"Cegiełkowy" biznes

"Cegiełkowy" biznes

Zbierają na chore dzieci - nielegalnie. Małżeństwo R. z Częstochowy prowadzi firmę, która po 10 zł sprzedaje tzw. cegiełki. Pomagający są przekonani, że ich datki trafią do najbardziej potrzebujących. Niestety, dzieci otrzymują zaledwie 500 zł. Resztę zatrzymują państwo R. Małżeństwo nie ma pozwolenia na prowadzenie zbiórki.

Dwa miesiące temu do firmy Elektro-Centrum w Koszalinie przyszła starsza kobieta. Twierdziła, że zbiera pieniądze na chore dziecko.

- Poprosiłem od tej pani identyfikator czy dokument, który uprawniałby ją do zbierania pieniążków i tam przeczytałem, że nie jest to żadna fundacja, żadne stowarzyszenie, żaden podmiot powołany po to, żeby pomagać takim osobom, tylko jest to firma usługowo-handlowa - opowiada Edward Majewski, pracownik Elektro-Centrum w Koszalinie.  

Kobieta, która zbierała pieniądze na chore dzieci w Koszalinie, pracuje w przedsiębiorstwie handlowo-usługowym ADI w Częstochowie. Sprawdziliśmy, czym oficjalnie zajmuje się ta firma.

- Firma została zarejestrowana w czerwcu 2008 roku. Zajmuje się sprzedażą hurtową i detaliczną, przygotowaniem do druku i usługami drukarskimi. W myśl dokumentów, które są w urzędzie Miasta Częstochowy, nie ma prawa do sprzedaży cegiełek - mówi Sylwia Bielecka z Urzędu Miasta Częstochowy.

- Przedsiębiorstwo ADI nie zwracało się do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji o pozwolenie na przeprowadzenie zbiórki publicznej. Jeżeli firma nie ma takiego pozwolenia, to jest to wykroczenie i organy ścigania powinny się taką firma zająć - informuje Wioletta Paprocka, rzecznik prasowy MSWiA.

- Ta pani twierdziła, że pieniądze zostają bezpośrednio przekazane osobom, które starają się o pomoc - opowiada Edward Majewski, pracownik firmy Elektro-Centrum w Koszalinie.

To nieprawda. Dotarliśmy do matek dzieci, na które były zbierane pieniądze przez częstochowską firmę. Pokazały nam umowy, jakie musiały podpisać z przedsiębiorstwem ADI.

Fragment umowy:

"Wydawca ze swojej strony zobowiązuje się do przekazania na wyżej wymienione konto 500 zł bez względu na ilość sprzedanych wydawnictw".

- Ja się tylko cieszyłam, że parę złotych przyszło i mogę umożliwić coś mojemu dziecku.

Pieniądze były mi potrzebne na zapewnienie synowi bardzo udanych wakacji i to jest właściwie tyle - opowiada jedna z matek, która otrzymała pieniądze.

- Firma właściwie nic nie robi. Tych karteczek nikt by nie kupił, gdyby nie to, że pomaga choremu, umierającemu dziecku i może mu uratować serduszko - dodaje Inga Domurat, dziennikarka Głosu Koszalińskiego.

Przedsiębiorstwo handlowo-usługowe ADI mieści się w prywatnym mieszkaniu państwa R. w Częstochowie. Udało nam się porozmawiać z panią R.

- Ja nie uważam tego za oszustwo. Ta rozmowa jest bez sensu - twierdzi R.

Państwo R. deklarują, że będą dalej zbierać pieniądze na chore dzieci. Dlatego zastanówmy się, zanim kupimy krzyżówkę albo kartkę od takiej firmy.

- Największą krzywdę wyrządzają najbardziej tym, którzy rzeczywiście potrzebują pomocy. W takiej sytuacji nikt ich już nie usłyszy. Przemyślany będzie każdy grosz, zginie ten odruch serca, zabije go takie działanie - ostrzega Edward Majewski, pracownik firmy Elektro-Centrum w Koszalinie.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)