Pęka tama we Włocławku
Burza wokół tamy we Włocławku. Mieszkańcy boją się o swoje życie, bo zapora w każdej chwili może pęknąć, a oni zostać zalani. Problem rozwiązałaby nowa tama. Na to jednak nie godzą się ekolodzy. Inwestycja zagraża bowiem środowisku naturalnemu.
- Tu jest strach nawet mieszkać, bo w każdej chwili może trzasnąć zapora i ludzie zostaną bez środków do życia. Każdy się boi - mówi Ewa Witecka, mieszkanka Nieszawy.
Ogromne kontrowersje budzą pomysły dotyczące zapory we Włocławku.
Ekolodzy chcą ją rozbierać a mieszkańcy i inżynierowie - budować nową zaporę.
Zapora we Włocławku pracuje w warunkach, na które nie była projektowana.
Oddano ją do użytku w roku 1970. Miała pracować jako jedna z tam. W ramach tzw. kaskadyzacji Wisły miało powstać jeszcze od 5 do 7 tam.
- Gdyby taka kaskada powstała na Wiśle, to nic złego by się nie stało. Środowisko naturalne i człowiek mieliby same korzyści - przekonuje Dariusz Gronek, prezes zarządu Hydroprojektu.
Woda wypłukała ponad 3 metrowe doły tuż za tamą, a na nią napiera zbyt duża masa wody. Różnica wód przed zaporą i za nią powinna wynosić 11 metrów, jest aż 14.
- Parcie na całą konstrukcję wody jest o 30 procent większe. Najbardziej zagrożony jest styk między częścią betonową a ziemną. Cząstki ziemi już są wypłukiwane. To może puścić - ostrzega dr Janusz Żelaziński z Komisji Ministerstwa Środowiska ds. Ocen Oddziaływania na Środowisko.
- Według mnie nastąpi przeciek przez tę część zapory, która jest zrobiona z ziemi. Gdyby tak się stało, doszłoby do niewyobrażalnej katastrofy - mówi Janusz Żelaziński z Komisji Ministerstwa Środowiska ds. Ocen Oddziaływania na Środowisko.
Dziś ta niemal 40-letnia konstrukcja budzi grozę władz i mieszkańców miast i wiosek położonych poniżej zapory we Włocławku. Żeby było bezpiecznie potrzeba 160 milionów złotych. Ludzie boją się, że dojdzie do katastrofy, że tama nie wytrzyma. Protestowali już latem, protestowali także kilka dni temu.
Nadzieje zrozpaczonych mieszkańców miast poniżej zapory spowodowało wystąpienie spółki Energa o wydanie warunków zabudowy dla nowej zapory w okolicach Nieszawy - Ciechocinka. Ministerstwo Środowiska popiera ten pomysł, ekolodzy - nie.
- Rząd popiera pomysł budowy zapory poniżej Włocławka na wysokości Nieszawy przy założeniu, że zostaną spełnione wszystkie wymagania formalno-prawne, również wynikające z prawa do ochrony środowiska - mówi Stanisław Gawłowski, wiceminister środowiska.
- Budowa nowej zapory w Nieszawie lub Ciechocinku jest niezgodna z prawem.
Jest szkodliwa przyrodniczo. Niszczy siedliska przyrodnicze. Zagrożone są pewne gatunki roślin, zwierząt i ptaków, dla których powołano obszar NATURA 2000 - twierdzi Przemysław Chylarecki z Komisji Ministerstwa Środowiska ds. Ocen Oddziaływania na Środowisko.
- Zapora we Włocławku powinna być całkowicie rozebrana, aby rzeka odzyskała
naturalny charakter - mówi Łukasz Supergan z Greenpeace'u.
Spór o nową zaporę może skończyć się tak jak w Rospudzie. Tam ekolodzy skutecznie zablokowali budowę rozpoczętej już obwodnicy Augustowa. *
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
Ogromne kontrowersje budzą pomysły dotyczące zapory we Włocławku.
Ekolodzy chcą ją rozbierać a mieszkańcy i inżynierowie - budować nową zaporę.
Zapora we Włocławku pracuje w warunkach, na które nie była projektowana.
Oddano ją do użytku w roku 1970. Miała pracować jako jedna z tam. W ramach tzw. kaskadyzacji Wisły miało powstać jeszcze od 5 do 7 tam.
- Gdyby taka kaskada powstała na Wiśle, to nic złego by się nie stało. Środowisko naturalne i człowiek mieliby same korzyści - przekonuje Dariusz Gronek, prezes zarządu Hydroprojektu.
Woda wypłukała ponad 3 metrowe doły tuż za tamą, a na nią napiera zbyt duża masa wody. Różnica wód przed zaporą i za nią powinna wynosić 11 metrów, jest aż 14.
- Parcie na całą konstrukcję wody jest o 30 procent większe. Najbardziej zagrożony jest styk między częścią betonową a ziemną. Cząstki ziemi już są wypłukiwane. To może puścić - ostrzega dr Janusz Żelaziński z Komisji Ministerstwa Środowiska ds. Ocen Oddziaływania na Środowisko.
- Według mnie nastąpi przeciek przez tę część zapory, która jest zrobiona z ziemi. Gdyby tak się stało, doszłoby do niewyobrażalnej katastrofy - mówi Janusz Żelaziński z Komisji Ministerstwa Środowiska ds. Ocen Oddziaływania na Środowisko.
Dziś ta niemal 40-letnia konstrukcja budzi grozę władz i mieszkańców miast i wiosek położonych poniżej zapory we Włocławku. Żeby było bezpiecznie potrzeba 160 milionów złotych. Ludzie boją się, że dojdzie do katastrofy, że tama nie wytrzyma. Protestowali już latem, protestowali także kilka dni temu.
Nadzieje zrozpaczonych mieszkańców miast poniżej zapory spowodowało wystąpienie spółki Energa o wydanie warunków zabudowy dla nowej zapory w okolicach Nieszawy - Ciechocinka. Ministerstwo Środowiska popiera ten pomysł, ekolodzy - nie.
- Rząd popiera pomysł budowy zapory poniżej Włocławka na wysokości Nieszawy przy założeniu, że zostaną spełnione wszystkie wymagania formalno-prawne, również wynikające z prawa do ochrony środowiska - mówi Stanisław Gawłowski, wiceminister środowiska.
- Budowa nowej zapory w Nieszawie lub Ciechocinku jest niezgodna z prawem.
Jest szkodliwa przyrodniczo. Niszczy siedliska przyrodnicze. Zagrożone są pewne gatunki roślin, zwierząt i ptaków, dla których powołano obszar NATURA 2000 - twierdzi Przemysław Chylarecki z Komisji Ministerstwa Środowiska ds. Ocen Oddziaływania na Środowisko.
- Zapora we Włocławku powinna być całkowicie rozebrana, aby rzeka odzyskała
naturalny charakter - mówi Łukasz Supergan z Greenpeace'u.
Spór o nową zaporę może skończyć się tak jak w Rospudzie. Tam ekolodzy skutecznie zablokowali budowę rozpoczętej już obwodnicy Augustowa. *
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)