Uwięzieni w płonącym aucie

Uwięzieni w płonącym aucie

Emilia i jej wujek zginęli w wypadku samochodowym. Gdy skręcali w bramę swojej posesji, w ich poloneza uderzył pędzący jaguar Tomasza T. On wyszedł z wypadku bez szwanku. 68-letni wujek spłonął żywcem w polonezie, Emilia kilka dni później zmarła w szpitalu. Sądowi biegli uznali Tomasza T. za doświadczonego kierowcę. My dowiedzieliśmy się, że nie był to jego pierwszy wypadek.

- Zobaczyłem samochód, który nagle zmiotło z moich oczu. Jeden huk, nic więcej. Biegli później mierzyli drogę hamowania tego jaguara. Wyszło ponad 100 metrów - opowiada Łukasz Michalak, narzeczony tragicznie zmarłej Emilii.

Sierpień zeszłego roku. Wandopol koło Białej Podlaskiej. 25-letnia Emilia i jej 68-letni wujek pojechali na grzyby. Gdy wracali i od domu dzieliło ich zaledwie kilkadziesiąt metrów, w ich poloneza, tuż przed bramą, jaguarem wjechał Tomasz T. Samochód stanął w płomieniach. Narzeczony i brat Emilii próbowali ratować płonących w polonezie.  

- Próbowałem otworzyć samochód różnymi sposobami. Łukasz szyby wybijał - opowiada Sławomir Kapica, brat Emilii.

Wujek Emilii spłonął żywcem. Dziewczyna z 95 procentowym poparzeniem ciała umarła po tygodniu w szpitalu. Jaguar w momencie uderzenia miał na liczniku 110 km na godzinę. Sprawcy wypadku nic się nie stało. Nie przebadano jego krwi na zawartość narkotyków. Sprawdzono jedynie alkohol w wydychanym powietrzu.

- Ja jechałem nie więcej jak 90 km na godzinę i tego będę się trzymał, bo ja się nigdzie nie spieszyłem - twierdzi Tomaszem T.

- Nazwali go doświadczonym kierowcą. Jak się jeździ sportowymi samochodami, to wolno takie rzeczy, a jak ktoś jeździ gorszym autem, to jest złym kierowcą - mówi Sławomir Kapica, brat Emilii.

To biegli stwierdzili, że sprawca wypadku jest doświadczonym kierowcą. Tomasz T. to 30-letni właściciel jednej z większych firm budowlanych na Podlasiu. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że to nie pierwszy incydent drogowy z jego udziałem. Jednak według prawa wystarczy, że upłynie 12 miesięcy od ostatniej kolizji, bądź stłuczki, aby sprawca miał z powrotem czystą kartotekę.

- Widziałam, jak z wielkim pędem samochód uderzył w czerwonego golfa. Uderzenie było tak potężne, że wypchnęło golfa z parkingu i uderzył w jeszcze jeden samochód - opowiada Magdalena W., świadek stłuczki z udziałem Tomasza T.

Razem z dziennikarzem Słowa Podlasia chcieliśmy sprawdzić informacje o stłuczkach i kolizjach u samego Tomasza T.

- Jak powiem, że nie było wypadku, to skłamię. Jestem jednak uniewinniony - mówi Tomasz T. *

* skrót materiału

Reporter: Bożena Golanowska

bgolanowska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)