Masakra w Celestynowie
77-letni mężczyzna wpadł w szał i zabił żonę oraz syna. Ranił dwie inne osoby, a na koniec sam się postrzelił. Zdołał także podpalić dom. Do strzelaniny doszło podczas rozprawy sądowej o podział majątku. Odbywała się w domu mężczyzny, gdyż jego żona poruszała się na wózku inwalidzkim.
- Wszystko wskazuje na to, że mieliśmy do czynienia z dwoma rodzajami broni krótkiej. Być może z tej broni padły strzały - mówi Marcin Szyndler z Komendy Stołecznej Policji.
W domu było siedem osób. Rodzina zabójcy, sędzia, adwokat i protokolantka. Sprawa odbywała się w domu, bo żona mordercy poruszała się tylko na wózku inwalidzkim.
- Dwie osoby nie żyją. To kilkudziesięcioletnia kobieta i jej syn. Mąż kobiety leży ranny w szpitalu, jest tam też brat tej kobiety oraz sędzia, która została ranna - opowiada Marcin Szyndler z Komendy Stołecznej Policji.
Krewki 77-latek nie mógł pogodzić się z wyrokiem o podział domu. Wpadł w szał.
Zaczął strzelać do najbliższych: żony i syna. Potem podpalił dom przygotowanymi wcześniej substancjami i sam się postrzelił. Rannych do szpitala przetransportowano śmigłowcem. Także domniemanego sprawcę mordu. Według lekarzy jego stan jest stabilny.
- Ze względu na zły stan zdrowia rannych, nie można było ich jeszcze przesłuchać. Nigdy nie spotkałam się jeszcze z podobnym zdarzeniem - mówi Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Te morderstwa i podpalenie domu szokują sąsiadów. Twierdzą oni, że choć spokojnie w tym domu nie było, to awantur też nie. Małżeństwo było wiele lat po rozwodzie.
Ale najbliższa rodzina nie ukrywa, że w domu nie działo się najlepiej. Zabójca wcześniej był już w więzieniu. W domu miłości do ojca - szaleńca nie było! Nawet własna córka nie pozwala go nazywać ojcem.*
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
W domu było siedem osób. Rodzina zabójcy, sędzia, adwokat i protokolantka. Sprawa odbywała się w domu, bo żona mordercy poruszała się tylko na wózku inwalidzkim.
- Dwie osoby nie żyją. To kilkudziesięcioletnia kobieta i jej syn. Mąż kobiety leży ranny w szpitalu, jest tam też brat tej kobiety oraz sędzia, która została ranna - opowiada Marcin Szyndler z Komendy Stołecznej Policji.
Krewki 77-latek nie mógł pogodzić się z wyrokiem o podział domu. Wpadł w szał.
Zaczął strzelać do najbliższych: żony i syna. Potem podpalił dom przygotowanymi wcześniej substancjami i sam się postrzelił. Rannych do szpitala przetransportowano śmigłowcem. Także domniemanego sprawcę mordu. Według lekarzy jego stan jest stabilny.
- Ze względu na zły stan zdrowia rannych, nie można było ich jeszcze przesłuchać. Nigdy nie spotkałam się jeszcze z podobnym zdarzeniem - mówi Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Te morderstwa i podpalenie domu szokują sąsiadów. Twierdzą oni, że choć spokojnie w tym domu nie było, to awantur też nie. Małżeństwo było wiele lat po rozwodzie.
Ale najbliższa rodzina nie ukrywa, że w domu nie działo się najlepiej. Zabójca wcześniej był już w więzieniu. W domu miłości do ojca - szaleńca nie było! Nawet własna córka nie pozwala go nazywać ojcem.*
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)