Zagłodziła matkę

Zagłodziła matkę

Daniela Osińska 5 kwietnia zmarła z powodu wycieńczenia. Według opinii biegłego przez 3-4 miesiące kobieta umierała w swoim pokoju z powodu niedożywienia i ogromnych odleżyn. Najbardziej bulwersujący jest fakt, że kobieta nie mieszkała sama. W tym samym mieszkaniu przebywała jej córka, zięć i dwoje dorosłych wnucząt. Nikt się jednak nią nie interesował.

- Dawałam jej jeść, naprawdę, ja nie jestem zimna, ja nie kłamię - mówi Danuta S., oskarżona o zagłodzenie swojej matki.

- Nie wierzę, absolutnie nie wierzę, przecież to się widzi, nawet zamroczenie alkoholowe nie było aż tak duże, żeby przesłonić, że ktoś umiera w drugim pokoju - mówi krewna zmarłej Danieli Osińskiej.  

W czterech ścianach mieszkania we Włocławku rozegrał się dramat. Przez kilka, a może kilkanaście tygodni umierała samotnie w swoim pokoju 74-letnia Daniela Osińska. 5 kwietnia kobieta zmarła. Z głodu. Ważyła 26 kilogramów. W tym samym lokalu mieszkała jej córka, zięć i dwoje dorosłych wnucząt.

-Danuta S., czyli córka Danieli O. zgon stwierdziła około godziny trzynastej, pogotowie zawiadomiła o wpół do dziewiątej wieczorem. Tłumaczyła się częściowo strachem, a częściowo tym, że nie miała impulsów na karcie telefonicznej - mówi Waldemar Kwiatkowski z Prokuratury Rejonowej we Włocławku.

Córka i zięć zmarłej od dawna pili. Być może dlatego nie interesowali się matką. Jednocześnie nie pozwalali, żeby ktoś z rodziny ją odwiedzał.

- Próbowaliśmy się kontaktować, zawsze staliśmy pod drzwiami, bo nas nie wpuszczano. Byłam raz w życiu, zastałam brud smród i ubóstwo - mówi krewna zmarłej Danieli Osińskiej.

Daniela Osińska trzykrotnie trafiała do domu pomocy społecznej. Za każdym razem wracała jednak do córki.

- Borykała się ciągle z podjęciem decyzji, gdzie zostać, gdzie jest jej lepiej. Za każdym razem chętnie odchodziła do rodziny, pragnęła tego kontaktu z rodziną. Nie widziałam nigdy córki, najczęstszym gościem była wnuczka i siostra pani Danieli - mówi Elżbieta Wiśniewska, kierownik działu terapeutyczno-opiekuńczego Domu Pomocy Społecznej we Włocławku.

W środę w Sądzie Rejonowym we Włocławku rozpoczął się proces Danuty S. To, co można było usłyszeć na sali sądowej, było wstrząsające.

- Z literatury, z filmu, z historii znany jest obraz z obozów koncentracyjnych. Wygląd zmarłej wskazywał podobieństwo do tego typu przypadków. To było skrajne wyniszczenie organizmu. W czasie swojej dwudziestoletniej pracy nie spotkałem się z czymś takim - mówi Radosław Urbanowicz, biegły sądowy.

Oskarżona Danuta S., córka zagłodzonej matki nie przyznała się do winy. Nie chciała składać wyjaśnień. Przed naszą kamerą również nie była zbyt rozmowna.

Reporter: Czym pani karmiła matkę ?

- Karmiłam mamę wszystkim, co ja jadłam - mówi Danuta S., oskarżona o zagłodzenie swojej matki.

Reporter: To znaczy czym?

- Śniadania, obiady, kolacje - odpowiada Danuta S.

Reporter: Jak się je obiady i kolacje to się nie umiera z głodu

- Ja nie umarłam, a to samo jadłam - mówi Danuta S. *

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)