Zakupy mieszkańców pod nadzorem

Zakupy mieszkańców pod nadzorem

Konsternacja w Czeladzi. Mieszkańcy jednej z tamtejszych spółdzielni mieszkaniowych skarżą się, że muszą mieć specjalne pozwolenie na kupno nowego telewizora, zmywarki czy pralki. Tak odebrali artykuł, jaki napisał do nich prezes spółdzielni. Urzędnik zaapelował nawet, by lokatorzy kontrolowali, co kupują ich sąsiedzi. Wszystko przez nadmiernie obciążoną instalację elektryczną.

- Nie mam zamiaru konsultować tego zakupu z sąsiadami, bo co ich to obchodzi. Kupiłem sobie telewizor i mam do tego prawo - mówi jeden z mieszkańców bloku w Czeladzi.

- Znając naszą spółdzielnię i naszego prezesa wcale mnie ten artykuł nie dziwi - dodaje mieszkanka bloku w Czeladzi.  

Takie reakcje mieszkańców Czeladzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej wywołał artykuł w biuletynie spółdzielczym, w którym czytamy: "Samowolna wymiana urządzeń domowych nie powinna być akceptowana przez pozostałych właścicieli lokali".

- Gdybyśmy to literalnie odebrali, to można sądzić, że nie tylko nikt nie może wymienić czegokolwiek w domu, ale też ktoś powinien nas kontrolować, wiedzieć, co my wymieniamy akurat - komentuje artykuł prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca.

- To największa głupota. Czemu sąsiadka ma mi zezwalać na kupno czegoś? Jak mam kasę, to idę kupować, a nie będę się pytała czy mogę! - nie kryje oburzenia mieszkanka bloku w Czeladzi.

- Nie obowiązuje zasada uzgadniania zakupów z sąsiadami. Osoby, które bardzo dokładnie przeczytały ten artykuł, mogły wysnuć takie mylne przekonanie - uspokaja Sławomir Święch, prezes Czeladzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

- Tutaj dalej czytamy, że: "nie powinna być akceptowana taka samowolna wymiana przez pozostałych właścicieli lokali", co zakładałoby, że przy każdej wymianie urządzeń musimy konsultować to z pozostałymi właścicielami lokali - dodaje prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca.

- Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś chodził po sąsiadach i pytał, czy może kupić sobie żelazko czy nawet zmywarkę - mówi Andrzej Kaim, dziennikarz "Dziennika Zachodniego".

- Nie chodzi o żelazko czy pralkę, czy lodówkę. Chodzi np. o kabinę łazienkową z sauną - uściśla Sławomir Święch, prezes Czeladzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

To o co i o jakie sprzęty w końcu chodzi? Poprosiliśmy prezesa spółdzielni o rozszyfrowanie treści artykułu.

- Ten tekst powstał jako jedna z nielicznych prób przeniesienia tekstu profesjonalisty, który zwrócił uwagę na potrzebę większej odpowiedzialności, czy też wiedzy mieszkańców na temat sposobu wykorzystania instalacji elektrycznej - wyjaśnia Sławomir Święch, prezes spółdzielni.

- Po przeczytaniu tego wydaje się, że komuś nie chce się zrobić rzetelnych pomiarów stanu sieci. Jeżeli ta sieć rzeczywiście nie może wytrzymać obciążeń, to należy wymienić sieć, a nie ograniczać ludzi. Mamy XXI wiek, a nie XIX - komentuje Lech Dziewiarz ze Stowarzyszenia Elektryków Polskich.

- To jest niedorzeczne. Jak można dyktować mieszkańcom czy mogą montować zmywarki, pralki? To jest kuriozum i świadczy o tym, z jakimi mamy do czynienia zarządami - podsumowuje Leopold Łukaszewicz z Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców.*

* skrót materiału

Reporterki: Małgorzata Frydrych, Iza Kondracka

mfrydrych@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)