Równi i równiejsi

Równi i równiejsi

Rodziny ofiar wypadków komunikacyjnych walczą o godne odszkodowania. Pani Krystyna za śmierć córki, która była w szóstym miesiącu ciąży, nie otrzymała nawet złotówki. Pan Krzysztof za śmierć syna dostał 20 tys. zł. Tymczasem każdemu z bliskich ofiar katastrofy pod Smoleńskiem przyznano po 250 tys. zł odszkodowania. Skąd takie dysproporcje?

- Kiedy zdarzył się wypadek w Smoleńsku, tamci ludzie dostali bardzo wysokie odszkodowania, w przeciwieństwie do nas. Chcielibyśmy walczyć o jakąś równość. Dla nas ci, którzy odeszli, są tak samo ważni jak inni - mówi pani Krystyna, która straciła córkę w wypadku samochodowym.

Nikt nie podważa wysokich wypłat zadośćuczynienia: po 250 tysięcy złotych dla bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej czy samolotu CASA, choć te ostatnie są niejawne. Rodziny ofiar w wypadkach komunikacyjnych boli jednak niesprawiedliwość społeczna. Oni za tragiczną śmierć najbliższych otrzymują kwoty o wiele niższe, czasami nawet nie dostają nic.

- Trochę to boli, bo my nie dostaliśmy nic. Nam odmówiono wypłaty odszkodowania - mówi pani Krystyna, która straciła córkę w wypadku samochodowym.

- Złożyliśmy w PZU wniosek o odszkodowanie. Przyznano mi i małżonce po 20 tysięcy złotych, a później wypłacono połowę, bo PZU uznało, że syn przyczynił się do wypadku - dodaje Krzysztof Zawisza, ojciec motocyklisty, który zginął w wypadku komunikacyjnym.

Po apelacji PZU dołożyło rodzicom motocyklisty... po 4 tysiące złotych.

- Ostatnio towarzystwo ubezpieczeniowe wypłaciło wnukom za śmierć babci od 2 do 3 tys. zł. Świadczy to o tym, że jeszcze towarzystwa ubezpieczeniowe nie uporały się z problemem, jakie przyjmować zasady wypłat. Uparły się płacić jak najmniej. Dla mnie to były kwoty oburzające - mówi Magdalena Fertak, która reprezentuje rodziny ofiar wypadków komunikacyjnych.

Oburzające zwłaszcza w kontekście wypłat po katastrofie pod Smoleńskiem. Po 250 tys. zł odszkodowania otrzymało 28 osób. Po 250 tysięcy złotych dla małżonka, dzieci i rodziców tragicznie zmarłego.

Niejawne są kwoty ugód wypłaconych 26 członkom rodzin ofiar w katastrofie samolotu CASA, także, jak po tragedii w Smoleńsku, wypłacone rodzicom, małżonkom i dzieciom ofiar.

- Im wypłacili tak wysokie odszkodowania, a my dostaliśmy odmowę . Zginęła moja córka, była w szóstym miesiącu ciąży - mówi pani Krystyna.

- Ludzie na wierzchołku naszej społeczności zawsze będą dużo lepiej traktowani, niż my, "szaraki" - dodaje Krzysztof Zawisza, ojciec motocyklisty, który zginął w wypadku komunikacyjnym.

W sądach powoli zaczyna się coś zmieniać. Dwa tygodnie temu w Lublinie przyznano ponad 300 tys. zł odszkodowania plus renty. To dla trojga dzieci poważnie rannych w wypadku samochodowym.

- Dzieci czują się już dobrze. Nie chcą rozmawiać o wypadku. Jeszcze będzie trzeba zapłacić za ich rehabilitację, w przyszłości przeprowadzić operacje plastyczne - mówi Mirosław Ornal, ojciec poszkodowanych dzieci.

- To jest połowa tego, czego żądalismy - dodaje Dariusz Kotowski, adwokat poszkodowanych.

Wyższe odszkodowania mają otrzymywać także ofiary błędów lekarskich. Tak zapowiedziała minister zdrowia Ewa Kopacz.

Ale najbliżsi ofiar wypadków samochodowych mogą tylko starać się o takie kwoty. Przed nimi bowiem wieloletnia walka w sądach.

- Kwota 250 tys. zł została uznana za bezsprzeczną, uznaną przez państwo jako kwota, która z rozpędu przysługuje za śmierć bliskiej osoby. Zobaczymy jak to się przełoży na orzeczenia sądów. Ludzie nie chcą czuć się gorsi, tylko dlatego, że nie lecieli samolotem rządowym. Skutek jest ten sam, ogromne cierpienie - mówi Janusz Popiel ze Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych "Alter Ego".*

* skrót materiału

Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski

abogoryja@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)