Do szpitala za kilka miesięcy

Do szpitala za kilka miesięcy

Złamany kciuk, ból, pilne skierowanie do ortopedy i... brak leczenia - tak w skrócie wyglądała przygoda pana Mateusza Zielińskiego ze szpitalem w Wąbrzeźnie w Kujawsko-Pomorskiem. Choć mężczyzna powinien być przyjęty w pierwszej kolejności, po kilku godzinach czekania usłyszał, że ortopeda go nie przyjmie!

- Potraktowali mnie jak zwykłego śmiecia. Zbywali mnie albo brakiem czasu, albo lekarza - denerwuje się pan Mateusz.

- Pacjent powinien być przyjęty niezwłocznie, a nie odsyłany w kolejkę kilku tygodniową - dodaje Barbara Nawrocka z oddziału NFZ w Bydgoszczy.

Pan Mateusz Zieliński mieszka niedaleko Wąbrzeźna w województwie kujawsko-pomorskim. 17 lutego mężczyzna nieszczęśliwie upadł. Gdy zauważył, że jego lewa ręka coraz bardziej puchnie, pojechał do NZOZ Nowego Szpitala w Wąbrzeźnie. To prywatna placówka, która ma podpisaną umowę z NFZ. Tam pan Mateusz został przyjęty przez dyżurnego chirurga.

- Zabandażowali, włożyli w szynę a chirurg wystawił mi skierowanie do ortopedy. Zadzwoniłem w piątek rano, a pani która rejestruje kazała mi czekać do maja na najbliższy wolny termin - opowiada pan Mateusz.

- Jeżeli pacjent pojawił się rejestracji ze skierowaniem, na którym była adnotacja "pilne", to powinien być przyjęty przez lekarza w możliwie najkrótszym czasie i w pierwszej kolejności - tłumaczy Barbara Nawrocka z oddziału NFZ w Bydgoszczy.

Kiedy pracownice szpitalnej recepcji dowiedziały się, że pan Mateusz ma skierowanie z dopiskiem "pilne", kazały mężczyźnie przyjechać do szpitala, ale dopiero po godzinie piętnastej. Wtedy to miał pojawić się w pracy ortopeda. Obolały mężczyzna wytrzymał jeszcze kilka godzin w nadziei, że ktoś zajmie się jego złamanym kciukiem.

- Poszedłem o piętnastej i okazało się, że lekarza nie ma. Godzinę przed przyjściem do pracy stwierdził, że go nie będzie. Żądałem ściągnięcia innego ortopedy, ale mi odmówiono - opowiada pan Mateusz.

Pan Mateusz pojechał do oddalonego o 40 kilometrów Grudziądza. Tam w szpitalu natychmiast zbadał go ortopeda.

Lekarz w ogóle na skierowanie nie patrzył tylko od razu wysłał mnie na zabieg - wspomina mężczyzna.

- Pacjent powinien zgłosić pisemną skargę w kujawsko-pomorskim oddziale NFZ. Wówczas pracownicy tej sekcji zajmą się sprawą i zajmą stosowne stanowisko - informuje Barbara Nawrocka z oddziału NFZ w Bydgoszczy.

Chcieliśmy porozmawiać z dyrektorem szpitala w Wąbrzęźnie o zaistniałej sytuacji. Próbowaliśmy umówić się telefonicznie. Bez skutku. Poszliśmy więc do dyrekcji szpitala. Pełnomocnik dyrektora nie zgodził się wystąpić przed kamerą. Dowiedzieliśmy się jedynie, że szpital dostaje zbyt mało pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia, by na bieżąco przyjmować pacjentów, takich jak pan Mateusz. Nic więc dziwnego, że placówka wśród mieszkańców miasteczka nie cieszy się dobrą opinią.

- Może się nie będę wypowiadać... Byście musieli przyjechać do mojego męża, on by powiedział odpowiednio. Leczył się tam i nie jest zadowolony, bo nie ma dobrej opieki - usłyszeliśmy od jednej z mieszkanek Wąbrzeźna.

Pan Mateusz leczenie kciuka kontynuuje pod opieką lekarzy z Grudziądza. W najbliższym czasie mężczyzna skieruje skargę do Narodowego Funduszu Zdrowia i Rzecznika Praw Pacjenta.

- Okazuje się, że i tak by mi tego palca nie złożyli gdyby ortopeda był, bo nie mają sprzętu do takich złamań, ani sali operacyjnej - mówi pan Mateusz.*

* skrót materiału

Reporter: Leszek Tekielski

ltekielski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)