Dostał 25 lat - teraz niewinny

Dostał 25 lat - teraz niewinny

Sześć lat udowadniał, że nie jest mordercą, trzy spędził za kratami. Pan Zbigniew został oskarżony o brutalne zabójstwo znanej lekarki z Lublina. Sąd skazał go na 25 lat mimo bardzo słabych dowodów. O winie pana Zbigniewa miało świadczyć m.in. to, że w dniu zbrodni był w mieszkaniu kobiety oraz budzące wątpliwości wyniki badań genetycznych.

Lublin: 21 stycznia 2005 roku. Tego dnia 28-letni wówczas Zbigniew Góra rozpoczął wieloletnią walkę o udowodnienie swojej niewinności. Walkę okupioną 3-letnim więzieniem, wieloma procesami, rozłąką z dziećmi i rodziną.

- Godzina 6:05, dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. Wylegitymowali się funkcjonariusze, wykręcili mi mocno ręce z tyłu i skuli mnie - wspomina pan Zbigniew.

Cztery miesiące wcześniej, 27 września 2004 roku w kamienicy w centrum miasta znaleziono zwłoki. Ktoś brutalnie zamordował znaną lubelską lekarkę - Halinę B.

- To nie była śmierć od jednego ciosu. Na ciele ofiary ujawniono szereg obrażeń, te skutkujące śmiercią, to złamanie żeber, natomiast pozostałe to podbiegnięcia krwawe twarzy, szyi, wylewy podspojówkowe, obustronne obrażenia twarzy, języka - informuje Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

- Ja panią doktor znałem. Wynajmowałem u niej mieszkanie, tego dnia byłem rozmawiać w sprawie płatności za czynsz - mówi Zbigniew Góra.

Pan Zbigniew pracował jako kucharz. Marzył wówczas o otwarciu pizzerii. Żona nie pracowała - zajmowała się synami w domu. Pan Zbigniew miał kłopoty finansowe, więc feralnego wieczoru przyszedł do lekarki powiedzieć, że część czynszu zapłaci z opóźnieniem. To miała być pierwsza poszlaka w późniejszym postępowaniu.

- Policjanci pytali, co mi strzeliło do głowy. Dlaczego ją zamordowałem. Mówili: Zbychu przyznaj się, dostaniesz tylko 12 lat - opowiada pan Zbigniew.

Okazuje się, że w ręce śledczych wpadł wówczas telefon, który w dniu morderstwa skradziono z mieszkania lekarki. Według policji Zbigniew Góra miał już po zabójstwie sprzedać go innej osobie.

- Później konkubent córki zamordowanej stwierdził jednak, że nie jest to ten telefon. Później został poddany badaniu zegarek należący do zamordowanej, który miała na sobie - mówi pan Zbigniew.

- Zegarek nie został zabezpieczony na miejscu zdarzenia, został przyniesiony dużo później przez córkę zmarłej. Nie wiadomo w jaki sposób został na niego naniesiony materiał genetyczny. Badania wskazywały, że prawdopodobieństwo pochodzenia tego materiału od oskarżonego wynosi 1-199. Czyli w budynku sądu przynajmniej jedna czy dwie osoby mogły mieć ten sam haplotyp (termin z zakresu genetyki - przyp. red.) - dodaje Krzysztof Kukuryk, adwokat pana Zbigniewa.

Biegli cały czas szukali kolejnych poszlak, a areszt tymczasowy dla pana Zbigniewa przedłużał się. Proces, który w końcu ruszył, miał charakter poszlakowy. Pan Zbigniew został oskarżony o zabójstwo połączone z rozbojem. 12 grudnia 2006 roku zapadł wyrok skazujący go na 25 lat więzienia.

- Ciąg poszlak układał się w taką logiczną całość, która umożliwiła postawienie zarzutu i z tą oceną zgodził się sąd wydając pierwszy wyrok - tłumaczy Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

- 23 marca tego roku sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyrok sądu okręgowego, mocą którego Zbigniew Góra został uniewinniony. Prokuratorowi przysługuje prawo do złożenia kasacji - informuje Cezary Wójcik z Sądu Apelacyjnego w Lublinie.

Kto dokonał tego brutalnego mordu? Być może nigdy się dowiemy. Pewne jest natomiast, że morderca Haliny B. wciąż jest na wolności.

Powrót do normalnego życia nie był łatwy. Jednak dziś pan Zbigniew znowu jest z żoną, wychowują razem dzieci. Prowadzą wspólnie wymarzoną pizzerię. Teraz mężczyzna będzie domagał się odszkodowania. *

* skrót materiału

Reporterka: Sylwia Sierpińska

ssierpinskapolsat.com.pl(Telewizja Polsat)