Samozwańczy radca prawny

Samozwańczy radca prawny

Jak długo jeszcze w centrum Świnoujścia będzie działać oszustka podszywająca się pod radcę prawnego? Nasi rozmówcy twierdzą, że Beata K. wyłudza od ludzi kredyty, pobiera od nich zaliczki i nie wywiązuje się z umówionych usług. Działa, choć wcześniej została skazana za wyłudzenie 57 tys. zł.

Beata K. przyjmuje w eleganckiej kamienicy w centrum Świnoujścia. Jej klienci zawiadomili nas, że kobieta nie zrobiła aplikacji adwokackiej ani radcowskiej. Jednak podaje się za radcę prawnego. Sprawdzamy to. Nasza dziennikarka idzie do Beaty K. z ukrytą kamerą i prosi o pomoc przy rozwodzie:

Reporterka: Pani mogłaby mnie reprezentować w sądzie przy sprawie rozwodowej?

Beata K.: Tak, Jasne.

Reporterka: Rozwodowej, a później przy podziale majątku.

Beata K.: Zaraz pani powiem...

Reporterka: Jest pani adwokatem, może pani po prostu...

Beata K.: Radcą prawnym.

- Dziwi mnie, że przez tak długi okres tego typu praktyki mają miejsce i nikt z tym nic nie robi - mówi Przemysław Wiaczkis, adwokat.

Sprawdziliśmy. Nazwisko Beaty K. nie figuruje na liście radców prawnych Województwa Zachodniopomorskiego. Kilka miesięcy temu sprawdzała tę listę pani Małgorzata, ofiara Beaty K. W połowie sierpnia 2010 roku przekazała fałszywej radcy 20 tysięcy złotych. W zamian za pracę w pensjonacie.

- Pracodawcy chcą związać pracownika z danym zakładem pracy i dlatego proszą o jakieś tam niewielkie udziały w tej firmie. A ponieważ pani Beata przedstawiła się jako pełnomocnik, radca prawny, więc podpisałam z nią umowę. W zamian za udziały, oni mnie zatrudnią w tej firmie. Umowa miała być sporządzona najpóźniej do końca grudnia 2010. W tej chwili pani Beata mnie unika, nie odpowiada na telefony - mówi pani Małgorzata.

- Niewytłumaczenie klientowi faktu, że nie posiada się tytułu radcy prawnego jest w moim przekonaniu znamieniem oszustwa - uważa Przemysław Rosati, adwokat.

75 tysięcy złotych pożyczyła Beacie K. pani Edyta. Rok temu fałszywa radca prawny obiecała załatwić jej córce pracę w aptece.

- Wpłaciłam 20 tys. zł i otrzymałam od niej umowę pożyczki, w której pani K. napisała, że zobowiązuje się do tego, żeby moja córka miała pracę w jej firmie. Po jakimś czasie poprosiła mnie o wzięcie kredytu. Mówiła, że bardzo pomogę, że jest w trudnej sytuacji, bo ojciec choruje na raka i pieniądze potrzebne są na operację. Raty płaciła przez cztery miesiące - opowiada pani Edyta.

Pani Martyna zgłosiła się do kancelarii Beaty K. po śmierci swoich rodziców. Liczyła na to, że prawniczka pomoże jej załatwić sprawy spadkowe. Beata K. poradziła jej aby przyjęła w spadku zadłużone mieszkanie, które ma być zajęte przez komornika. I oczywiście... wzięła pożyczkę z banku.

- Jest coraz gorzej. Dzwonią do mnie z windykacji w Szczecinie, żebym spłacała te raty, a ja nie mam. Spłacam już inny kredyt i ten, na 8 tysięcy złotych - mówi pani Martyna.

Poszliśmy z kamerą do kancelarii Beaty K., prawniczki, która podszywa się pod radcę prawnego. Chcieliśmy porozmawiać z nią o wydawaniu pieniędzy. Kobieta odmówiła jednak komentarza.

W Prokuraturze Rejonowej w Świnoujściu dowiedzieliśmy się, że kilka osób złożyło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Beatę K. Dwa lata temu kobieta została skazana za oszustwo.

- Została skazana za popełnienie trzech oszustw przywłaszczenia powierzonego mienia i posługiwania się sfałszowanym dokumentem. Chodziło o 57 tys. zł. Poddała się karze i została skazana na osiem miesięcy pozbawiania wolności z warunkowym zawieszeniem na trzy lata i zobowiązana została do wyrównania szkody, którą wyrządziła pokrzywdzonej - mówi Włodzimierz Cetner z Prokuratury Rejonowej w Świnoujściu.*

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)