Wieś XXI wieku...
Powódź odcięła ich od świata. Mieszkańcy Ostrówka w Kujawsko-Pomorskiem od trzech miesięcy dopływają do swoich domów łodziami. Cierpią uczniowie, osoby dojeżdżające do pracy oraz rolnicy, dla których brak tegorocznych zbiorów, to brak pieniędzy. Odszkodowań nie ma, bo nie wiadomo, kto jest winien powodzi. To ponury obraz polskiej wsi w XXI wieku.
Półwysep, na którym leży Ostrówek jest od stycznia... wyspą. Miejscowy prom nie pływa. W zamian, codziennie - mróz, wiatr czy słota - pływa wojskowa łódka. Mieszkańcy przeprawiają się nią na drugi brzeg - do szkoły, do pracy, po zakupy.
- Kupiłam chleb, kawę i ciastka. Wszędzie daleko. Żeby dojść do łódki i przepłynąć to... tam dwa kilometry, tu kilometr - opowiada Sabina Glanc, mieszkanka Ostrówka.
W wiosce klęska powodzi spowodowała solidarność sąsiedzką i nie tylko. Tam na przykład więźniowie pracują za darmo, bo chcą pomóc.
- Oczyszczamy wały, wywozimy worki z piaskiem, żeby był porządek - mówi pan Marcin, więzień.
Ksiądz proboszcz przełożył mszę z niedzieli na sobotę. Nabożeństwo odprawia na wyspie, w remizie.
- Nie sposób sobie wyobrazić, żeby ksiądz był odizolowany od wiernych. To już nie te czasy, kiedy ksiądz był w feudalnym wydaniu, daleko od ludzi. Trzeba wiedzieć, co wierni czują - mówi Bogdan Trzaskawka, proboszcz parafii w Ostrowie nad Gopłem.
Gmina dowozi dyżurującym od świtu do nocy żołnierzom obiady. Żołnierze m.in. odbierają dzieci wracające autobusem ze szkoły. Stale dyżuruje amfibia, aby w nagłych przypadkach przewieźć karetkę pogotowia, czy wóz straży pożarnej. Jednak za tą ludzką, nie tylko sąsiedzką pomocą, kryje się strach.
- Mogę stracić około 300 tys. zł, jeżeli nie zasieję pola. Przyjdzie czas, że nie będzie za co jechać po chleb. Wydzierżawiłem w sąsiedniej gminie grunty, a to dodatkowy koszt. Muszę wyrobić się z limitem dostawy, wywiązać z umowy. Jak nie odstawię, to wypadam z rynku, a powrotu nie ma - mówi Janusz Zawada, rolnik któremu woda zalała ok. 30 ha pól.
Wody wokół wioski w jeziorze Gopło jest ponad 1,15 metra, czyli ponad stan alarmowy. Poziom opada - średnio zaledwie o centymetr na dobę. Przyjdą deszcze, to niestety wzrośnie. Na razie nie ma nawet pieniędzy z odszkodowań dla mieszkańców. Dlaczego? Bo nie wiadomo kogo oskarżyć o powódź.
- Najpierw były opady śniegu, później deszcz, a później spuszczano wodę ze zbiornika retencyjnego w Jeziorsku, by chronić m.in. elektrownię w Koninie - opowiada Roman Ziemkiewicz, sołtys zalanego Ostrówka.*
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Kupiłam chleb, kawę i ciastka. Wszędzie daleko. Żeby dojść do łódki i przepłynąć to... tam dwa kilometry, tu kilometr - opowiada Sabina Glanc, mieszkanka Ostrówka.
W wiosce klęska powodzi spowodowała solidarność sąsiedzką i nie tylko. Tam na przykład więźniowie pracują za darmo, bo chcą pomóc.
- Oczyszczamy wały, wywozimy worki z piaskiem, żeby był porządek - mówi pan Marcin, więzień.
Ksiądz proboszcz przełożył mszę z niedzieli na sobotę. Nabożeństwo odprawia na wyspie, w remizie.
- Nie sposób sobie wyobrazić, żeby ksiądz był odizolowany od wiernych. To już nie te czasy, kiedy ksiądz był w feudalnym wydaniu, daleko od ludzi. Trzeba wiedzieć, co wierni czują - mówi Bogdan Trzaskawka, proboszcz parafii w Ostrowie nad Gopłem.
Gmina dowozi dyżurującym od świtu do nocy żołnierzom obiady. Żołnierze m.in. odbierają dzieci wracające autobusem ze szkoły. Stale dyżuruje amfibia, aby w nagłych przypadkach przewieźć karetkę pogotowia, czy wóz straży pożarnej. Jednak za tą ludzką, nie tylko sąsiedzką pomocą, kryje się strach.
- Mogę stracić około 300 tys. zł, jeżeli nie zasieję pola. Przyjdzie czas, że nie będzie za co jechać po chleb. Wydzierżawiłem w sąsiedniej gminie grunty, a to dodatkowy koszt. Muszę wyrobić się z limitem dostawy, wywiązać z umowy. Jak nie odstawię, to wypadam z rynku, a powrotu nie ma - mówi Janusz Zawada, rolnik któremu woda zalała ok. 30 ha pól.
Wody wokół wioski w jeziorze Gopło jest ponad 1,15 metra, czyli ponad stan alarmowy. Poziom opada - średnio zaledwie o centymetr na dobę. Przyjdą deszcze, to niestety wzrośnie. Na razie nie ma nawet pieniędzy z odszkodowań dla mieszkańców. Dlaczego? Bo nie wiadomo kogo oskarżyć o powódź.
- Najpierw były opady śniegu, później deszcz, a później spuszczano wodę ze zbiornika retencyjnego w Jeziorsku, by chronić m.in. elektrownię w Koninie - opowiada Roman Ziemkiewicz, sołtys zalanego Ostrówka.*
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)