Uciekła przed Turkiem, zginęła w Polsce
Pani Urszula została zamordowana we własnym mieszkaniu. Najprawdopodobniej sama wpuściła sprawcę do środka. Kobieta nie miała konfliktów w pracy, z mieszkania też nic nie zginęło. Bała się za to swojego męża, Turka. Wraz z córką uciekła przed nim do Polski, bo jak opowiadała, mężczyzna wyzywał, bił ją i zamykał na tarasie.
Urszula Rataj pracowała w biurze podróży jako pilot wycieczek zagranicznych i rezydent. Wyjeżdżała głównie do Turcji. Tam też poznała Hakana - miejscowego instruktora raftingu.
- Była szalenie w nim zakochana, a my miałyśmy co do niego dużo wątpliwości, bo to był człowiek, który uchylał się od pracy - opowiada znajoma Urszuli Rataj.
- Bardzo mu ufała, w końcu wzięli ślub - dodaje Wacława Rataj, matka zamordowanej Urszuli.
Małżonkowie zamieszkali w Turcji. Początkowo wszystko układało się dobrze, ale po narodzinach dziecka zaczęły się problemy.
- Kilka razy ją pobił, zamykał ją na balkonie, wyzywał ją. Cały czas chodził do lokali na piwo - mówi Wacława Rataj, matka zamordowanej Urszuli Rataj.
W 2002 roku, kiedy pani Urszula przyjechała z córką w odwiedziny do mamy, zdecydowała, że do Turcji już nie wróci. Chciała zacząć nowe życie.
Wieczorem 12 maja 2003 roku pani Urszula była z trzyletnią wówczas córeczką w swoim mieszkaniu. Wtedy do drzwi zapukał morderca.
- Uważamy, że otworzyła drzwi komuś, kogo znała, ewentualnie komuś, kto powoływał się na znajomość z kimś bliskim. Nic nie wskazuje na to, żeby ktoś nagle wtargnął do mieszkania - informuje Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Pani Urszula zginęła od ciosów tępym narzędziem. Zwłoki zamordowanej kobiety znalazła jej malutka córeczka.
Policjanci sprawdzali różne wersje i motywy tego okrutnego zabójstwa. Żadnej do dzisiaj nie udało się potwierdzić.
- Nic nie zginęło z tego mieszkania, wszystkie kosztowności zostały, to nie był napad rabunkowy - mówi Janusz Rataj, brat zamordowanej.
Rodzina i znajomi wskazywali na męża zamordowanej kobiety. Policja sprawdziła jego alibi.
- Mamy potwierdzone informacje, że w tym czasie był w Turcji, nie opuszczał tego kraju - informuje Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
- Bała się go, bo zwróciła się do ambasady, żeby nie wydawali mu wizy do Polski, albo ją powiadomili o jego przyjeździe - mówi Wacława Rataj, matka zamordowanej.
Tego wieczora sąsiedzi zamordowanej kobiety widzieli na klatce schodowej nieznanego im mężczyznę, który wypytywał o panią Urszulę. Prawdopodobnie to on był mordercą.
- Różnymi sposobami próbowaliśmy zidentyfikować, kim jest ten człowiek. Do tej pory to się nie udało. Liczymy, że może po programie Interwencji znajdą się jakieś osoby, które będą w stanie rozpoznać tego człowieka - mówi Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Po śmierci pani Urszuli do Polski przyjechał jej mąż. Zwrócił się do sądu z wnioskiem o przyznanie mu opieki nad córką.
- Babcia dziecka również wystąpiła o ustanowienie jej rodziną zastępczą, ale sąd uznał po postępowaniu dowodowym, że dziecko należy wydać ojcu. Nie zostały mu postawione żadne zarzuty udziału w śmierci matki, dziecko pozytywnie reagowało na ojca, miało z nim dobry kontakt, stąd sąd podjął taką decyzję - mówi Joanna Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Wacława Rataj przeżyła podwójną tragedię. Straciła córkę i wnuczkę, bo od kilku lat nie ma z Zuzią żadnego kontaktu.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
- Była szalenie w nim zakochana, a my miałyśmy co do niego dużo wątpliwości, bo to był człowiek, który uchylał się od pracy - opowiada znajoma Urszuli Rataj.
- Bardzo mu ufała, w końcu wzięli ślub - dodaje Wacława Rataj, matka zamordowanej Urszuli.
Małżonkowie zamieszkali w Turcji. Początkowo wszystko układało się dobrze, ale po narodzinach dziecka zaczęły się problemy.
- Kilka razy ją pobił, zamykał ją na balkonie, wyzywał ją. Cały czas chodził do lokali na piwo - mówi Wacława Rataj, matka zamordowanej Urszuli Rataj.
W 2002 roku, kiedy pani Urszula przyjechała z córką w odwiedziny do mamy, zdecydowała, że do Turcji już nie wróci. Chciała zacząć nowe życie.
Wieczorem 12 maja 2003 roku pani Urszula była z trzyletnią wówczas córeczką w swoim mieszkaniu. Wtedy do drzwi zapukał morderca.
- Uważamy, że otworzyła drzwi komuś, kogo znała, ewentualnie komuś, kto powoływał się na znajomość z kimś bliskim. Nic nie wskazuje na to, żeby ktoś nagle wtargnął do mieszkania - informuje Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Pani Urszula zginęła od ciosów tępym narzędziem. Zwłoki zamordowanej kobiety znalazła jej malutka córeczka.
Policjanci sprawdzali różne wersje i motywy tego okrutnego zabójstwa. Żadnej do dzisiaj nie udało się potwierdzić.
- Nic nie zginęło z tego mieszkania, wszystkie kosztowności zostały, to nie był napad rabunkowy - mówi Janusz Rataj, brat zamordowanej.
Rodzina i znajomi wskazywali na męża zamordowanej kobiety. Policja sprawdziła jego alibi.
- Mamy potwierdzone informacje, że w tym czasie był w Turcji, nie opuszczał tego kraju - informuje Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
- Bała się go, bo zwróciła się do ambasady, żeby nie wydawali mu wizy do Polski, albo ją powiadomili o jego przyjeździe - mówi Wacława Rataj, matka zamordowanej.
Tego wieczora sąsiedzi zamordowanej kobiety widzieli na klatce schodowej nieznanego im mężczyznę, który wypytywał o panią Urszulę. Prawdopodobnie to on był mordercą.
- Różnymi sposobami próbowaliśmy zidentyfikować, kim jest ten człowiek. Do tej pory to się nie udało. Liczymy, że może po programie Interwencji znajdą się jakieś osoby, które będą w stanie rozpoznać tego człowieka - mówi Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Po śmierci pani Urszuli do Polski przyjechał jej mąż. Zwrócił się do sądu z wnioskiem o przyznanie mu opieki nad córką.
- Babcia dziecka również wystąpiła o ustanowienie jej rodziną zastępczą, ale sąd uznał po postępowaniu dowodowym, że dziecko należy wydać ojcu. Nie zostały mu postawione żadne zarzuty udziału w śmierci matki, dziecko pozytywnie reagowało na ojca, miało z nim dobry kontakt, stąd sąd podjął taką decyzję - mówi Joanna Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Wacława Rataj przeżyła podwójną tragedię. Straciła córkę i wnuczkę, bo od kilku lat nie ma z Zuzią żadnego kontaktu.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)