Nie wiedziała, że jest... prezesem
Natalia Woźniak z Sandomierza twierdzi, że 8 lat temu pewien mężczyzna obiecał pomoc w zamian za przysługę. Ukrainka złożyła u notariusza podpis na dokumentach dotyczących firmy mężczyzny. Po latach okazało się, że niczego nieświadoma kobieta została prezesem tej spółki i ciążą na niej zobowiązania względem urzędu skarbowego! W jej historię nikt nie chce uwierzyć.
Pani Natalia Woźniak jest Ukrainką, ma 45 lat i dwójkę dzieci. Trafiła do Polski, by dorobić. Po kliku latach pani Natalia wyszła za mąż. Teraz kończy studia. Pragnie zająć się resocjalizacją. Zanim jednak to się stało, jak wielu Ukraińców zajęła się handlem, pracowała na sandomierskim rynku.
- Szyłam i sprzedawałam serwetki. Mieszkałam w wynajętym mieszkaniu z dwójką dzieci, było ciężko - opowiada.
Pani Natalia szukała jakichkolwiek pieniędzy i pracy. Osiem lat temu spotkała pana Ireneusza. Kobieta twierdzi, że w zamian za przysługę, mężczyzna obiecywał jej pomoc w znalezieniu pracy.
- Wytłumaczył mi, że prowadzi jakąś międzynarodową firmę i potrzebna jest osoba narodowości ukraińskiej, która mogłaby ją reprezentować. Powiedział, że nic nie będę robiła tylko pójdę do kancelarii notarialnej i złożę podpis. Nie znam się na pismach urzędowych. Dał mi za to 100 zł - twierdzi Ukrainka.
Pani Natalia złożyła podpis i na tym sprawa się zakończyła. Kobieta pomocy od pana Ireneusza, jak twierdzi, nie otrzymała, więc dalej pracowała na rynku. Trzy lata temu, przeżyła szok. Dostała wezwanie na przesłuchanie jako podejrzana o popełnienie przestępstw: Jakich? Między innymi nieskładania przez cztery lata sprawozdania finansowego z działania firmy i zaległości w urzędzie skarbowym. Jak się okazało, było to jej obowiązkiem gdyż... jest prezesem spółki.
Sprawa trafiła do sądu. Ku zaskoczeniu pani Natalii, kobieta została uznana winną i skazana wyrokiem sądu nakazowego karą grzywny - 1000 złotych. Z takim wyrokiem kobieta nie może się pogodzić.
- Wyrok nakazowy, to propozycja dla oskarżonego. Daje się stosunkowo niewielką karę po to, żeby oskarżony nie złożył sprzeciwu. Poprawia to statystykę sądową, ale jest to pułapka - tłumaczy mecenas Krzysztof Dmowski.
- Uważałem, że normalni ludzie, którzy skończyli prawo mają jakieś pojęcie. Już dla laika widać, że to było zrobione po to, żeby wstawić słupa do jakiegoś przedsiębiorstwa - mówi Piotr Woźniak, mąż pani Natalii
Kobieta po wielu pismach i wysiłkach przestała być prezesem. Jednak sprawa się nie zakończyła.
- Wysłaliśmy pismo do sądu o wykreślenie jej jako prezesa ze spółki, ale dostaliśmy odpowiedź, że brak jest do tego podstaw, więc wpadliśmy na pomysł, żeby napisać do wspólników, że wypowiadamy umowę bycia prezesem - opowiada Piotr Woźniak, mąż pani Natalii.
Właściciel firmy chciał pokryć wszelkie długi spółki oraz zapłacić grzywnę. Jednak pani Natalia nie chce przyjąć tych pieniędzy, dla niej oznacza to przyznanie się do niepopełnionego przestępstwa.
Pani Natalia odwołała się od wyroku. Chce udowodnić swoją niewinność. Ponieważ nikt nie dał wiary kobiecie, sama postanowiła zbierać dowody do kolejnej rozprawy.
- To jest po prostu chore, muszę udowadniać swoją niewinność na własną rękę. Będę jednak walczyć do końca - zapowiada.*
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk
e-mail
(Telewizja Polsat)
- Szyłam i sprzedawałam serwetki. Mieszkałam w wynajętym mieszkaniu z dwójką dzieci, było ciężko - opowiada.
Pani Natalia szukała jakichkolwiek pieniędzy i pracy. Osiem lat temu spotkała pana Ireneusza. Kobieta twierdzi, że w zamian za przysługę, mężczyzna obiecywał jej pomoc w znalezieniu pracy.
- Wytłumaczył mi, że prowadzi jakąś międzynarodową firmę i potrzebna jest osoba narodowości ukraińskiej, która mogłaby ją reprezentować. Powiedział, że nic nie będę robiła tylko pójdę do kancelarii notarialnej i złożę podpis. Nie znam się na pismach urzędowych. Dał mi za to 100 zł - twierdzi Ukrainka.
Pani Natalia złożyła podpis i na tym sprawa się zakończyła. Kobieta pomocy od pana Ireneusza, jak twierdzi, nie otrzymała, więc dalej pracowała na rynku. Trzy lata temu, przeżyła szok. Dostała wezwanie na przesłuchanie jako podejrzana o popełnienie przestępstw: Jakich? Między innymi nieskładania przez cztery lata sprawozdania finansowego z działania firmy i zaległości w urzędzie skarbowym. Jak się okazało, było to jej obowiązkiem gdyż... jest prezesem spółki.
Sprawa trafiła do sądu. Ku zaskoczeniu pani Natalii, kobieta została uznana winną i skazana wyrokiem sądu nakazowego karą grzywny - 1000 złotych. Z takim wyrokiem kobieta nie może się pogodzić.
- Wyrok nakazowy, to propozycja dla oskarżonego. Daje się stosunkowo niewielką karę po to, żeby oskarżony nie złożył sprzeciwu. Poprawia to statystykę sądową, ale jest to pułapka - tłumaczy mecenas Krzysztof Dmowski.
- Uważałem, że normalni ludzie, którzy skończyli prawo mają jakieś pojęcie. Już dla laika widać, że to było zrobione po to, żeby wstawić słupa do jakiegoś przedsiębiorstwa - mówi Piotr Woźniak, mąż pani Natalii
Kobieta po wielu pismach i wysiłkach przestała być prezesem. Jednak sprawa się nie zakończyła.
- Wysłaliśmy pismo do sądu o wykreślenie jej jako prezesa ze spółki, ale dostaliśmy odpowiedź, że brak jest do tego podstaw, więc wpadliśmy na pomysł, żeby napisać do wspólników, że wypowiadamy umowę bycia prezesem - opowiada Piotr Woźniak, mąż pani Natalii.
Właściciel firmy chciał pokryć wszelkie długi spółki oraz zapłacić grzywnę. Jednak pani Natalia nie chce przyjąć tych pieniędzy, dla niej oznacza to przyznanie się do niepopełnionego przestępstwa.
Pani Natalia odwołała się od wyroku. Chce udowodnić swoją niewinność. Ponieważ nikt nie dał wiary kobiecie, sama postanowiła zbierać dowody do kolejnej rozprawy.
- To jest po prostu chore, muszę udowadniać swoją niewinność na własną rękę. Będę jednak walczyć do końca - zapowiada.*
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk
(Telewizja Polsat)