Zły nauczyciel?
38-letni Cezary Nowakowski jest niepełnosprawny od urodzenia. Mimo to skończył studia wyższe na dwóch kierunkach. Jest dyplomowanym nauczycielem niemieckiego i muzyki. Jego kwalifikacji, jak się okazuje, nie chce docenić żadna szkoła na Pomorzu. Powód nieoficjalny - niepełnosprawność.
- Pracowałem w różnych placówkach od szkoły podstawowej przez szkolę średnią, włącznie z asystenturą na uczelni wyższej. Różnie sobie radziłem, ale nikt nigdy nie wytknął mi mojej niepełnosprawności. Uważam, że dyrektorzy boją się mnie zatrudnić, bo nie wyobrażają sobie, aby wśród pełnosprawnych nauczycieli nagle znalazła się osoba niepełnosprawna - opowiada Cezary Nowakowski, niepełnosprawny nauczyciel.
- Nie chodzi tu o niepełnosprawność. Na pewno panu byłoby łatwiej w szkole podstawowej, jeżeli już tak rozmawiamy. Ja nie ukrywam, że na holu trzeba czasami podbiec za tą młodzieżą. Zareagować, jakoś ucznia zmobilizować - mówi dyrektor gimnazjum, w którym pracy szukał pan Cezary.
Kolejna szkoła - kolejny problem. Wysokie schody są według pani dyrektor nie do pokonania przez pana Cezarego.
- Jestem w stanie wejść na schody, obojętnie na którym piętrze by się nie znajdowały. Wejść, zejść, żadnych wind nie potrzebuje. Nawet poręcz jest zbędna - zapewnia pan Cezary.
Ale nie tylko schody są przeszkodą. Prawdziwy problem leży... w procedurach urzędniczych. O tym, czy pan Cezary może pracować w danej szkole decydują dwie instytucje: lekarz medycyny pracy i Państwowa Inspekcja Pracy.
- Wystąpiliśmy do inspekcji pracy o wydanie opinii o przystosowaniu przez szkołę stanowiska pracy dla osoby niepełnosprawnej. Dzwoniliśmy tam dwukrotnie i powiedziano nam, że od żadnej szkoły taki wniosek nie wpłynął - mówi dyrektor jednego z zespołów szkół w Gdyni, w którym pracy szukał pan Cezary.
Pan Cezary ma kwalifikacje, ma również zaświadczenia od lekarzy medycyny pracy, że może wykonywać zawód nauczyciela do 2010 roku. Niestety, w każdej szkole procedura musi być przeprowadzona od początku. To trwa.
- Do szkół gdyńskich zacząłem aplikować już z końcem ostatniego roku szkolnego. Myślałem, że w ciągu dwóch miesięcy, w tak dużej aglomeracji, pracę znajdę. Teraz się zastanawiam, czy skończyć trzecie studia magisterskie, może to coś pomoże? - mówi Cezary Nowakowski. *
* skrót materiału
Reporter: Bożena Golanowska
(Telewizja Polsat)
- Nie chodzi tu o niepełnosprawność. Na pewno panu byłoby łatwiej w szkole podstawowej, jeżeli już tak rozmawiamy. Ja nie ukrywam, że na holu trzeba czasami podbiec za tą młodzieżą. Zareagować, jakoś ucznia zmobilizować - mówi dyrektor gimnazjum, w którym pracy szukał pan Cezary.
Kolejna szkoła - kolejny problem. Wysokie schody są według pani dyrektor nie do pokonania przez pana Cezarego.
- Jestem w stanie wejść na schody, obojętnie na którym piętrze by się nie znajdowały. Wejść, zejść, żadnych wind nie potrzebuje. Nawet poręcz jest zbędna - zapewnia pan Cezary.
Ale nie tylko schody są przeszkodą. Prawdziwy problem leży... w procedurach urzędniczych. O tym, czy pan Cezary może pracować w danej szkole decydują dwie instytucje: lekarz medycyny pracy i Państwowa Inspekcja Pracy.
- Wystąpiliśmy do inspekcji pracy o wydanie opinii o przystosowaniu przez szkołę stanowiska pracy dla osoby niepełnosprawnej. Dzwoniliśmy tam dwukrotnie i powiedziano nam, że od żadnej szkoły taki wniosek nie wpłynął - mówi dyrektor jednego z zespołów szkół w Gdyni, w którym pracy szukał pan Cezary.
Pan Cezary ma kwalifikacje, ma również zaświadczenia od lekarzy medycyny pracy, że może wykonywać zawód nauczyciela do 2010 roku. Niestety, w każdej szkole procedura musi być przeprowadzona od początku. To trwa.
- Do szkół gdyńskich zacząłem aplikować już z końcem ostatniego roku szkolnego. Myślałem, że w ciągu dwóch miesięcy, w tak dużej aglomeracji, pracę znajdę. Teraz się zastanawiam, czy skończyć trzecie studia magisterskie, może to coś pomoże? - mówi Cezary Nowakowski. *
* skrót materiału
Reporter: Bożena Golanowska
(Telewizja Polsat)