Dom niepogodnej starości

Dom niepogodnej starości

To wykańczalnia, a nie dom starców - mówią byli pracownicy Domu Pogodnej Starości Sokół na Podlasiu. Opowiadają o zaniedbaniach i przemocy w placówce i na dowód pokazują zdjęcia posiniaczonych pensjonariuszy. Właściciel domu wszystkiemu zaprzecza. Twierdzi, że jego podopieczni są słabi i sami się przewracają. Sprawa trafiła do prokuratury.

- Ten dom jest prowadzony na zasadzie warzywniaka, a może i gorzej. Nie ma żadnego porządku - twierdzi Robert Okuliński, były pracownik domu opieki.

Sokole to niewielka wioska na Podlasiu. Od jedenastu lat działa tam Dom Pogodnej Starości Sokół. Przez kilka lat w ośrodku pracował pan Robert. Zrezygnował z pracy, bo - jak twierdzi - nie mógł już dłużej wytrzymać tego, co obserwował w ośrodku.

- Kiedyś jedna z pensjonariuszek wylała na siebie zupę i dostała od opiekunki w twarz. Mimo że poszedłem z tym do dyrekcji, ta nic nie zrobiła. Opiekunka pracuje do dziś. W ośrodku doszło do jeszcze kilku pobić. Sporządzałem z tego notatki, ale okazywało się, że nie mają one żadnego znaczenia - opowiada Robert Okuliński, były pracownik domu opieki.

- To manipulacja. Gdzie ten człowiek był do tej pory? Ani ja, ani żona, ani nikt z pracowników nigdy nie uderzyliśmy człowieka - zapewnia Jerzy Iwaniuk, właściciel Domu Pogodnej Starości Sokół.

Wykonane przez pana Roberta fotografie mają być dowodem na to, że w domu spokojnej starości pensjonariusze noszą ślady pobicia. Zdjęcia pokazaliśmy właścicielowi domu opieki.

- Na zdjęciu jest pani Krystyna. Była ona u nas. To jest osoba, która nie potrafiła chodzić. Sama sobie wyrządzała krzywdę, na przykład padając na ziemię. Podobnie pani Teresa. Jest słabiutka, ale sama chodzi i wystarczy chwila nieuwagi, by zrobiła sobie krzywdę - tłumaczy Jerzy Iwaniuk, właściciel Domu Pogodnej Starości Sokół.

W Domu Pogodnej Starości nie ma opieki medycznej. Robert Okuliński twierdzi, że wiele zabiegów przeprowadzają niewykwalifikowani pracownicy.

- Jedna z pensjonariuszek miała na pośladkach dziury wielkości pięści! Te zmiany martwicze były usuwane przez jedną z opiekunek. Kobieta zmarła, jak przypuszczam, w wyniku zakażenia całego organizmu. Jak coś się działo, to nawet ja robiłem zastrzyki, choć nie mam uprawnień. Nikt nigdy nie sprawdził, czy to umiem - opowiada pan Robert.

- Była też taka babcia, co miała nogi poranione, ale szefowa nie chciała jej oddać do szpitala. To gniło, a szefowa przykładała liście z kapusty, aż jej wywaliło. Jak wezwano karetkę, to już było za późno - dodaje była pracownica domu opieki.

Na nieprawidłowości w końcu uwagę zwrócili urzędnicy, którzy mają obowiązek co roku kontrolować placówkę. Jak się okazuje przez lata inspektorzy sanepidu nie zauważali niczego niepokojącego w domu pogodnej starości. Wątpliwości pojawiły się dopiero, gdy sprawą zainteresowały się media.

- Brakuje toalety dla niepełnosprawnych, kabina prysznicowa jest w złym stanie, a okiennice są nieszczelne - informuje Andrzej Jarosz z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Białymstoku.

- Było tam brudno, korytarz ciasny, łazienka syfiasta i za dużo pensjonariuszy. To nie jest dobre miejsce - mówi Agnieszka Domanowska, dziennikarka Gazety Wyborczej w Białymstoku.

Od początku roku Dom Pogodnej Starości działa nielegalnie. Właścicielom wygasła koncesja na prowadzenie placówki.

- To nie jest dom pomocy, a placówka całodobowa. Mieli uzupełnić braki do końca 2010 roku, nie zrobili tego, więc wygasła im koncesja. Od początku roku działają bez zezwolenia - mówi Andrzej Kozłowski z Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku.

- Ci ludzie dożywają tam swoich ostatnich dni, tylko te dni trudno nazwać spokojną starością, to jest męka - mówi były pracownik placówki.

Sprawą zajęła się prokuratura.*

* skrót materiału

Reporter: Leszek Tekielski

ltekielski@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)