Dziecko nie żyje, ojciec w areszcie
Wstrząsająca śmierć sześciomiesięcznej Nikoli w Rudzie Śląskiej. Nieprzytomna dziewczynka trafiła do szpitala z urazem głowy, połamanym udem i żebrami. Niestety, było już za późno. Prokuratorzy twierdzą, że Nikolę skatował jej ojciec - Dawid K. Jak ustaliliśmy, dziecko mogło być bite już wcześniej, ale nikt nie reagował.
Do tragedii doszło w piątek 18 lutego. 23-letni Dawid K., według śledczych, dotkliwie pobił swoją sześciomiesięczną córeczkę Nikolę. 20-letnia matka dziecka była w tym czasie w pracy. Po skatowaniu przez prawie 4 godziny mężczyzna siedział z dzieckiem w pokoju. Dopiero kiedy do mieszkania przyszła szwagierka, zaniósł dziecko do przychodni.
- Podobno weszła i zobaczyła jak siedział z dzieckiem na kanapie i je kołysał. Było sine i zakrwawione - opowiada pani Mirosława, sąsiadka rodziny.
Mężczyzna tłumaczył, że córka się zakrztusiła i uderzył ją kilka razy w plecy. Nie wyjaśnił, dlaczego przez kilka godzin nie wezwał pomocy. Dziecko było nieprzytomne. Lekarz z przychodni natychmiast zawiadomił policję i pogotowie ratunkowe.
- Dziecko było w stanie ciężkim, nieprzytomne. Trafiło na oddział intensywnej terapii w Chorzowie. Mogę potwierdzić, że miało obrażenia wewnątrzczaszkowe - informuje Marek Mandera, Lekarz Naczelny Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
- Charakterystyka tych obrażeń wskazuje, że powstały przez osobę trzecią - dodaje Jolanta Borkowska z Prokuratury Rejonowej w Rudzie Śląskiej.
Okazało się, że Nikola miała połamane udo, żebra oraz liczne obrażenia wewnętrzne i urazy głowy. Nie miała szans na przeżycie. Zmarła nie odzyskawszy przytomności, po trzech dniach. Sąsiedzi młodego małżeństwa są zszokowani. Dawid K. wraz z żoną wprowadził się do wynajmowanego w bloku mieszkania zaledwie kilka miesięcy temu. Rodzina nie sprawiała problemów.
- Jestem zszokowana, bo tam gdzie jest patologia, to człowiek mógłby się tego spodziewać, ale tam był spokój, nie było alkoholu - opowiada pani Mirosława, sąsiadka rodziny.
- To była normalna rodzina. Robili imprezy, jak to młodzi ludzie, ale nigdy przy dziecku - dodaje inna sąsiadka.
- Prowadzimy śledztwo w sprawie znęcania się nad sześciomiesięczną dziewczynką i spowodowania ciężkich uszkodzeń ciała. Niestety, 22 lutego nastąpił zgon dziecka i w związku z tym po otrzymaniu wyników sekcji zwłok będziemy rozważali zmianę kwalifikacji czynu - informuje Jolanta Borkowska z Prokuratury Rejonowej w Rudzie Śląskiej.
Ustaliliśmy, że Dawid K. cały czas nie przyznaje się do winy. Nieznany jest też motyw skatowania półrocznej dziewczynki. Matka i siostra mężczyzny podejrzanego o brutalne pobicie Nikoli nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Przypuszczają, że dziecko było bite już wcześniej. Jednak policji nikt z rodziny o tym fakcie nie zawiadomił.
- To dziecko spało z nim przytulone, a z niego robią takiego kata. Jak on to zrobił, to matka jest współwinna. W szpitalu nam powiedziano, że były stare obrażenia. Wcześniej miała siniaki, mówili, że to od grzechotki - mówi matka Dawida K.
Krewni aresztowanego mężczyzny także nie mają pojęcia, co mogło być powodem tej tragedii. Rodzice Nikoli pobrali się tuż przed jej porodem - we wrześniu zeszłego roku. Wiadomo, że w ich małżeństwie zdarzały się scysje i awantury, jednak córkę oboje uwielbiali.
- Między nimi się nie układało. Ciągle się kłócili, a ona trzy razy się od niego wyprowadzała - mówią matka i siostra Dawida K.
- On był kiedyś kibicem, słyszałam, że tłukł się z innymi. Ale jak się ożenił, to się zmienił o 95 procent. Nie wiem, co mu się stało, on tak kochał córkę. Może uderzyło mu coś w głowę, bo przy zdrowych zmysłach by tego nie zrobił - mówi Maria K., babka Dawida K.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Podobno weszła i zobaczyła jak siedział z dzieckiem na kanapie i je kołysał. Było sine i zakrwawione - opowiada pani Mirosława, sąsiadka rodziny.
Mężczyzna tłumaczył, że córka się zakrztusiła i uderzył ją kilka razy w plecy. Nie wyjaśnił, dlaczego przez kilka godzin nie wezwał pomocy. Dziecko było nieprzytomne. Lekarz z przychodni natychmiast zawiadomił policję i pogotowie ratunkowe.
- Dziecko było w stanie ciężkim, nieprzytomne. Trafiło na oddział intensywnej terapii w Chorzowie. Mogę potwierdzić, że miało obrażenia wewnątrzczaszkowe - informuje Marek Mandera, Lekarz Naczelny Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
- Charakterystyka tych obrażeń wskazuje, że powstały przez osobę trzecią - dodaje Jolanta Borkowska z Prokuratury Rejonowej w Rudzie Śląskiej.
Okazało się, że Nikola miała połamane udo, żebra oraz liczne obrażenia wewnętrzne i urazy głowy. Nie miała szans na przeżycie. Zmarła nie odzyskawszy przytomności, po trzech dniach. Sąsiedzi młodego małżeństwa są zszokowani. Dawid K. wraz z żoną wprowadził się do wynajmowanego w bloku mieszkania zaledwie kilka miesięcy temu. Rodzina nie sprawiała problemów.
- Jestem zszokowana, bo tam gdzie jest patologia, to człowiek mógłby się tego spodziewać, ale tam był spokój, nie było alkoholu - opowiada pani Mirosława, sąsiadka rodziny.
- To była normalna rodzina. Robili imprezy, jak to młodzi ludzie, ale nigdy przy dziecku - dodaje inna sąsiadka.
- Prowadzimy śledztwo w sprawie znęcania się nad sześciomiesięczną dziewczynką i spowodowania ciężkich uszkodzeń ciała. Niestety, 22 lutego nastąpił zgon dziecka i w związku z tym po otrzymaniu wyników sekcji zwłok będziemy rozważali zmianę kwalifikacji czynu - informuje Jolanta Borkowska z Prokuratury Rejonowej w Rudzie Śląskiej.
Ustaliliśmy, że Dawid K. cały czas nie przyznaje się do winy. Nieznany jest też motyw skatowania półrocznej dziewczynki. Matka i siostra mężczyzny podejrzanego o brutalne pobicie Nikoli nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Przypuszczają, że dziecko było bite już wcześniej. Jednak policji nikt z rodziny o tym fakcie nie zawiadomił.
- To dziecko spało z nim przytulone, a z niego robią takiego kata. Jak on to zrobił, to matka jest współwinna. W szpitalu nam powiedziano, że były stare obrażenia. Wcześniej miała siniaki, mówili, że to od grzechotki - mówi matka Dawida K.
Krewni aresztowanego mężczyzny także nie mają pojęcia, co mogło być powodem tej tragedii. Rodzice Nikoli pobrali się tuż przed jej porodem - we wrześniu zeszłego roku. Wiadomo, że w ich małżeństwie zdarzały się scysje i awantury, jednak córkę oboje uwielbiali.
- Między nimi się nie układało. Ciągle się kłócili, a ona trzy razy się od niego wyprowadzała - mówią matka i siostra Dawida K.
- On był kiedyś kibicem, słyszałam, że tłukł się z innymi. Ale jak się ożenił, to się zmienił o 95 procent. Nie wiem, co mu się stało, on tak kochał córkę. Może uderzyło mu coś w głowę, bo przy zdrowych zmysłach by tego nie zrobił - mówi Maria K., babka Dawida K.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)