Nie ma baterii, nie ma pieniędzy
W ubiegłym roku samochód pana Janusza Grygiera został skradziony. O kradzieży pan Janusz poinformował policję, która zażądała kluczyka do auta, a także ubezpieczyciela - firmę PZU. W październiku mężczyzna otrzymał informację, że odszkodowania nie otrzyma. PZU stwierdziło bowiem, że kluczyk od jego auta był niesprawny, bo brakowało jednej bateryjki. Pan Janusz został bez samochodu i ubezpieczenia.
Pan Janusz Grygier jest prywatnym przedsiębiorcą. 16 lipca ubiegłego roku, jak co dzień, zaparkował swoje auto na ogrodzonym terenie firmy i poszedł na spotkanie. Gdy wrócił, samochodu już nie było.
- Udałem się na policję, gdzie mnie przesłuchano, spisano protokół - mówi Janusz Grygier, właściciel skradzionego samochodu.
- W trakcie zgłoszenia tej sprawy na policję, funkcjonariusz przyjmujący zgłoszenie poprosił o wydanie mu kluczyka do samochodu - mówi Robert Dakowski, pełnomocnik pana Janusza.
O kradzieży pan Janusz poinformował także ubezpieczyciela - firmę PZU. W październiku mężczyzna otrzymał informację, że odszkodowania nie otrzyma. PZU stwierdziło bowiem, że kluczyk od jego auta był niesprawny, bo brakowało jednej bateryjki.
- Policji przekazaliśmy sprawny kluczyk, na dowód tego mamy protokół przekazania kluczyka, nie wynika z niego, żeby był uszkodzony - mówi Robert Dakowski, pełnomocnik pana Janusza.
Jak to się stało, że PZU badało kluczyk, który pan Janusz kilka miesięcy wcześniej oddał policji? Okazuje się, że PZU poprosiło policję o wydanie kluczyka i bez problemu go otrzymało.
- Jest możliwość wydania materiału dowodowego, ponieważ na podstawie ustawy o działalności ubezpieczeniowej zakład ubezpieczeń może wystąpić o przekazanie kluczy, a policja i prokuratura w takiej sytuacji mają obowiązek przekazać takie materiały - mówi Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Ale jak się okazuje kluczyk od auta pana Janusza, mimo iż leżał trzy miesiące w komendzie, dowodem rzeczowym nie był. Czy w ogóle musiał tam być? Policja i prokuratura nie mają na ten temat wspólnego zdania.
- Jest to standardowa procedura, że klucze się zabezpiecza, chociażby po to, żeby przeprowadzić opinię, ekspertyzę czy na przykład klucz był kopiowany kiedykolwiek, czy jest to oryginalny klucz od samochodu - mówi Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
- Na potrzeby postępowania nie jest potrzebny klucz, taki przedmiot jest zupełnie zbędny - mówi Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Irytację pana Janusza pogłębia fakt, że kilka dni po wydaniu negatywnej opinii na zlecenie PZU, prokuratura umorzyła swoje śledztwo. Oparła się na opinii ubezpieczyciela.
- Podstawą do umorzenia śledztwa był dokument prywatny, wykonany na zlecenie PZU. To byłaby opinia wtedy, kiedy zlecenie na jej wykonanie wydałaby prokuratura, a nie podmiot będący pokrzywdzonym w sprawie - mówi Robert Dakowski, pełnomocnik pana Janusza.
- Z takiego powszechnego mniemania o tym, że firmy ubezpieczeniowe są niechętne do wypłaty odszkodowania, absolutnie nie wyprowadzałabym wniosku, że powoływani przez nich biegli wydają tylko i wyłącznie korzystne dla nich rozstrzygnięcia - mówi Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Próbowaliśmy dowiedzieć się czy wyręczanie organów ścigania jest standardową praktyką PZU. W poznańskim centrum likwidacji nikt jednak nie chciał z nami rozmawiać.
- Informacji udziela tylko i wyłącznie rzecznik - mówi pracownik Centrum Likwidacji Szkód PZU w Poznaniu.
O wypowiedź poprosiliśmy rzecznika PZU. Otrzymaliśmy odmowę udzielenia informacji. Pan Janusz nie poddaje się. Zaskarżył decyzję o umorzeniu. Sąd podzielił jego racje. Sprawa wróciła do poznańskich śledczych.
- Jeśli jestem przekonany, że kluczyk był sprawny, to trudno żebym nic w tej sprawie nie robił. Będę do końca walczyć - mówi Janusz Grygier, właściciel skradzionego samochodu. *
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
- Udałem się na policję, gdzie mnie przesłuchano, spisano protokół - mówi Janusz Grygier, właściciel skradzionego samochodu.
- W trakcie zgłoszenia tej sprawy na policję, funkcjonariusz przyjmujący zgłoszenie poprosił o wydanie mu kluczyka do samochodu - mówi Robert Dakowski, pełnomocnik pana Janusza.
O kradzieży pan Janusz poinformował także ubezpieczyciela - firmę PZU. W październiku mężczyzna otrzymał informację, że odszkodowania nie otrzyma. PZU stwierdziło bowiem, że kluczyk od jego auta był niesprawny, bo brakowało jednej bateryjki.
- Policji przekazaliśmy sprawny kluczyk, na dowód tego mamy protokół przekazania kluczyka, nie wynika z niego, żeby był uszkodzony - mówi Robert Dakowski, pełnomocnik pana Janusza.
Jak to się stało, że PZU badało kluczyk, który pan Janusz kilka miesięcy wcześniej oddał policji? Okazuje się, że PZU poprosiło policję o wydanie kluczyka i bez problemu go otrzymało.
- Jest możliwość wydania materiału dowodowego, ponieważ na podstawie ustawy o działalności ubezpieczeniowej zakład ubezpieczeń może wystąpić o przekazanie kluczy, a policja i prokuratura w takiej sytuacji mają obowiązek przekazać takie materiały - mówi Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Ale jak się okazuje kluczyk od auta pana Janusza, mimo iż leżał trzy miesiące w komendzie, dowodem rzeczowym nie był. Czy w ogóle musiał tam być? Policja i prokuratura nie mają na ten temat wspólnego zdania.
- Jest to standardowa procedura, że klucze się zabezpiecza, chociażby po to, żeby przeprowadzić opinię, ekspertyzę czy na przykład klucz był kopiowany kiedykolwiek, czy jest to oryginalny klucz od samochodu - mówi Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
- Na potrzeby postępowania nie jest potrzebny klucz, taki przedmiot jest zupełnie zbędny - mówi Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Irytację pana Janusza pogłębia fakt, że kilka dni po wydaniu negatywnej opinii na zlecenie PZU, prokuratura umorzyła swoje śledztwo. Oparła się na opinii ubezpieczyciela.
- Podstawą do umorzenia śledztwa był dokument prywatny, wykonany na zlecenie PZU. To byłaby opinia wtedy, kiedy zlecenie na jej wykonanie wydałaby prokuratura, a nie podmiot będący pokrzywdzonym w sprawie - mówi Robert Dakowski, pełnomocnik pana Janusza.
- Z takiego powszechnego mniemania o tym, że firmy ubezpieczeniowe są niechętne do wypłaty odszkodowania, absolutnie nie wyprowadzałabym wniosku, że powoływani przez nich biegli wydają tylko i wyłącznie korzystne dla nich rozstrzygnięcia - mówi Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Próbowaliśmy dowiedzieć się czy wyręczanie organów ścigania jest standardową praktyką PZU. W poznańskim centrum likwidacji nikt jednak nie chciał z nami rozmawiać.
- Informacji udziela tylko i wyłącznie rzecznik - mówi pracownik Centrum Likwidacji Szkód PZU w Poznaniu.
O wypowiedź poprosiliśmy rzecznika PZU. Otrzymaliśmy odmowę udzielenia informacji. Pan Janusz nie poddaje się. Zaskarżył decyzję o umorzeniu. Sąd podzielił jego racje. Sprawa wróciła do poznańskich śledczych.
- Jeśli jestem przekonany, że kluczyk był sprawny, to trudno żebym nic w tej sprawie nie robił. Będę do końca walczyć - mówi Janusz Grygier, właściciel skradzionego samochodu. *
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)