Straż Miejska kontra sprzedawcy truskawek
Rozcięta warga, zniszczony towar - tak w centrum Warszawy interweniują stróże prawa. Pan Michał handlował truskawkami przy stacji metra. To nie spodobało się funkcjonariuszom Straży Miejskiej i pracownikom Urzędu Miasta. Gdy rolnik nie chciał oddać towaru, doszło do przepychanki. Mężczyzna został poturbowany, bo próbował zarobić na życie.
Centrum Warszawy, obok stacji metra. Straż Miejska i pracownicy Urzędu Miasta interweniują. Zaczyna się niewinnie. Mija jednak kilka minut i dochodzi do ostrej przepychanki, bo jeden ze sprzedawców - pan Michał nie chce oddać swojego towaru - truskawek.
Sposób w jaki potraktowano pana Michała, oburzył świadków tego wydarzenia. Bezbronny rolnik nie tylko został brutalnie potraktowany, ale również zniszczono mu cały towar. To nie jedyne takie zdarzenie w Warszawie.
- A nie wie pani, co tutaj się dzieje! Ostatnio przyszło sześciu, kobieta aż zemdlała, bo wszystko jej zabrali - mówi jedna z kwiaciarek handlująca przy hali Mirowskiej.
- My z tego żyjemy. Kiedy rolnik stanie gdzieś z boku, to od razu go straż zwija. Nie da rady handlować - dodaje pan Jerzy, rolnik.
Rolnicy są załamani. Cena truskawek, którą oferują im skupy jest bardzo niska. Dlatego sami próbują sprzedać swój towar w mieście. To jedyny ich dochód , z którego muszą utrzymać rodzinę. To jednak nie przekonuje urzędników.
- Truskawka przemysłowa u nas jest płacona po 1,20 zł, a ja za zbiór płacę 80 groszy. Niech pan minister powie, ile mi zostanie tych pieniędzy, za co ja mogę później prowadzić dalszą produkcję rolniczą? - pyta pan Stanisław, rolnik.
Straż Miejska twierdzi, że działa zgodnie z prawem. Ale czy na pewno? Czy w granicach prawa mieści się rozcięcie wargi handlującemu?
- My, jako Straż Miejska, asystujemy w trakcie kontroli urzędników z Urzędu Miasta, taka asysta jest potrzebna, aby kontrola przebiegała spokojnie i nie stwarzała zagrożenia - twierdzi Marek Kulesza z Biura Prasowego Straży Miejskiej.*
* skrót materiału
Reporterzy: Małgorzata Frydrych, Aneta Kaziuk
mfrydrych@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
Sposób w jaki potraktowano pana Michała, oburzył świadków tego wydarzenia. Bezbronny rolnik nie tylko został brutalnie potraktowany, ale również zniszczono mu cały towar. To nie jedyne takie zdarzenie w Warszawie.
- A nie wie pani, co tutaj się dzieje! Ostatnio przyszło sześciu, kobieta aż zemdlała, bo wszystko jej zabrali - mówi jedna z kwiaciarek handlująca przy hali Mirowskiej.
- My z tego żyjemy. Kiedy rolnik stanie gdzieś z boku, to od razu go straż zwija. Nie da rady handlować - dodaje pan Jerzy, rolnik.
Rolnicy są załamani. Cena truskawek, którą oferują im skupy jest bardzo niska. Dlatego sami próbują sprzedać swój towar w mieście. To jedyny ich dochód , z którego muszą utrzymać rodzinę. To jednak nie przekonuje urzędników.
- Truskawka przemysłowa u nas jest płacona po 1,20 zł, a ja za zbiór płacę 80 groszy. Niech pan minister powie, ile mi zostanie tych pieniędzy, za co ja mogę później prowadzić dalszą produkcję rolniczą? - pyta pan Stanisław, rolnik.
Straż Miejska twierdzi, że działa zgodnie z prawem. Ale czy na pewno? Czy w granicach prawa mieści się rozcięcie wargi handlującemu?
- My, jako Straż Miejska, asystujemy w trakcie kontroli urzędników z Urzędu Miasta, taka asysta jest potrzebna, aby kontrola przebiegała spokojnie i nie stwarzała zagrożenia - twierdzi Marek Kulesza z Biura Prasowego Straży Miejskiej.*
* skrót materiału
Reporterzy: Małgorzata Frydrych, Aneta Kaziuk
mfrydrych@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)