiały budowlane i paliwo. Później sprzedają je po niższej cenie. W proceder zamieszani są nawet kierownicy.
Krajowa droga numer 7, łącząca południe kraju z wybrzeżem: od kilku lat na całej jej długości trwa modernizacja. Koszty liczone są w miliardach złotych. Jednak budowy zatrudniające po kilkaset osób generują dodatkowe koszty wynikające z nieuczciwości niektórych pracowników. Nasz reporter postanowił sprawdzić pogłoski, że na budowach w okolicach Olsztyna można kupić paliwo z maszyn budowlanych i ziemię z budowy.
Reporter: Dzień dobry, potrzebuję trochę ziemi.
Robotnik: Ile?
Reporter: Cztery wywrotki. A na kiedy to może być?
Robotnik: Nie wiem, może być na dziś, na jutro, może później.
Reporter: A od czego to zależy?
Robotnik: Od tego czy jest szefostwo, czy go nie ma.
Reporter: Dobra, to będę czekał na telefon.
Na ten telefon nasz reporter czekał 3 dni. W końcu nieuczciwi drogowcy odezwali się. Ku jego zaskoczeniu okazało się, że na spotkanie przyjechał nie kierowca wywrotki, a jego przełożony!
Reporter: Pan jest kierownikiem?
Przełożony kierowców: Dokładnie.
Reporter: Ja jestem z Telewizji Polsat i chciałem zapytać, czy to przystoi, żeby kierownik budowy przyjeżdżał i proponował niezbyt uczciwe usługi.
Przełożony kierowców: Ale lipa. Znaczy... no to wkopałem się.
Ale z budowanej trasy numer 7 ginie nie tylko ziemia. Bez problemu nasz reporter znalazł nieuczciwego drogowca, który chciał sprzedać paliwo z obsługiwanej przez niego maszyny.
- Pojazd masz swój? Masz kanistry, rurę, wszystko? To poczekaj, musiałbyś mi dać swój telefon, wszystko jest do załatwienia. Nawet dzisiaj będę się tankował, to dziewięćdziesiąt litrów byłoby do wzięcia. Po trzy złote za litr - powiedział operator walca.
Aby sprawdzić czy nieuczciwy drogowiec wywiązał się z umowy, nasza ekipa z ukrytą kamerą pojechała wieczorem w miejsce, gdzie zaparkowane zostały maszyny budowlane. Okazało się, że wszystko przebiegło nadzwyczaj sprawnie.
Operatorowi walca nasz reporter powiedział, że nie udało mu się spuścić paliwa i umówił się na kradzież na inny termin. Jak się okazało, pracownicy budowy, którzy dali się sprowokować naszemu reporterowi pracują w jednej z prywatnych firm - u podwykonawcy. Nikt z zarządu firmy nie chciał wypowiedzieć się przed kamerą. O sprawie poinformowaliśmy więc Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.
- Skarb państwa nie poniósł żadnej szkody. Straciła na tym jedynie firma, która prowadziła roboty ziemne. Myślę, że sprawą powinna zająć się prokuratura - mówi Jarosław Kaczor z oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Olsztynie.
Po tym, jak ujawniliśmy sprawę, wszystkie osoby, które okradały firmy budowlane zostały zwolnione z pracy.
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski
ltekielski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
Reporter: Dzień dobry, potrzebuję trochę ziemi.
Robotnik: Ile?
Reporter: Cztery wywrotki. A na kiedy to może być?
Robotnik: Nie wiem, może być na dziś, na jutro, może później.
Reporter: A od czego to zależy?
Robotnik: Od tego czy jest szefostwo, czy go nie ma.
Reporter: Dobra, to będę czekał na telefon.
Na ten telefon nasz reporter czekał 3 dni. W końcu nieuczciwi drogowcy odezwali się. Ku jego zaskoczeniu okazało się, że na spotkanie przyjechał nie kierowca wywrotki, a jego przełożony!
Reporter: Pan jest kierownikiem?
Przełożony kierowców: Dokładnie.
Reporter: Ja jestem z Telewizji Polsat i chciałem zapytać, czy to przystoi, żeby kierownik budowy przyjeżdżał i proponował niezbyt uczciwe usługi.
Przełożony kierowców: Ale lipa. Znaczy... no to wkopałem się.
Ale z budowanej trasy numer 7 ginie nie tylko ziemia. Bez problemu nasz reporter znalazł nieuczciwego drogowca, który chciał sprzedać paliwo z obsługiwanej przez niego maszyny.
- Pojazd masz swój? Masz kanistry, rurę, wszystko? To poczekaj, musiałbyś mi dać swój telefon, wszystko jest do załatwienia. Nawet dzisiaj będę się tankował, to dziewięćdziesiąt litrów byłoby do wzięcia. Po trzy złote za litr - powiedział operator walca.
Aby sprawdzić czy nieuczciwy drogowiec wywiązał się z umowy, nasza ekipa z ukrytą kamerą pojechała wieczorem w miejsce, gdzie zaparkowane zostały maszyny budowlane. Okazało się, że wszystko przebiegło nadzwyczaj sprawnie.
Operatorowi walca nasz reporter powiedział, że nie udało mu się spuścić paliwa i umówił się na kradzież na inny termin. Jak się okazało, pracownicy budowy, którzy dali się sprowokować naszemu reporterowi pracują w jednej z prywatnych firm - u podwykonawcy. Nikt z zarządu firmy nie chciał wypowiedzieć się przed kamerą. O sprawie poinformowaliśmy więc Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.
- Skarb państwa nie poniósł żadnej szkody. Straciła na tym jedynie firma, która prowadziła roboty ziemne. Myślę, że sprawą powinna zająć się prokuratura - mówi Jarosław Kaczor z oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Olsztynie.
Po tym, jak ujawniliśmy sprawę, wszystkie osoby, które okradały firmy budowlane zostały zwolnione z pracy.
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski
ltekielski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)