Prokuratura zniszczyła przedsiębiorcę

Prokuratura zniszczyła przedsiębiorcę

W 2000 roku do salonu samochodowego Marka Kubali z Wałbrzycha wtargnęli uzbrojeni funkcjonariusze Straży Granicznej. Mężczyzna trafił do aresztu, usłyszał też zarzut wyłudzenia ze Skarbu Państwa ponad 400 tys. zł. Sprawa zakończyła się dopiero w styczniu bieżącego roku. Przedsiębiorca został uniewinniony. Niestety, stracił cały majątek.

- Prokuratura nie jest nauczona szacunku dla obywatela dlatego, że obywatel nie jest w stanie pociągnąć do żadnej odpowiedzialności tych urzędników - mówi dr Janusz Grobicki z Centrum im. Adama Smitha.

Marek Kubala z Wałbrzycha prowadził własną działalność gospodarczą. Mężczyzna zaczynał od importu samochodów z USA. Sprzedaż trwała do końca lat 90.

- Ona się zakończyła z racji nowych przepisów. Interes stracił po prostu opłacalność - wspomina pan Marek.

Mężczyzna nie zrezygnował jednak ze sprzedaży aut i został autoryzowanym dealerem samochodów. Salon został otwarty w styczniu 2000 roku. Biznes szedł świetnie, wyniki zaskoczyły samego właściciela.

- Rok 2000 był zamykany sprzedażą 270 sztuk nowych samochodów. Za dobrze chyba je sprzedawaliśmy, powstała konkurencja dla innych dealerów w Wałbrzychu. 13 grudnia 2000 roku salon otoczyło 80 funkcjonariuszy Sudeckiego Oddziału Straży Granicznej. Mieli kominiarki i ostrą broń - opowiada pan Marek.

Następnie Sąd Rejonowy w Wałbrzychu wydał postanowienie o miesięcznym areszcie tymczasowym. O Kubali pisały wszystkie lokalne gazety.

- Według tego, co mówiła prokuratura i Straż Graniczna, chodziło o zaniżanie podatków celnych i podatkowych przy imporcie samochodów z USA. Gdy wyszedłem z aresztu, salon był zupełnie pusty. Banki zabrały swoje wyposażenie, a samochody były windykowane - mówi przedsiębiorca.

Akt oskarżenia wpłynął do sądu w 2002 roku. Według śledczych pan Marek miał oszukać Skarb Państwa na ponad 400 tys. zł. Do tego dochodziły zarzuty korupcji i posługiwania się nieprawdziwymi opiniami technicznymi pojazdów. Łącznie oskarżonych zostało 10 osób.

- Stworzyli sobie tak zwaną grupę przestępczą, żeby ten akt oskarżenia wyglądał bardziej poważnie - mówi Marek Kubala.

- Szkoda, jakiej miał dopuścić się pan Marek Kubala, nie została wyliczona w sposób rzetelny. Materiał był niekompletny, o małej wartości dowodowej - dodaje Łukasz Ślipko, adwokat Marka Kubali.

- Aż trzykrotnie sąd zwracał sprawę prokuratorowi do uzupełnienia śledztwa, co nie jest zjawiskiem częstym - informuje Tomasz Białek z Sądu Okręgowego w Świdnicy.

W 2008 roku sąd rejonowy wydał wyrok, od którego prokuratura wniosła apelację. Ostatecznie sprawa zakończyła się dopiero 20 stycznia tego roku.

- Pan Marek Kubala został uniewinniony od części zarzutów, natomiast w przypadku pozostałych zarzutów postępowanie zostało umorzone. Prokurator nie przedstawił w zasadzie żadnych konkretnych dowodów, które mogłyby pozwolić na skazanie pana Marka Kubali - mówi Tomasz Białek z Sądu Okręgowego w Świdnicy.

- Nikt związany z tym postępowaniem nie został skazany, nawet grzywny nie orzeczono, co ewidentnie przekłada się na wymiar jakościowy tej sprawy - komentuje Łukasz Ślipko, adwokat Marka Kubali

Stanowiska prokuratury nie poznaliśmy. Choć na rozmowę umówieni byliśmy od kilku dni, dwie godziny przed planowanym spotkaniem rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy poinformowała nas, że nie zgadza się na nagranie.

Przez wszystkie lata pan Marek przed sądami bronił się sam. Z pomocy adwokata skorzystał dopiero w lutym tego roku, kiedy złożył pozew o odszkodowanie. Od Skarbu Państwa domaga się ponad 12 milionów złotych.

- Na tę kwotę składają się poniesione straty, utracony zysk oraz odszkodowanie za krzywdy, które poniósł - mówi Łukasz Ślipko, adwokat Marka Kubali,

- Nie mam ochoty więcej prowadzić działalności gospodarczej w Polsce. Dopóki nie nastąpi odpowiedzialność osobista urzędnika, nigdy nie będzie dobrze - podsumowuje pan Marek.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)