Bolało go gardło, zmarł w szpitalu

Bolało go gardło, zmarł w szpitalu

Rodzinna tragedia w Gdyni. Ośmioletni Konrad trafił do szpitala z bólem gardła. Kilka godzin później zmarł. Jego ojciec obwinia lekarzy o śmierć syna lekarzy. Sprawą zajęła się już prokuratura, a szpital przeszedł pierwsze kontrole. Niestety, nie przywrócą one życia ośmioletniemu dziecku.

Gdynia - w tym mieście razem z rodzicami mieszkał 8-letni Konrad Beister. Rankiem 15 maja chłopca bolało gardło. Ojciec zawiózł go do lekarza rodzinnego a ten przypisał antybiotyk. Wieczorem chłopiec zaczął mieć problemy z oddychaniem, więc jego ojciec zawiózł dziecko do szpitala miejskiego.

- Pobiegłem po anestezjologa. Zaczęła zaglądać mu do buzi. Chciała udrożnić krtań czy rurkę wsadzić, ale nie mogła. Chyba z pięć minut się męczyła, a Konrad w tym czasie cały był spuchnięty. Więc pani doktor stwierdziła, że trzeba zrobić tracheotomię, ale nie było narzędzi, pobiegła po nie - opowiada Wojciech Beister, ojciec Konrada.  

- Ratowanie dziecka odbywało się zgodnie z procedurą. Uczestniczyli w nim wszyscy lekarze specjaliści, zarówno laryngolog, jak i anestezjolog, ordynator oddziału, pediatra i wreszcie starszy lekarz dyżurny - informuje Lidia Kodłubańska, Dyrektor Szpitala w Gdyni.

- Reanimowali od wpół do jedenastej do za piętnaście dwunasta. Jakąś maszynę przywieźli, żeby stwierdzić, czy serce bije, to czterech chłopa musiało ją wnosić. Nie było ani defibrylatora, ani maski tlenowej - twierdzi Wojciech Beister.

Konrad zmarł przed północą. Jak podkreśla ojciec chłopca, do tragedii nie musiało dojść, gdyby pracownicy szpitala zajęli się jego synem tak jak powinni.

- Pogodziłbym się, jak dziecko byłoby chore, ale umierać w XXI wieku w szpitalu wyposażonym za grube miliony na zapalenie gardła? - mówi pan Wojciech.

- Nie ulega wątpliwości, ze Konrad jest ofiara złej organizacji pracy szpitala i oszczędności - twierdzi Jolanta Gromadzka-Anzelewicz, dziennikarka Dziennika Bałtyckiego.

W Gdyńskim szpitalu przeprowadzono już pierwszą kontrolę - jej wyniki zostały utajnione i przekazane prokuraturze - udało się do nich dotrzeć dziennikarzom Dziennika Bałtyckiego.

- Nie może być tak, żeby szpital miał jednego anestezjologa, który biega z pierwszego piętra na szóste. Nie może być trzech wejść do szpitala dla pacjentów, którzy wchodząc do szpitala nie wiedzą, gdzie trafić, bo nie ma żadnej informacji. Nie może być tak, że na oddziale laryngologicznym dyżuruje jeden lekarz - mówi Jolanta Gromadzka-Anzelewicz, dziennikarka Dziennika Bałtyckiego.

- W chwili obecnej badamy bezpośrednią przyczynę śmierci Konrada, później będziemy zajmować się postępowaniem lekarzy, sprawdzimy czy reanimacja dziecka była wykonana zgodnie ze sztuką lekarską - informuje Marzanna Majstrowicz z Prokuratury Rejonowej w Gdynii.

Dyrektor Gdyńskiego Szpitala broni swoich podwładnych i uważa, że kierowana przez nią placówka działa tak jak powinna. *


* skrót materiału

Reporter: Leszek Tekielski

ltekielski@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)

(Telewizja Polsat)