Anglik katował konie, teraz drwi z sądu
Wracamy do głośnej sprawy Anglika Stephena Drew, który w 2006 roku zagłodził 11 własnych koni. Za znęcanie się nad zwierzętami sąd skazał go na rok więzienia. Anglik nigdy tam jednak nie trafił. Wyjechał do Londynu i na forach internetowych naśmiewa się z nieudolności naszych organów ścigania. Trudno mu się dziwić, skoro nam bez trudu udało się ustalić jego numer telefonu, a sądowi i policji już nie.
W marcu zeszłego roku Sąd Okręgowy w Kielcach skazał Anglika - Stephena Drew na rok bezwzględnego więzienia za znęcanie się nad końmi. Ale do dzisiaj wyrok pozostał tylko na papierze.
- W czerwcu 2010 roku został wezwany do odbycia kary, ale nie stawił się - mówi Marcin Chałoński z Sądu Okręgowego w Kielcach.
Przypomnijmy: Stephen Drew przez kilka lat prowadził w Polsce eksperymentalne hodowle koni polegające na tym, że zwierzęta same miały troszczyć się o wodę i pożywienie. W dodatku w warunkach zimowych.
- Nie mówimy o mlecznych krowach, które potrzebują ciepłej obory i wysoko proteinowego pożywienia. Mówimy o koniach, które są w stanie żyć w stadzie na zewnątrz i nie mają żadnego problemu ze znalezieniem pożywienia - przekonywał w 2006 roku Stephen Drew.
- Panie, to mózg się lasuje. Widział pan, żeby koń drzewo jadł z głodu? - pytał jeden z mieszkańców Nałęczowa, położonego z pobliżu hodowli koni Anglika.
W 2006 roku jedenaście koni padło na pastwisku z głodu i wycieńczenia. Potwierdziły to wyniki sekcji zwłok. Jeden miał podcięte gardło. Dodatkowo w samochodzie należącym do Stehena Drew znaleziono poćwiartowane i oskórowane ciało konia. Na szczęście kilkanaście koni udało się uratować. Dzisiaj są już bezpieczne.
- Te konie nie miały siły się podnieść, wymagały natychmiastowej pomocy weterynaryjnej, kroplówek i dobrej karmy - wspomina Dominik Nawa z Komitetu Pomocy dla Zwierząt.
Kiedy Stephen Drew nie stawił się w areszcie, organy ścigania wydały za nim list gończy. Problem w tym, że Anglika już dawno w Polsce nie ma. Na forach internetowych naśmiewa się z naszego wymiaru sprawiedliwości.
- Z naszych ustaleń wynika, że mężczyzna przebywa poza granicami naszego kraju, dlatego wystąpiliśmy do sądu o wydanie europejskiego nakazu aresztowania - informuje Zbigniew Pedrycz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Ale sąd z wydaniem takiego nakazu się nie spieszy. Dlatego Stehen Drew może spać spokojnie. Nam bez trudu udało się z nim skontaktować.
- Absolutnie nie zgadzam się z tym wyrokiem. Sprawa trafi do Strasburga. Teraz jestem w Londynie, nigdy się nie ukrywałem, bardzo łatwo mnie odnaleźć - powiedział nam Anglik.
Sąd nakazał również Stehenowi Drew zapłacić 7 tysięcy złotych kosztów sądowych. Anglik nie zapłacił i już nie będzie musiał płacić. Dlaczego?
- Ponieważ dobrowolnie nie zapłacił, sąd wystąpił do komornika o przeprowadzenie egzekucji. Okazała się ona bezskuteczna, bo pan Drew nie ma majątku w Polsce. Nie ma też sensu egzekwować pieniędzy z jego majątku za granicą, bo koszty egzekucji przekraczałyby zasądzone koszty - wyjaśnia Marcin Chałoński z Sądu Okręgowego w Kielcach.
- Dostałem pismo, że muszę zapłacić jakieś pieniądze, ale nie odpowiedziałem na nie. Później otrzymałem kolejne, zdecydowali, że nie wezmą tych pieniędzy ode mnie. Wtedy pomyślałem, że może także unieważnią też wyrok skazujący mnie - mówi Stephen Drew.
Czy Stephen Drew kiedykolwiek odsiedzi prawomocny wyrok? Patrząc na działania naszego wymiaru sprawiedliwości trudno to uwierzyć.
- Ponieważ tu chodzi "tylko" o zwierzęta, to organy ścigania nie podchodzą do tego poważnie. Nie powinno się rozróżniać, czy ten wyrok zapadł za znęcanie się nad rodziną, nad drugim człowiekiem, czy za znęcanie nad zwierzętami - zauważa Dominik Nawa z Komitetu Pomocy dla Zwierząt.*
* skrót materiału
Reporterka: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
- W czerwcu 2010 roku został wezwany do odbycia kary, ale nie stawił się - mówi Marcin Chałoński z Sądu Okręgowego w Kielcach.
Przypomnijmy: Stephen Drew przez kilka lat prowadził w Polsce eksperymentalne hodowle koni polegające na tym, że zwierzęta same miały troszczyć się o wodę i pożywienie. W dodatku w warunkach zimowych.
- Nie mówimy o mlecznych krowach, które potrzebują ciepłej obory i wysoko proteinowego pożywienia. Mówimy o koniach, które są w stanie żyć w stadzie na zewnątrz i nie mają żadnego problemu ze znalezieniem pożywienia - przekonywał w 2006 roku Stephen Drew.
- Panie, to mózg się lasuje. Widział pan, żeby koń drzewo jadł z głodu? - pytał jeden z mieszkańców Nałęczowa, położonego z pobliżu hodowli koni Anglika.
W 2006 roku jedenaście koni padło na pastwisku z głodu i wycieńczenia. Potwierdziły to wyniki sekcji zwłok. Jeden miał podcięte gardło. Dodatkowo w samochodzie należącym do Stehena Drew znaleziono poćwiartowane i oskórowane ciało konia. Na szczęście kilkanaście koni udało się uratować. Dzisiaj są już bezpieczne.
- Te konie nie miały siły się podnieść, wymagały natychmiastowej pomocy weterynaryjnej, kroplówek i dobrej karmy - wspomina Dominik Nawa z Komitetu Pomocy dla Zwierząt.
Kiedy Stephen Drew nie stawił się w areszcie, organy ścigania wydały za nim list gończy. Problem w tym, że Anglika już dawno w Polsce nie ma. Na forach internetowych naśmiewa się z naszego wymiaru sprawiedliwości.
- Z naszych ustaleń wynika, że mężczyzna przebywa poza granicami naszego kraju, dlatego wystąpiliśmy do sądu o wydanie europejskiego nakazu aresztowania - informuje Zbigniew Pedrycz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Ale sąd z wydaniem takiego nakazu się nie spieszy. Dlatego Stehen Drew może spać spokojnie. Nam bez trudu udało się z nim skontaktować.
- Absolutnie nie zgadzam się z tym wyrokiem. Sprawa trafi do Strasburga. Teraz jestem w Londynie, nigdy się nie ukrywałem, bardzo łatwo mnie odnaleźć - powiedział nam Anglik.
Sąd nakazał również Stehenowi Drew zapłacić 7 tysięcy złotych kosztów sądowych. Anglik nie zapłacił i już nie będzie musiał płacić. Dlaczego?
- Ponieważ dobrowolnie nie zapłacił, sąd wystąpił do komornika o przeprowadzenie egzekucji. Okazała się ona bezskuteczna, bo pan Drew nie ma majątku w Polsce. Nie ma też sensu egzekwować pieniędzy z jego majątku za granicą, bo koszty egzekucji przekraczałyby zasądzone koszty - wyjaśnia Marcin Chałoński z Sądu Okręgowego w Kielcach.
- Dostałem pismo, że muszę zapłacić jakieś pieniądze, ale nie odpowiedziałem na nie. Później otrzymałem kolejne, zdecydowali, że nie wezmą tych pieniędzy ode mnie. Wtedy pomyślałem, że może także unieważnią też wyrok skazujący mnie - mówi Stephen Drew.
Czy Stephen Drew kiedykolwiek odsiedzi prawomocny wyrok? Patrząc na działania naszego wymiaru sprawiedliwości trudno to uwierzyć.
- Ponieważ tu chodzi "tylko" o zwierzęta, to organy ścigania nie podchodzą do tego poważnie. Nie powinno się rozróżniać, czy ten wyrok zapadł za znęcanie się nad rodziną, nad drugim człowiekiem, czy za znęcanie nad zwierzętami - zauważa Dominik Nawa z Komitetu Pomocy dla Zwierząt.*
* skrót materiału
Reporterka: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)